Paweł, nurtuje mnie jedna sprawa…

Image by Anna Sulencka - www.pixabay.com

Zwyczajne życie nie jest w cenie, nawet to duchowe. Chcemy, żeby wszystko było ekscytujące, porywające, przyciągające uwagę i na wysokich obrotach. Nie umiemy szanować zwyczajności, nie mamy cierpliwości w dążeniu do niej. A powinniśmy jej pragnąć, starać się o normalne, zwyczajne życie, zwykłą, ludzką pobożność. Jesteśmy zbyt rozdygotani wewnętrznie.

Pobożność zwyczajnych ludzi często chadza swoimi drogami, niewiele sobie robiąc z uczonych traktatów teologicznych czy wskazań hierarchii, poczynając od proboszcza lokalnej parafii aż do papieża. Ale to ona podtrzymywała często przetrwanie wspólnot wiary w niesprzyjających okolicznościach, o czym mogliśmy się przekonać w słusznie minionych czasach. Ale i dzisiaj jest podobnie.

Niedawno ukazał się sondaż, w którym katolicy amerykańscy (z USA), zostali zapytani o kilka spraw dotyczących praktyki wiary na co dzień. Okazało się, że ok. 80% z nich mocno wierzy w istnienie i wsparcie aniołów stróżów. Natomiast tylko 50% z nich wierzy w rzeczywistą obecność Pana Jezusa w Eucharystii, coś, co dla katolika powinno być największą świętością. Co tydzień uczestniczy tam we Mszy św. 24% procent katolików, a 23% spowiada się przynajmniej raz do roku.

Modlitwa Jana Pawła II o nadzieję w trudnych czasach

Dużo to czy mało? Trudno powiedzieć, taka jest rzeczywistość. Można się zżymać, że poboczne tematy w pobożności bardziej przemawiają do wyobraźni niż głębokie treści teologiczno-liturgiczne, ale jeśli ktoś wierzy w duchową obecność aniołów i ich wsparcie, nie będzie zaraz odrzucał samego Chrystusa. A o tym świadczy żywotność wspólnot amerykańskich, ich duch misyjny i dobroczynność.

DEON.PL POLECA


Podejrzewam, że w Polsce będziemy mieli podobną rzecz. Na Mszę niedzielną chodzi prawie 37% katolików, do Komunii św. przystępuje niespełna 17%. Nie mamy dokładnych danych na temat spowiedzi, zwłaszcza w tym ostatnim, około pandemicznym czasie, ale wydaje mi się, że przynajmniej raz w roku spowiada się jakieś 40% wiernych, czyli tylu, ilu uczęszcza na Mszę św. Gdybyśmy jednak zwrócili uwagę na nasze przyzwyczajenia religijne okołoświąteczne, pobożność maryjną, kult aniołów stróżów czy niektórych świętych, to wydaje się, że – podobnie jak w Ameryce – te procenty byłyby o wiele wyższe.

Image by James Chan - www.pixabay.comPobożność zwyczajnego człowieka jest olbrzymią wartością. Celowo nie nazywam jej pobożnością ludową, bo to określenie ma takie oceniająco-pejoratywne zabarwienie. Nawet, jeśli ta zwyczajna pobożność nie jest doskonała, to jednak wiąże ludzi z Bogiem, podtrzymuje i karmi ducha wiary. Ale nie można poprzestać tylko na tym, co było. Trzeba swoją i naszą społeczną pobożność najpierw docenić, a potem rozwijać i doskonalić.

Trudno dzisiaj, 16 października, nie wspomnieć o Janie Pawle II. O roli, jaką w naszej (zwyczajnych ludzi) religijności i życiu społecznym ostatnich dziesięcioleci odegrał Karol Wojtyła, święty papież. A tymczasem, na wiele sposobów w prasie, mediach tradycyjnych i społecznościowych „wałkowany” jest kontrast pomiędzy tym, jak był gloryfikowany za życia, a jak jest odrzucany dzisiaj. Doceniało się jego rolę w wyzwoleniu świata od komunistycznej opresji, ale obecnie wylewa się fala hejtu na niego, całe jego życie i dokonania. Nie, to nie tylko młodzi, jak niektórzy chcieliby to widzieć.

Czy jest nad czym załamywać ręce? Nie sądzę. Zło istniało i istnieje. Nie zniknęło. Słowa Jezusa spełniają się także w tej sytuacji: „jeśli Mnie prześladują to i was prześladować będą”. Każdy z wierzących ma udział w krzyżu Pana. Taka jest rzeczywistość wiary, trochę o niej zapominamy. Nie powinniśmy zatem zbyt napompowywać „ducha bojowego” i zagrzewać się do walki w obronie naszych symboli. Po prostu trzeba być zwyczajnym człowiekiem, który robi to, co do niego należy na co dzień. Ta pobożność zwyczajnego człowieka chroni nas przed szaleństwem wahadła, od euforii do rozpaczy, i pomaga widzieć rzeczy w szerszej perspektywie.

Modlitwa papieża Franciszka do Matki Boskiej Różańcowej w Fatimie

Praktyczną lekcję tego miałem od mojej śp. mamy. Po moich święceniach kapłańskich w 1992 r. moi najbliżsi, mama, siostra i brat przyjechali do mnie na tydzień do Rzymu. Przez ten czas mieliśmy okazję zobaczyć wiele wspaniałych rzeczy: rzymskie bazyliki, katakumby, byliśmy także w Asyżu. Oczywiście, największym przeżyciem była Msza św. w kaplicy prywatnej i spotkanie z Janem Pawłem II.

Po tych wszystkich ważnych przeżyciach, po powrocie do Polski, moja mam pisała mi w liście: „Paweł, po powrocie z Rzymu nurtuje mnie jedna sprawa. Kiedy byliśmy u ciebie w kolegium na kolacji, siostry przygotowały do jedzenia taki mus jabłkowy. Jak one to robią, że on ma naturalny kolor i nie czernieje?”

Tylko to ją „nurtowało”. Moja mama była prostą kobietą, zwyczajnie pobożną, przywiązaną do swojej diecezjalnej parafii, praktycznie do końca życia uczestniczyła w nabożeństwach majowych i czerwcowych w lokalnych kapliczkach. I może właśnie kluczem jest ta zwyczajność, robienie na co dzień tego, co do nas należy, najlepiej jak potrafimy. Ta pobożność zwyczajnego człowieka sprawia, że pomimo różnych zakrętów dziejowych zachowujemy normalność i prostolinijność.

DEON.PL

Wcześniej duszpasterz akademicki w Opolu; duszpasterz polonijny i twórca Jezuickiego Ośrodka Milenijnego w Chicago; współpracownik L’Osservatore Romano, Studia Inigo, Posłańca Serca Jezusa i Radia Deon oraz Koordynator Modlitwy w drodze i jezuici.pl;

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Paweł, nurtuje mnie jedna sprawa…
Komentarze (1)
TL
Teresa L.
16 października 2022, 08:20
Wszystko ładnie i słusznie napisane. Ciekawe, że po różnych atrakcjach można odkrywać zwyczajność. Tylko obawiam się, że to wszystko dotyczy osób 50+, ewentualnie 30+, ale tam to na prawdę nielicznych.