Październik z różańcem w tle
Zaczynamy październik, miesiąc który w Kościele może sprawiać części wiernym pewną trudność, bo to czas akcentujący modlitwę różańcową.
Nie wiem, jakie są twoje doświadczenia czy skojarzenia z różańcem, moje bardzo niejednoznaczne. Z jednej strony widzę tych, którzy noszą koraliki różańcowe na szyi, wywołując moje zmieszanie. Nie wiem, czy traktują je jako ozdobę, zwykłą biżuterię czy wyznanie wiary. Z drugiej strony widzę osoby, które krzyczą, że polski kult maryjny zakrawa o herezję, bo Maryję stawia się ponad Bogiem. Przyznać trzeba, że jedna i druga postawa w katoświecie istnieje. Pytanie jednak jak się w tym odnaleźć i gdzie jestem w tym ja, moje serce, wiara, duchowość?
Był taki czas, że różaniec strasznie mnie męczył… Małe dzieci, permanentne niedospanie, choroby - to sprawiało, że bezmyślnie przesuwałam w palcach kolejne koraliki, nie wiedząc nawet, co i jak mówię. Złapałam się kiedyś na tym, że „wyklepałam” 10 razy Ojcze nasz, zamiast Zdrowaś Mario. Był to moment, gdy stwierdziłam, że to bez sensu, nie dla mnie, nie na teraz. I choć to przekonanie było skądinąd słuszne, z wykonalnością było już gorzej.
Pokuta po spowiedzi - różaniec (kiedyś nie miałam w sobie wolności i odwagi by poprosić o inną…). Instagram i katoliccy twórcy – tutaj pompejanka, tam zdjęcia z różańcem, a tam jakaś akcja z różańcem w tle. Jakże to proste, najlepsze, wyjątkowe, pełne łask. Prawda? Chyba nie do końca…
Gdy rozmawiam z ludźmi o różańcu, jedni się zachwycają tą modlitwą, inni mówią o trudnościach i o tym, że w żaden sposób się w niej nie odnajdują. I czują się z tym źle, trochę jak katolik gorszego sortu.
Staram się powtarzać sobie i innym, że z różańcem jest jak z każdą inną formą modlitwy - warto rozeznać czy jest dla mnie na tu i teraz. Czy to jest właśnie moja droga na dziś? Rozeznać świadomie - z jednej strony nie kierować się słabymi doświadczeniami i uprzedzeniami. Z drugiej nie cisnąć siebie na siłę, bo skoro inni mówią, że jest tak super, to znaczy, że ze mną jest coś nie tak…
Co jeśli się w tej modlitwie jednak nie odnajdę, jak podejść do zachęty Kościoła w październiku? Można spróbować odmówić dziesiątkę, gdy ma się więcej sił i zapału. Można też założyć różaniec na palec albo jako bransoletkę i patrząc na niego w ciągu dnia, zwyczajnie zatrzymać się na chwilę ze słowami „Maryjo, prowadź mnie do Jezusa”. To już naprawdę będzie wiele!
Jeśli różaniec jest ci bliski, warto o tym opowiadać, inspirować, karmić innych. Tak jednak, by inspirować, nie dołować. To wielka sztuka pokazać drugiemu coś, czym samemu się żyje, nie stawiając go na ławie oskarżonych, gdy tego nie chce, nie czuje, nie rozumie. Sztuką jest wtedy zwyczajnie być sobą, bez wkładania innych w swoje ramki.
Mój plan na październik zakłada modlitwę jedną dziesiątką dziennie. Jednak nie na słowach chcę się skupić, ale na poszczególnych tajemnicach - one wszystkie opowiadają o życiu Jezusa! Czy mi się to uda? Nie wiem. Nie dowiem się jednak, dopóki nie spróbuję. Kolejny październik szybko się w kalendarzu nie pojawi, warto więc wykorzystać czas, który jest dany przez Kościół - tu i teraz.
Skomentuj artykuł