Piórem i banknotem
Nie sierpem i młotem, lecz piórem i banknotem. Tak działał Piotr Skarga SJ.
Ponad 400 lat po śmierci Skarga doczekał się procesu beatyfikacyjnego. Ludzie są wynoszeni na ołtarze, by być na świeczniku (nie bójmy się tego obrazu), by nam coś powiedzieć. A my potrzebujemy czegoś aktualnego.
Czy po tylu latach Skarga ma szansę na aktualność? To prawda, że założył Bractwo Miłosierdzia. Ale ileż fundacji wspiera dzisiaj potrzebujących! Założył Bank Pobożny kredytujący ubogich. Tego typu inicjatywy nie są obce współczesności. Systematycznie (co tydzień na "schadzkach" bractwa) głosił kazania o miłosierdziu. To słowo jest obecnie odmieniane na wszystkie sposoby.
Widać, że jego pomysły są aktualne. Lecz czy mogą nas jeszcze do czegoś zainspirować?
Kojarzony jest z polityką. Nie wiadomo, czy wygłosił "Kazania sejmowe", ale je napisał i miały wpływ. Dziś ksiądz-polityk kojarzy się raczej negatywnie. Powiedzenie o księdzu, że jest politykiem, to w zasadzie inwektywa.
Akademia Wileńska to też jego dzieło. Ale obecnie mamy tyle uczelni (w tym katolickich), że zastanawiamy się, co począć z tą "obfitością".
Nie ma też króla, więc po co kaznodzieja królewski?
Dlaczego mamy Skargę wynosić na ołtarze? Historia go oceniła. Zdał egzamin. Wszedł w poczet ważnych Polaków. Skala ocen jest oczywiście ogromna: od zachwytów nad dalekowzrocznością i odwagą po obwinianie za udział w obraniu kierunku prowadzącego do rozbiorów, do samozagłady Rzeczpospolitej. To oczywiście świadczy o "wadze" tej postaci. Uczymy się o niej w szkołach.
Po co więc beatyfikacja (lub ewentualna kanonizacja)? Czy Skarga może nam wskazać jakąś drogę, jej kierunek lub przynajmniej styl chodzenia po niej?
Niektórzy twierdzą, że był młotem na innowierców. On nikogo z Polski nie wyganiał. Nie wzywał do wojny, do zabijania, do niszczenia, do zmuszania do emigracji. A tak wtedy "rozwiązywało się" problemy w Europie. Był za silną władzą królewską. Wzywał do jedności i porzucenia "prywaty" wobec tureckiego zagrożenia. Uważał, że podziały religijne uderzają w jedność.
Ktoś powie, że to już nieaktualne: i Turcy u bram, i schizmy, które są niczym wobec obecnej laicyzacji. Pewnie, że kontekst się zmienił. Ale pokusy są podobne.
Można "sierpem i młotem", a można piórem i banknotem. Skarga nie chciał leczyć przez wykluczanie ze wspólnoty obywatelskiej, ale przez włączanie, integrowanie.
Dla biednych miał pomoc umożliwiającą pracę. Do tego stopnia dbał o godność człowieka, że pozwalał mu spłacić zaciągnięty kredyt, odwdzięczyć się pracą. Biedny dostawał możliwość poczucia się cennym członkiem społeczności. To miało też przejaw w "feminizmie" Skargi. Dzieła przez niego prowadzone fundowały wiana dla kobiet, które chciały wyjść za mąż, a często nie było je na to stać i musiały się prostytuować, aby zebrać posag.
Jak bardzo to współgra z budzeniem ludzkich sumień przez papieża Franciszka, gdy chodzi o dostęp do pracy i o godność kobiety!
A co z innowiercami? Europa wtedy "dojrzewała" do wojny trzydziestoletniej. Skarga stanął w jednym szeregu z tymi, którzy zakładali tak dobre szkoły, że i protestanci, i prawosławni posyłali do nich swoje dzieci. Najwięcej konwersji na katolicyzm dokonało się właśnie dzięki edukacji w takich szkołach. To nie było przymusowe. Nie żądano tego od uczniów. To był zawsze wynik długiego procesu, powiedzielibyśmy dzisiaj procesu rozeznania.
Dla Skargi włączenie do wspólnoty Kościoła katolickiego nie miało być efektem rozkazu panującego księcia, przemocy, zagrożenia konfiskatą i wygnaniem. To miał być owoc długiego rozeznawania, formowania, zdobywania wiedzy, kierownictwa duchowego... Tu chodziło o indywidualne podejście do każdego człowieka.
Wypisz wymaluj Franciszkowa pedagogika włączania do wspólnoty żyjących w "nieregularnych" sytuacjach, a często skazywanych na brak nadziei, bo "żyją w grzechu".
Piotr Skarga uciekał od zaszczytów, nie korzystał z "przywilejów" kaznodziei królewskiego. Imał się prostych i pokornych posług wobec współbraci. Miał otwartą głowę. Czerpał z najlepszych wzorców. Realizował wielkie projekty. Łączył gorące serce i ogromną "wyobraźnię miłosierdzia" z osobistą skromnością.
Skoro papież Franciszek jest tak popularny, to pewnie i Skarga (też jezuita) ma szansę na owocną popularność, nawet po czterech wiekach, zwłaszcza że nie wyrzucał "sierpem i młotem", lecz integrował "piórem i banknotem".
Jacek Siepsiak SJ - redaktor naczelny kwartalnika "Życie Duchowe"
Skomentuj artykuł