Pokuta za grzechy nikogo nie zgorszy
Trzeba się bronić przed medialną zajadłością, jednak nasz styl "bronienia się" musi być inny niż styl innych środowisk. Reprezentujemy Ciało Mistyczne Chrystusa, a nie wielką światową korporację - mówi o. Józef Augustyn SJ.
Medialne* oskarżenia: "Kościół zawsze krył pedofilię" są nieprawdziwe i niesprawiedliwe. Znam przypadki sprzed lat zawieszania księży w czynnościach kapłańskich z powodu nadużyć seksualnych wobec nieletnich. Dawne poufne załatwianie tych trudnych spraw narażało jednak pewnych przełożonych, tych może nieco naiwnych, na pokusę łatwizny. Przyjmowali od sprawców owych niegodziwych czynów przyrzeczenia poprawy i zostawiali ich na tych samych stanowiskach, albo w pewnych przypadkach przenosili ich na nowe miejsca, a ci nieraz zachowywali się po staremu. Wobec ludzi zepsutych moralnie takie działania są bezskuteczne. Oni muszą ponieść konsekwencje swoich czynów. Teraz dziennikarze grzebią w ludzkiej pamięci i po archiwach, i to nam właśnie wypominają.
Wielkie świeckie media angażują nieproporcjonalne środki do nagłaśniania nadużyć seksualnych wśród księży. Bo to - jak się okazało - i w Polsce bardzo dobrze się sprzedaje. Mówiąc nieco ironicznie, wielu polityków i ludzi mediów może sobie powiedzieć: w końcu maszyna ruszyła… Gdyby chodziło im o dobro dzieci, równie dużo czasu - a może i więcej - winni poświęcić na walkę z tym zjawiskiem na przykład w rodzinach patologicznych. Tam wyrządza się dzieciom straszliwe krzywdy. Problem jest jednak arcytrudny do rozwiązania, przykry i mało medialny.
Wierzę, że ból, który przeżywa dziś Kościół - księża i wierni - będzie służył oczyszczeniu najpierw jego samego, a potem także innych środowisk: rodzinnych, wychowawczych, sportowych, medycznych, kulturalnych i wszystkich innych, w których dzieci są ofiarami brutalności, manipulacji, chciwości na pieniądze, egoizmu i przemocy seksualnej. A atakowanie i wykorzystywanie dziecka to coś bestialskiego, nieludzkiego…
Porównywanie liczby przypadków nadużyć seksualnych wobec dzieci w Kościele i poza nim jest oczywiście uzasadnione. Jednak żadne cyfry nie mogą służyć "usprawiedliwianiu" grzechu. Mnie osobiście nie dziwi, że media tak gorliwie interesują się problemami seksualnymi księży. Jest to wysoka cena za nieustanne przypominanie światu wypracowanej przez tysiąclecia moralności seksualnej. Wiarygodność Kościoła wynika z faktu, że sam wciela w życie to, co głosi. Dlatego każdy przypadek nadużycia seksualnego księży wobec dzieci w Kościele jest bardzo bolesnym ciosem w samą istotę jego misji. To wielka zadana mu rana.
Prawna, kościelna, społeczna i ekonomiczna strona całego zagadnienia to nie wszystko. Ponad to istnieje głęboki problem moralny i duchowy. Ciągle - w moim odczuciu - brakuje wspólnotowej skruchy, pokuty i modlitwy. Mam wrażenie, że w medialnych wypowiedziach osób duchownych dominuje język polemiczny. Gdy mówi się "Polański przecież…". Proszę wybaczyć, ale takie paralele w ustach księdza są niegodne. Grzechy całego świata nie usprawiedliwią jednego naszego grzechu.
Próbujemy nieraz, jako przedstawiciele Kościoła, odpowiadać błyskotliwie, wyszukiwać nowe wątki, odkrywamy niuanse, okoliczności łagodzące, wskazujemy inne punkty widzenia itp., itd. Jednak cały wywód po prostu źle brzmi, ponieważ przesiąknięty bywa nieraz duchem polemiki. Służy usprawiedliwianiu. Po drugie, ciągle próbujemy odwoływać się do sali sądowej, do instytucji państwowych: "Dopóki mu nic nie udowodniono…". Trzeba się bronić przed medialną zajadłością, jednak nasz kościelny styl "bronienia się" musi być inny niż styl środowisk politycznych, ekonomicznych, dziennikarskich, szkolnych, medycznych, sportowych. Reprezentujemy Ciało Mistyczne Chrystusa, a nie wielką światową korporację.
Trzeba otwarcie mówić o grzechu, pokucie, wynagradzaniu Bogu i ludziom oraz o Jego nieskończonym miłosierdziu. Ponadto trzeba robić głębokie rozeznanie duchowe i wspólnotowy rachunek sumienia. Jeżeli na przestrzeni lat w jakiejś diecezji czy prowincji zakonnej jest kilka przypadków nadużyć seksualnych księży, zakonników wobec dzieci czy młodzieży, to - najprawdopodobniej - kryje się za tym określony klimat moralny, formacyjny, wspólnotowy… Tolerancja na małe grzechy rozbestwia ludzi nieuczciwych.
Kilka lat temu w jednej z czeskich diecezji biskup tygodniami był nękany przez media z powodu jednego przypadku księdza pedofila. W swojej bezradności ogłosił pielgrzymkę do diecezjalnego sanktuarium maryjnego i wszystkich wiernych zaprosił do udziału w niej. Było to szczere i przyniosło owoce. Dziennikarze, także ci najbardziej "pracowici w temacie", nie są - jak wierzę - bez sumienia i takie zachowania potrafią docenić. Nie chodzi o gesty "pod publiczkę". Trzeba to robić szczerze i z dobrą intencją. Reszta w rękach Boga.
Skoro od miesięcy w Polsce huczy na temat nadużyć seksualnych księży wobec dzieci, a media otwierają swoje serwisy informacyjne tym tematem, w takim razie mamy problem. To, co się dzieje, wierzących bardzo boli. Ludzie chodzący do Kościoła co niedzielę mają dość słuchania na ten temat. Gdy nie ma nowych informacji, w kółko powtarza się te stare. Trzeba prostować fałszywe informacje, ale nie przyjmować nazbyt polemicznego tonu, nie atakować tych, którzy nas atakują.
Więcej krzyku w mediach polskich i światowych narobiło kilka konferencji prasowych z udziałem duchownych aniżeli same przypadki. Jeżeli prasa zagraniczna pisała tak wiele o pedofilii księży w Polsce, to właśnie za sprawą tych kilku feralnych wystąpień. Poprawienie swoich wypowiedzi po godzinie bywa czasami konieczne, ale to kolejne nagłaśnianie sprawy. Spotkania z dziennikarzami stanowią swoiste "urbi et orbi", deklarację złożoną całemu światu. Tymczasem "nasze" najważniejsze "deklaracje" dotyczące nadużyć seksualnych "naszych" księży winny mieć miejsce w "naszym" kościele, przed Panem Bogiem na kolanach. Można ogłosić dzień postu, zaprosić wiernych na godzinną adorację "za grzechy nasze i całego świata". To nikogo nie zgorszy, przeciwnie - bardzo zbuduje.
Także te pojedyncze sytuacje nadużyć seksualnych księży wobec dzieci i młodzieży, jakie są w Polsce, pokazują nam coś bardzo ważnego. Trzeba z nich wyciągać wnioski, również w odniesieniu do formacji przyszłych księży. Jeżeli w zakonie i diecezji powtarzają się takie pojedyncze sytuacje, to rodzą się pytania: Kto i jak formował tych księży? Kto rozeznawał ich zdatność do kapłaństwa? Kto potwierdzał decyzję przyjęcia święceń? To bardzo złożone, trudne i bolesne pytania, których nie słyszy się w naszych polemikach i dyskusjach.
Używam tu określenia: "nadużycia seksualne księży wobec dzieci i młodzieży", a nie skrótu "księża pedofile". By wykazać, że ktoś jest klasycznym - w sensie psychiatrycznym - pedofilem, konieczne byłyby fachowe, dłuższe badania. Nic o człowieku nie wiemy, a wszyscy krzyczą: "ksiądz pedofil". Jak pokazują przypadki całego Kościoła, pedofilia to także problem środowiska księży i zakonników. Jednak w konkretnej sytuacji - ostrożnie przy rzucaniu tym najcięższym kamieniem w człowieka. Za grzechami seksualnymi księży wobec dzieci i młodzieży często kryje się nie tyle klasyczna pedofilia, ile "rozmyte osobowości", których głębokie problemy emocjonalne i moralne ciągną się całymi latami, a oni nic z nimi nie robili. Kiedy życie człowieka naznaczone jest takim wewnętrznym moralnym i emocjonalnym rozpadem, wówczas może zdarzyć się wszystko. Takie sytuacje "przypadkowe" de facto przypadkowe nie są. To tragiczna konsekwencja dziesiątków lat hołdowania własnym namiętnościom. Takim osobom rzeczywiście może przydarzyć się wszystko.
--------------------------------------------------
* Fragmenty wywiadu dla Katolickiej Agencji Informacyjnej: Skrucha, pokuta i modlitwa. O problemie pedofilii wśród duchownych. Z Józefem Augustynem rozmawia Tomasz Królak, KAI, 15 października 2013.
Skomentuj artykuł