Pontifex_pl - to nie była cenzura
O. Stanisław Jaromi OFM Conv słusznie zwrócił uwagę na wyciszenie papieskiego konta na Twitterze działającego w języku polskim. Myli się jednak w kwestii przyczyn zaistnienia tej sytuacji.
Faktem jest, że przez 10 dni (pomiędzy 13 a 23 czerwca) profil Franciszka nie wysłał ani jednej wiadomości po polsku. Cisza była o tyle nieprzyjemna, że w tym samym czasie wersje: angielska, włoska i hiszpańska wprost zalewała tweetami followersów. Były to przede wszystkim najciekawsze cytaty z nowej encykliki "Laudato si".
Czy milczenie papieskiego konta w naszym języku było tylko przypadkowym przestojem, czy może zaplanowaną akcją cenzurującą Franciszka i ekologiczny dokument - jak pyta o. Jaromi? Udało mi się ustalić następujące fakty.
Po pierwsze, w tym czasie nie milczało tylko polskie konto. To samo dotyczyło wersji: francuskiej, niemieckiej, łacińskiej i portugalskiej. Problem obejmował zatem szersze kręgi. Oznacza to też, że specjalne działanie jakiejś osoby czy osób na szkodę Polaków trzeba tu wykluczyć.
Po drugie, mój informator - który obecny był na watykańskiej konferencji poświęconej prezentacji "Laudato si" - przypomniał istotne w tym kontekście słowa rzecznika prasowego Stolicy Apostolskiej. Otóż o. Federico Lombardi zapowiedział, że użytkownicy Twittera zostaną "zbombardowani" cytatami z encykliki. I dodał wyraźnie, iż akcja ta odbędzie się w trzech językach: angielskim, włoskim oraz hiszpańskim. Tak też się stało.
Po trzecie w końcu, na moje pytanie o powód kilkudniowego milczenia polskiego konta, przekazane do osoby zajmującej się w Watykanie bezpośrednio Twitterem, otrzymałem nieoficjalną odpowiedź: "Mamy zbyt dużo pracy". Tę perspektywę nieco rozszerzyła mi inna osoba związana z Watykanem: "Jaki spisek! Tutaj już po prostu zaczęło się lato. I jedynym, który pracuje jest Franciszek. A jego ludzie tak średnio".
Podsumowując to wszystko, trzeba więc zaprzeczyć wszelkim podejrzeniom o intencjonalne cenzurowanie Franciszka i jego encykliki. Wydaje się też, że nie ma w tej historii ani kwestii antyfranciszkowej, ani antypolskiej.
Niemniej pytania o. Jaromiego o przyczyny milczenia polskiego konta są zasadne. Była to faktycznie doskonała okazja do promocji ekologii rozumianej po chrześcijańsku. W naszym kraju temat ten jest bardzo mało znany. A szkoda, bo dziedzictwo św. Franciszka z Asyżu - jak pokazuje "Laudato si" - jest i piękne, i wartościowe, i inspirujące.
Rozumiem więc pewnego rodzaju złość franciszkanina. Tym bardziej, że Kościół instytucjonalny oraz kler w Polsce jak na razie o "ekologicznej" encyklice mówią bardzo mało. Z mojego rozeznania wynika, że publicznie o "Laudato si" wypowiedziało się tylko dwóch naszych hierarchów: bp Piotr Libera na Twitterze ("Mamy nową encyklikę Papieża Franciszka o ochronie środowiska. Dbajmy o ojczystą przyrodę. Nie zaśmiecaj lasu!") oraz bp Henryk Tomasik na antenie Radia Plus Radom.
Ze strony prawicowo i konserwatywnie nastawionych świeckich padło z kolei sporo słów albo deprecjonujących wartość encykliki, albo wręcz obraźliwych dla papieża. Marek Migalski przykładowo nazwał Franciszka "lobbystą Gazpromu", a Robert Tekieli oskarżył biskupa Rzymu o promowanie New Age, ponieważ cytuje hymn św. Franciszka, gdzie mowa jest o matce-ziemi…
Ten ton deprecjonujący i lekceważący, ewentualnie przemilczający, w tydzień po publikacji dokumentu jest w naszej katolickiej przestrzeni publicznej bardzo silny. Stąd warto przyłączyć się do apelu o. Jaromiego, tłumaczyć nieprzetłumaczone tweety cytujące "Laudato si", czytać ten piękny tekst oraz promować go - zgodnie ze słowami papieża - jako integralny składnik społecznej nauki Kościoła.
Skomentuj artykuł