Poprawność polityczna
Chichot historii unosi się nad zamieszaniem wokół paragrafów nakazujących karanie za głoszenie takich czy innych tez o Holokauście w naszym kraju. Bo przecież to właśnie to środowisko, które wypłynęło m.in. na szydzeniu z poprawności politycznej, teraz grożąc kodeksem, chce bronić własnej poprawności politycznej.
Niechęć do poprawności politycznej to znaczące paliwo dla polityków. Sam niejednokrotnie zżymałem się na nią. Wcale mnie nie dziwi to, że jej nie lubimy. Przecież ogranicza naszą wolność. Nie pozwala głosić pewnych (nawet zabawnych) sloganów. Lubimy opowiadać niepoprawne politycznie kawały. Bez generalizacji nie można prowadzić dowcipnej konwersacji.
Poprawność polityczna to kaganiec, to ograniczenie. Dlatego też pewnie i teraz tak wielu sprzeciwia się nowym zakazom ustawowym. Czy wobec tego należy ją odrzucić?
Gdyby chodziło tylko o atmosferę rozmów u cioci na imieninach, to nie byłoby się nad czym zastanawiać. Musimy jednak przyznać, że poprawność polityczna ma też ważne funkcje społeczne. Po prostu broni słabszych. Weźmy Polaków w USA. "Polish jokes" rozśmieszają wielu, ale są dla nas krzywdzące. Mogą też utrudniać aklimatyzowanie się w środowisku amerykańskim. Poprawność polityczna ma chronić Polaków przed taką dyskryminacją. (To i tak bardzo delikatny przykład). Niestety dyskryminowanie słabszych, używanie mowy nienawiści wobec mniejszości, poniżanie i wyśmiewanie (nawet na poziomie szkoły) często prowadzi do dramatów i "usprawiedliwia" znieczulicę społeczną. Eksterminacje zaczynają się od słów.
Nie wolno zamykać oczu na takie fakty. Ale z drugiej strony wiemy, że nadmierna ochrona różnych grup społecznych (też przez poprawność polityczną) wywołuje odwrotne od zamierzonych skutki. Niechęć wobec "nazbyt uprzywilejowanych" rośnie. Pytamy, dlaczego oni mają taką ochronę, a my nie? Weźmy np. i porównajmy statusy prawne "kłamstwa oświęcimskiego" i "polskich obozów zagłady".
Mógłbym to skwitować jednym zdaniem: nie należy przesadzać w żadną stronę. Ale chyba muszę pogłębić ten temat.
Uwaga mniej istotna: poprawność polityczna ma bronić słabszych, a nie silniejszych. Państwo ma spory aparat wpływu. I Polska z powodzeniem korzystała z niego. Zdarzają się oczywiście błędy, ale na świecie obecnie już obowiązuje poprawność polityczna, jeśli chodzi o twórców obozów zagłady podczas IIWW. Nie wydaje się, żebyśmy byli bezsilni...
Istotniejsze porównanie: to trochę tak jak z przepraszaniem przez Jana Pawła II za grzechy Kościoła. Wielu się oburzało na papieża. Ale on wiedział, co robi. To prawda, że każdy odpowiada za swoje grzechy. I trudno oskarżać Karola Wojtyłę za sprawę Galileusza. A jednak on przeprosił. Dlaczego?
Tworzymy pewne społeczności. Panuje w nich określona atmosfera, przyzwolenie na takie lub inne zachowania, na taką lub inną mowę. To rodzi określone konsekwencje, też grzeszne konsekwencje. Z kolei te zdarzenia wpływają na atmosferę, w jakiej żyją następne pokolenia. I historia się nakręca.
Gdy przepraszamy, to przepraszamy za grzech i jego konsekwencje. Dzięki temu możemy się uczyć na błędach, możemy unikać powtarzania się grzechów. Jeśli tego nie robimy, jesteśmy winni zaniedbania, które może doprowadzić do kolejnego zła, do krzywdy. Podobnie jeśli jako wspólnota Kościoła (lub narodowa czy obywatelska) unikamy rachunku sumienia, jeśli się wybielamy, jeśli nie pozwalamy, by nas upominano albo przypominano grzechy przodków, to jesteśmy winni zaniedbania i ryzykujemy powtórki z tego, co najbardziej haniebne. Nie wolno nam też zaniedbywać badania przyczyn m.in. tego, jaka wtedy panowała poprawność polityczna.
Na koniec: osobiście mam problem z obwarowywaniem prawnym "kłamstwa oświęcimskiego". Ten wyjątek wydaje mi się niepotrzebny. Ale muszę przyznać, że ściganie negowania istnienia KL Auschwitz-Birkenau to jednak nie jest uciekanie przed szczerym rachunkiem sumienia. Natomiast ściganie tych, którzy (może nawet niesłusznie) rzucą nam w twarz współudział w zbrodni Holokaustu, utrudnia szczere stanięcie w prawdzie, może zakłamać naszą pamięć i w konsekwencji uczyni nas odpowiedzialnymi za to, co nadciąga.
Istnieje więc i groźna poprawność polityczna.
Jacek Siepsiak SJ - dyrektor naczelny Wydawnictwa WAM i redaktor naczelny kwartalnika "Życie Duchowe"
Skomentuj artykuł