Prawem nie da się zastąpić sumienia

(fot. D. Ribeiro / Shutterstock.com)

Była pełna mobilizacja. Był szturm modlitewny. A jednak wynik niedawnego referendum w Irlandii okazał się dużym zaskoczeniem. Ponad 66 procent głosujących opowiedziało się za usunięciem poprawki do konstytucji, gwarantującej ochronę życia dzieci nienarodzonych. Droga do przyjęcia ustaw legalizujących aborcję została otwarta.

Wynik referendum okazał się zaskoczeniem nie tylko dla obrońców życia, ale również dla wielu zwolenników liberalizacji prawa. Spodziewali się przewagi, ale nie aż takiej.

Jak w tej sytuacji reaguje Kościół? Czy rezultat irlandzkiego referendum, to rzeczywiście, jak wołały tytuły w niektórych mediach, jego "przegrana", a może nawet sromotna klęska? Jeszcze kilkanaście dni przed głosowaniem wysoki przedstawiciel tamtejszego episkopatu zapewniał, że wynik nie jest przesądzony. Wyrażał nadzieję, że Irlandczycy posłuchają serca i obrona życia poczętego zostanie utrzymana. Nie posłuchali? Dlaczego?

Dzień po referendum nad przyczynami jego wyników zastanawiał się m. in. przewodniczący Papieskiej Akademii Pro Vita abp Vincenzo Paglia. Według niego powodem jest postawa indywidualizmu (wręcz hiper-indywidualizmu), która pobudza do zapomnienia o prawach wszystkich ludzi, w tym tych, którzy powinni się urodzić. Zdaniem abp. Paglii dramat współczesności polega na tym, że mamy do czynienia z kulturą, która na drugi plan spycha prawo do życia, a na plan pierwszy wysuwa tych, którzy chcą wyeliminować drugiego, by ocalić samych siebie.

Jak zareagowali sami Irlandczycy? W Polsce rozgłosu nabrało kazanie pewnego tamtejszego duchownego, który nie zawahał się mówić już w pierwszym zdaniu o "narodowej apostazji Irlandii od wiary katolickiej". Bp Kevin Doran, ordynariusz irlandzkiej diecezji Elphin, powiedział, że jest zawiedziony i zdruzgotany postawą tych, "którzy przyznają się, że głosowali za usunięciem ochrony życia z konstytucji, a teraz chcą negocjować z rządem, aby skala aborcji była jak najmniejsza".

Są też głosy spoglądające w przyszłość. Arcybiskup Dublina Diarmuid Martin stwierdził, że "Kościół w Irlandii po referendum musi odnowić swe zaangażowanie w obronę życia". Dodał, że musi być pro-life "nie tylko w słowach, oświadczeniach i manifestach, ale w czynach, będąc Kościołem, który odzwierciedla pełną miłości troskę Jezusa do ludzkiego życia na wszystkich jego etapach". Wyjaśnił też, że pełna miłości troska powinna zawierać wsparcie dla tych kobiet, które stają w obliczu olbrzymich wyzwań i które zmagają się z bardzo trudną decyzją o wyborze życia. Pojawiły się też głosy, że dla Irlandii nadszedł czas misji i rzeczywistej nowej ewangelizacji. Czas nawrócenia, kształtowania sumień.

Obserwując wydarzenia w Irlandii warto zastanowić się nad bardzo istotnym problemem relacji między prawem państwowym a sumieniem. Moim zdaniem niedawne referendum po raz kolejny pokazało, że prawem nie da się zastąpić sumienia.

Warto przypomnieć, że trzy lata temu w Irlandii aż 62 proc. głosujących w referendum opowiedziało się za zmianą konstytucji kraju, umożliwiającą zawieranie małżeństwa parom gejów i lesbijek. To bardzo wyraźny sygnał następującej bardzo poważnej zmiany w irlandzkim społeczeństwie. Pytanie, czy tamtejszy Kościół zdołał zdiagnozować sytuację i podjąć działania naprawcze.

Irlandzkie referendum dowiodło, że nie wystarczy zgodne z Dekalogiem prawo państwowe, aby sumienia wiernych były dobrze ukształtowane. Mamy tam do czynienia nie z "narodową apostazją", lecz z zagubieniem na wielką skalę. Prawo państwowe nie jest narzędziem ewangelizacji. Nie tylko nie zastąpi sumień, ale także samo nie wystarczy do ich właściwego uformowania.

Czy to znaczy, że nie ma ono żadnego znaczenia dla formacji wyznawców Chrystusa? Ma. Jest to jednak funkcja pomocnicza, wpierająca działania duszpasterskie.

Zgodność prawa państwowego z zasadami głoszonymi przez Kościół pozwala wierzącym unikać rozdwojenia pomiędzy tym, co legalne, a tym, co moralne. Może jednak okazać się pewną pułapką, dawać Kościołowi poczucie spełnionego obowiązku, rozleniwiać i skłaniać do zaniechania permanentnego intensywnego kształtowania sumień. Prawo nie podbudowane dobrze ukształtowanymi sumieniami łatwo może się przekształcić w ludzkiej świadomości w narzędzie opresji i skłaniać do buntowania się przeciw niemu i przeciw temu, kto jest z nim kojarzony.

Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Stanisław Gądecki w uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa nawiązując do referendum w Irlandii przypomniał bardzo dobitnie, że zło nie staje się dobrem tylko dlatego, że popiera je większość obywateli. To zasada, która odnosi się do wszystkich sfer ludzkiego życia, nie tylko do problemu aborcji. Nie wystarczy czegoś przegłosować, aby nabierało moralnej prawości. Kard. Stanisław Dziwisz przypominał kiedyś m. in., że głosowanie nie jest narzędziem do ustalania prawdy.

Następnego dnia po wspomnianych słowach abp Gądeckiego "Rzeczpospolita" opublikowała na pierwszej stronie wyniki sondażu, z którego wynika, że w Polsce jedynie 8 proc. badanych popiera projekt zmierzający do usunięcia z ustawy przesłanki eugenicznej do zabijania dzieci przed narodzeniem. 29 proc. chce liberalizacji obecnie obowiązujących w naszym kraju przepisów, a 56 proc. oczekuje pozostawienia obecnego stanu prawnego.

W tym kontekście wyrażone przez abp. Gadeckiego w Boże Ciało przekonanie, że wynik referendum w Irlandii "winien skłonić Polaków do jeszcze intensywniejszej obrony życia, aby ta sytuacja nie powtórzyła się w naszej Ojczyźnie, by życie było bardziej chronione, wspomagane i promowane" - nabiera szczególnego wymiaru i znaczenia. Zmiana prawa jest potrzebna, ale w tej kwestii dalece niewystarczająca. Potrzebna jest przede wszystkim przemiana serc i umysłów, aby zmiana prawa nie była traktowana jako narzucanie przez Kościół swoich reguł. To wielka różnica, czy ludzie nie zabijają, bo zakazuje tego prawo państwowe, pod przymusem, czy dlatego, że znają wartość i godność życia ludzkiego i chcą je chronić dobrowolnie, świadomie, z przekonaniem.

ks. Artur Stopka - dziennikarz, publicysta, twórca portalu wiara.pl; pracował m.in. w "Gościu Niedzielnym", radiu eM, KAI

Dziennikarz, publicysta, twórca portalu wiara.pl; pracował m.in. w "Gościu Niedzielnym", radiu eM, KAI

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Prawem nie da się zastąpić sumienia
Komentarze (46)
P
Piotr
5 czerwca 2018, 21:34
Duże wrażenie zrobił na mnie wpis internauty "zbyszeks". Pozwolę sobie zacytować fragment: "...WIARA I MODLITWA NIE ZASTĄPI DZIAŁANIA. Taka postawa, wiara i modlitwa w miejsce działania, to wiara w magię. To strategia porażki, za której winę zrzuci się na społeczeństwo itd." Od siebie dodam, że jakaś część Katolików to magicy wierzący w moc wiary i modlitwy oddzielonej od działania. Samo nic się nie zrobi. Od dawca głoszę tezę, że aby wygrać ze współczesną narracją marksistowską potrzeba nam silnych i prężnie działających mediów, zwłaszcza w Internecie. Chodzi mi o media, które "nie tracąc z oczu" chrześcijańskich wartości będą potrafiły działać w sposób zbliżony do świeckich. Chodzi mi o katolicki TVP, TVN czy CNN. Lewica ma w rękach media. Stąd ma ogromne przełożenie na kształtowanie społecznej świadomości. Bez prężnie działających mediów jako Katolicy przegramy duchową walkę o cywilizację życia. Lewica niszczy małżeństwo i rodzinę, a Kościół czyli my jest bezrady, nieporadny. Media, media, media ... Druga sprawa - podpisuję się pod podsumowaniem autora artykułu: "Potrzebna jest przede wszystkim przemiana serc i umysłów, aby zmiana prawa nie była traktowana jako narzucanie przez Kościół swoich reguł. To wielka różnica, czy ludzie nie zabijają, bo zakazuje tego prawo państwowe, pod przymusem, czy dlatego, że znają wartość i godność życia ludzkiego i chcą je chronić dobrowolnie, świadomie, z przekonaniem." Uważam, że przemiana serc i umysłów powinna poprzedzać zmiany legislacyjne. Tutaj znowu wracamy do mediów. Obrońcy życia są w wielkim błędzie kładac nacisk na zmianę prawa, gdyż prawo nie zastąpi zmiany myślenia ludzi. Nawet jeśli Sejm przegłosuje ustawę zaostrzającą przepisy aborcyjne, to lewica przy użyciu mediów przekabaci społeczeństwo. Media, media i jeszcze raz media!!!
D
demokracja.net
4 czerwca 2018, 18:45
Jeśli Kobieta decyduje się nie urodzić własnego dziecka , to musi być tego jakaś ważna przyczyna. Jeśli tą przyczyną jest niegotowość lub lęk, że nie da sobie rady z utrzymaniem i wychowanie dziecka, to zadaniem Mężczyzn/y jest indywidualne oraz zbiorowe zapewnienie wsparcia finansowego np. 500+ lub więcej jeśli tego wymaga sytuacja oraz wsparcia psychologicznego.  Mężczyzna jest po to aby rozwiązywać problemy ! a nie filozofować jak by tu nic nie robić ;-)
Abed Nego
4 czerwca 2018, 08:50
Dzięki za dobry artykuł. Mam podobne przemyślenia. Dodam, że rząd Premiera Morawieckiego zwleka z pracamami nad ustawą antyaborcyjną ponieważ może ona obnażyć ( i obnaży - o ile dojdzie do konkretnych prac nad tą ustawą lub referendum) słabość polskiego katolicyzmu. To będzie klęską. Obym się mylił.
4 czerwca 2018, 00:57
Prawo obowiązujące w Irlandii to pozostałość bardzo surowego prawa skodyfikowanego w UK w XIX wieku, które aborcję traktowało jako dzieciobójstwo i przewidywało karę śmierci dla kobiety albo deportację do zamorskich kolonii na minimum 14 lat. Prawo to działało na zasadzie topora, jeśli stwierdzono fakt, kara zapadała i nikogo nie interesowały żadne okoliczności. W sferze literackiej jest to jeden z wątków powieści George Elliot "Adam Bede", kiedyś czytałem.  "Hetty is caught and tried for child murder. She is found guilty and sentenced to hang." Zalecam dla "obrońców życia", wielbicieli szerzenia wiary za pomocą więzienia, szubienic i deportacji na drugi koniec świata.
4 czerwca 2018, 00:39
W Irlandii obowiązywało surrealistyczne prawo zakazujące aborcji i przewidujące karę więzienie także dla kobiety za aborcję. Dopiero w roku 2013 roku dopuszczono aborcję w wypadku zagrożenia życia matki i także obniżowo karę z dożywocia do 14 lat więzienia. To prawo miało także oparcie w Konstytucji i właśnie ta konstytucyjna poprawka została uchylona w referendum.  W praktyce kobiety musiały jeżdzić do pobliskiej UK w celu dokonania aborcji. Referendum oraz zmiany w prawie jakie nastąpią mają skończyć z tą fikcją.  Czy jest to "porażka" Kościoła i upadek wiary ? Jeśli ktoś pod pojęciem "ochrony życia" interepretuje państwowe prawo wymierząjące 14 lat więzienia, to rzeczywiście poniósł tutaj porażkę. "(2) A person who is guilty of an offence under this section shall be liable on indictment to a fine or imprisonment for a term not exceeding 14 years, or both." Jeśli ktoś uważa, że tego typu zapisy w prawie karnym to tryumf Kościoła i wiary, to ma rzeczywiście nielichy problem.
KJ
k jar
4 czerwca 2018, 01:12
Zgadzam się: łączenie kwestii kryzysu w Kościele irlandzkim z obowiazujacym w republice Irlandii prawem aborcyjnym to nadużycie,choć uważam,że obywatele tak właśnie postąpili i swój sprzeciw wobec Kościoła przerzucili na prawo. Inna jest kwestia,czy ono właściwie było sformuowane i miało podstawy organizacyjne w systemie lecznictwa i opieki społecznej. Moim zdaniem nie - ustawy pro life winny być inaczej sformułowane
4 czerwca 2018, 14:58
Aborcja w Polsce jest tematem politycznym, a  nie religijnym. Najlepiej o tym świadczy podejście do tematu partii rządzącej, która w zależności od słupków sondażowych czy protestów ulicznych jak to było póltorej roku temu, ustawia temat w tej czy innej kolejce, pcha od przodu albo do tyłu. Najlepiej byłoby jednak dla Kościoła, aby od kombinacji i interesów partii rządzącej trzymał się jak najdalej, nie ma powodu aby Kościół był uczestnikiem i przedmiorem tych gier i gierek.
IC
Iwona czaplicka
3 czerwca 2018, 08:05
Wynik referendum swiadczy o tym ze Irlandczycy maja gdzies nauczanie Kosciola. I ze dane podawane przez biskupow o ilosci katolikow i wplywie Kosciola na wyborcow sa mocno przesadzone. I to jest wskazowka dla naszych politykow - przestac tuczyc kler, bo to sie nie oplaci. Ludzie sa znacznie bardziej sklonni glosowac wedlug swego przekonania w referendum niz publicznie. Bo sie ma dziecko w szkole, bo sie pracuje w budzetowce. Ale przypuszczam ze i u nas referendum by Kosciol zaskoczylo. Z drugiej strony smieszny ten arcybiskup Dublina - ktora matka w ciezkiej sytuacji zwroci sie do Kosciola, wiedzac co dzialo sie w sierocincach? Cos, co mozna nazwac ludobojstwem.
MR
Maciej Roszkowski
3 czerwca 2018, 10:27
Czyli sukces? Kto jest zwycięzcą?
KJ
k jar
3 czerwca 2018, 10:50
Kultura prawno-religijna Irlandii jest inna niż w Polsce,co wpływało i wpływa również na charakter stosunku do aborcji,np. Kościół w Polsce kotrolował obrót środkami wczesnoporonnymi jedynie do 1947,zaś w Irlandii to jest do dzisiaj.Tym samym domowe spędzanie płodu inaczej wyglądało w Irlandii niż w Polsce-u nas już w latach 30. wycofywano się z gruszek irygacyjnych (powrót był w czasach stalinowskich,gdy państwo nie produkowało środków poronnych,ale tylko na obszarach gdzie nie było dostępu do przemycanych środków,np. Podlasie czy Białostocczyzna)na rzecz środków poronnych,w Irlandii praktycznie do końca lat 80. z tego korzystano, potem dopiero przemyt z Wielkiej Brytanii usunął problem. Odnośnie lekarzy - obostrzenia prawne doprowadziły do tego,że w Irlandii niewiele więcej niż 10% lekarzy miało w ogóle do czynienia z aborcją:pośrednią i bezpośrednią, w Polsce to ponad 70% (w grupach najmłodszych lekarzy ten odsetek spada do mniej niż 40%). Z innymi więc penitentami aborcyjnymi spotykają się księża w konfesjonałach i inna tym samym jest profilaktyka duchowa. W Polsce jest z pewnością większa świadomość ludzi odnośnie negatywnych skutków aborcji (blisko 40% żyjących kobiet w Polsce minimum raz miało aborcję, w grupie najmłodszych kobiet do 35 roku życia ten odsetek sięga 10%). Irlandię dopiero czeka przebudzenie po liberalizacji aborcji. Podejrzewam,że większość zagłosowała przeciw Kościołowi w sprzeciwie wobec skandali obyczajowych i finansowych nie wiedząc tak naprawdę i co idzie w sporze aborcyjnym
IC
Iwona czaplicka
3 czerwca 2018, 11:44
Irlandki trudne ciaze od pokolen prowadza - nie tylko usuwaja - w Anglii. Wiec nie sa narazone na pokatne aborcje jak Polki. Aborcje sa bezpieczne, fakt ze drogie jak doliczyc bilet.
IC
Iwona czaplicka
3 czerwca 2018, 11:44
Kobiety.
KJ
k jar
3 czerwca 2018, 12:54
Od pokoleń do Anglii to jeździł establishment,ale nie robotnice fabryczne Dublina i służące.To dopiero lata 80-90.XX wieku.Pokątne aborcje w Polsce?Gdzie?Przy takiej ilości gabinetów i turystyce aborcyjnej na Słowację,Czechy,Austrię,Niemcy i Holandię nie ma mowy o pokątnej aborcji.Środki poronne łatwo dostępne w sieci.Gdzie ta pokątna aborcja?Gdzie ten rygoryzm?Jest powszechne przymykanie oka na aborcję.Dopiero gdy strony nie dogadają się co do własnych intencji jest szum i sprawa w prokuraturze,a i tak kończy się na zawiasach
MR
Maciej Roszkowski
3 czerwca 2018, 14:26
Amerykanie maja dobre powiedzienie -Who pay the billl? - Kto zapłaci rachunek?
IC
Iwona czaplicka
3 czerwca 2018, 15:36
Oj, braki w wyksztalceniu, ale czegoz sie spodziewac... Przesladowanie kobiet zaczelo sie razem z republika - nie wnikajac w szczegoly, ale Anglicy nie dopuszczali do wiekszych barbarzynstw typu sierocince czy odbieranie dzieci matkom. A odbierano - wystarczyl donos ksiedza ze rodzice na msze nie chodza. Mam podac bibliografie? W latach trzydziestych wystarczyl autobus do Belfastu - czyli niewielki koszt. A "turystyka" do Belfastu byla nawet sportem. Gdy pogranicznik pytal czy jest cos do oclenia kobiety deklarowaly spiralke - zalozona. Z Dublina do Belfastu jest niedaleko- to maly kraj, jak sie uprze to i na piechote dojdzie. Tak, bylam i w Dublinie i Belfascie i jezdzilam tamta droga.
IC
Iwona czaplicka
3 czerwca 2018, 15:36
Kobiety do tej pory placily nie swoje rachunki. W Polsce placa nadal.
MR
Maciej Roszkowski
3 czerwca 2018, 16:45
Chodziło mi o sprawę prostszą. Za "wybór" kobiety (i "tatusia", bo nie zapominajmy, ze dzieci nie przynosi bocian) płaci swoim życiem dziecko.
IC
Iwona czaplicka
3 czerwca 2018, 16:53
Ze skrzelami i ogonkiem?
MR
Maciej Roszkowski
3 czerwca 2018, 17:25
Umówmy się czy rozmawiamy poważnie. <a href="https://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,4946,abp-grzegorz-rys-chrzescijanin-nie-powinien-zachowywac-sie-w-ten-sposob.html">Gwara młodzieżowa i leceważenie, nawet pominąwszy względy estetyczne, nie służy wymianie poglądów.  </a>
KJ
k jar
3 czerwca 2018, 17:29
Miesza Pani dowolnie porządki i sprawy: łączenie nadużyć w Kościele z prawem aborcyjnym to daleki idące nadużycie. Podobnie łączenie wyjazdu do ginekologa celem założenia spiralki czy zdobycia poronnych środków z aborcją chirurgiczną to też duże nadużycie. Po co miały jechać robotnice z Dublina do Belfastu na aborcję chirurgiczną jak miały położne zakładowe i mogły wykonać aborcję pokątną u siebie w mieszkaniu? Z Belfastu też przychodziła kontrabanda. A wyjazdy kobiet do Anglii zawsze były rejestrowane,więc narażały się na kłopoty. Turystyka do Belfastu odnosiła się do słabej jakości służby zdrowia w Irlandii - po powstaniu republiki do Anglii powróciło mnóstwo dobrych chirurgów.Wiele kobiet,żeby urodzić zdrowe dziecko jeździło do Anglii. Łączenie tych spraw bez kontekstu analiz służby zdrowia to nieporozumienie.
IC
Iwona czaplicka
3 czerwca 2018, 19:09
Mowil Pan o traumie (rzekomej chyba) ktora mieli Polacy po dostepnosci aborcji. Bo ja znam taka co mowila na to "wyciecie migdalkow" i robila co roku. Wiec ja napisalam o traumie Irlandek. Bo nie da sie ukryc ze ich sytuacja sie pogorszyla wraz z niepodlegloscia a przyczyna tego byl katolicyzm. Irlandia byla takim przykladem do czego prowadza niczym (no, prawie niczym) nieskrepowane rzady kleru. Czy tam wcielanie katolicyzmu w praktyce. Sam Pam przyznaje ze nie tylko po aborcje sie jezdzilo do Anglii - kobiety chcialy miec pewnosc ze ich zycie bedzie ratowane.
IC
Iwona czaplicka
3 czerwca 2018, 19:15
W  czasach PRL nikt kobiet do aborcji nie zmuszal - wrecz przeciwnie, bylo sporo konserwatywnych (wybiorczo) lekarzy ktorzy aborcji odmawiali. Oczywiscie w panstwowej przychodni, a u siebie w gabinecie dorabiali sie fortun. Wiec bajki o "traumie" prosze zachowac dla dzieci. Traume mogla czasem miec kobieta sponiewierana przez lekarza, albo jak jej kasy na prywatny zabieg braklo. Moja znajoma w czasie rozwodu z alkoholikiem zostala przez niego zgwalcona. Zrobil to specjalnie, by ja zmusic do pozostania. On byl pijany, ona brala tetracykliny. Do tej pory mowi ze tej decyzji by nie zmieniala.
IC
Iwona czaplicka
3 czerwca 2018, 19:40
Nie rozumiem? Ze niby stwierdzenie, jak najbardziej prawdziwe ze plod na pewnym etapie rozwoju ma skrzela i ogon to gwara mlodziezowa?
KJ
k jar
4 czerwca 2018, 00:53
1. Do aborcji zmuszano wieloródki i kobiety z oddziałów ginekologicznych uciekały przez okno przed aborcją,interweniowała milicja,były społeczne protesty,np. w Gorzowie w 1960, w Zakopanem w 1970.Kościół reagował i pisał listy do władz w tej sprawie 2. Ponieważ był przymus wykonywania abocji u lekarzy,dlatego ci, którzy odmawiali wykonywania aborcji dostawali "wilcze bilety": odmawiano im prawa do wykonywania zawodu. W latach 60. było to blisko 40 ginekologów w kraju takich zasłużonych jak Iwona Konieczna, lekarka z Auschwitz ratujaca tam kobiety i niemowlęta, usunięta z gdańskiej przychodni, czy Jolanta Manteuffel-Massalska lekkoatletka mistrzyni Polski w sztafecie i lekarka,która po cudownym ocaleniu od gwałtów na Ochocie podczas powstania przysięgła,że nie wykona żadnej aborcji. Wyrzucono ją karnie z pracy ze szpitala praskiego Przemienenia Pańskiego za odmowę aborcji mimo,że interweniowali najwięksi ginekoldzy w kraju. 3. Gabinety prywatne to dopiero za Gierka, Gomułka wszystkie likwidował, prywatna praktyka była wtedy zawieszona. Gabinety prywatne można było otworzyć tylko za lojalność wobec władz (pierwsze mieli czołowi polscy aborterzy z Janem Lityńskim na czele).Były prześwietlane przez SB dla szantażu osób.
IC
Iwona czaplicka
4 czerwca 2018, 11:16
Jaki przymus przeprowadzania aborcji? Lekarz podpisywal zakres obowiazkow. Nie chcial - mogl pracowac jako okulista. A o "przymusie aborcji" wzgledem kobiet - prosze bajek nie opowiadac. Lata szescdziesiate pamietam, nic takiego nie bylo. Wiem, mlodym nalgac, uwierza we wszystko...
KJ
k jar
4 czerwca 2018, 23:17
Taki rodzaj pamięci, o której Pani pisze, nazywamy pamięcią selektywną:pamiętamy to,co chcemy i co zgadza się z naszym oglądem rzeczywistości i mentalnością,której hołujemy z warościami i postawami. Jestem historykiem i muszę z racji zawodu szukać prawdy obiektywnej- to,że Pani nie spotkała się z represjami to nie znaczy,że ich nie było. Przymus leczenia to decyzja administracyjna,którą podjął na wniosek władz radzieckich w 1960 minister zdrowia (zresztą lansował ten pogląd!) Jerzy Sztachelski i odnosił się do każdej decyzji, nie tylko odnośnie postępowań w zakresie procedury aborcyjnej, ale również metod leczenia i procedur medycznych. Nie można było odmawiając aborcji być dalej lekarzem i np. okulistą- abstrahuję od uzyskania specjalności, gdyż odmawiało się całej procedurze administracyjnej, którą władza narzucała lekarzom często wbrew zasadom medycznej deontologii. Lekarze ulegali z racji profitów i obaw przed restrykcjami politycznymi. Ale też były oficjalne protesty np. prof. Jerzego Aleksandrowicza w 1967.  Proszę trochę poczytać i zejść z ideologicznego zacietrzewienia
IC
Iwona czaplicka
5 czerwca 2018, 12:40
To ja poprosze choc jeden przyklad zmuszenia kobiety do niechcianej aborcji. A nie powtarzanie glupot.
KJ
k jar
5 czerwca 2018, 15:59
Proszę choćby zapoznać się z moimi publikacjami naukowymi. Są ogólnie dostępne na academia.edu.pl
MR
Maciej Roszkowski
5 czerwca 2018, 20:49
To co w temacie najważniejsze to fakt, że chcemy decydować o życiu ludzkim, niezależnie od tego czy chemy je nazwać dzieckiem, płodem, zlepkiem komórek lub tp. Stąd  fałszywe są hasła - mój brzuch...i tp.
IC
Iwona czaplicka
5 czerwca 2018, 21:17
A ja prosze o odpowiedz - konkret.
IC
Iwona czaplicka
5 czerwca 2018, 21:19
Czemu falszywe hasla? To plod sam oddycha? Albo wlascicielka pluc nie ma nic do powiedzenia? Wlascicelka nerek? Watroby? Serca? Swoich, jezeli Pan nie rozumie o czym mowimy. Wiem, najlatwiej odczlowieczyc kobiete, piejac na czesc czlowieczenstwa (?) plodu. Ale w Irlandii ten numer juz nie przeszedl.
IC
Iwona czaplicka
5 czerwca 2018, 21:23
I tam nic nie ma, jakas firma-krzak, niby warsztaty dla dzieci. Tez mi "publikacja naukowa".
KJ
k jar
5 czerwca 2018, 23:26
[url]https://www.academia.edu/35366649/Primum_non_nocere._Stanowisko_%C5%9Brodowiska_medycznego_wobec_problemu_aborcji_a_jego_relacje_z_Ko%C5%9Bcio%C5%82em_w_okresie_Wielkiej_Nowenny_1956-1966_Pami%C4%99%C4%87_i_Sprawiedliwo%C5%9B%C4%87_2017_nr_2_30_s._398-433[/url]
MR
Maciej Roszkowski
6 czerwca 2018, 09:28
Płód ma odrębne DNA, a często i grupę krwi, jest więc odrębnym życiem, jest organizmem, który się rozwija w organiźmie kobiety. Stosunek do zycia jest miarą naszego człowieczeństwa. Nie jest moją winą, ani nikogo innego, że to kobieta ma być matką. Taka jest nasza natura. I jest bardzo znamiennie milczenie "środowisk kobiecych" na temat roli ojca. To nie jest sprawa kobiety, to sprawa obojga rodziców. 
Zbigniew Ściubak
2 czerwca 2018, 21:32
Drogi księże Arturze. Ma ksiądz rację w swej głównej tezie, iż prawem nie da się zastąpić sumienia. Ale przecież kościół instytucjonalny, poprzez prawo chce wprowadzać zalecenia moralne - patrz religijne przesłanki zakazu handlu w niedzielę. Jednak największy błąd popełnia ksiądz w pierwszym zdaniu swojego tekstu. Otóż to nieprawda, że była PEŁNA MOBILIZACJA. Z relacji wiem, że ulice irlandzkich miast były zalane plakatami. I teraz... - jakimi plakatami? - kto i jak oddziaływuje na społeczeństwo? Plakatami drugiej strony. Ile kościół wydał funduszy na kampanię medialną zmierzającą do zmiany wyniku referendum? Bo TO właśnie ilustruje tezę o MOBILIZACJI. Prawo nie zastąpi moralności, ale WIARA I MODLITWA NIE ZASTĄPI DZIAŁANIA. Taka postawa, wiara i modlitwa w miejsce działania, to wiara w magię. To strategia porażki, za której winę zrzuci się na społeczeństwo itd.
P
Piotr
5 czerwca 2018, 21:15
Skradnę Ci podsumowanie. Genialne.
Zbigniew Ściubak
6 czerwca 2018, 15:58
@ptgalik777 Dziękuję za dobre słowo. Zapraszam w wolnej chwili na bloga:  [url]http://camino.zbyszeks.pl/[/url]
KJ
k jar
2 czerwca 2018, 12:17
Oczywiście,że prawem nie da się zastąpić sumienia,ale jeśli jakiś kraj w świecie może stworzyć prawo chroniące życie, to jest to jedynie Polska ze względu na swe doświadczenia z systemami liberalnego prawa aborcyjnego.Boleję nad tym (i na to zwracałam im uwagę),że prawnicy "Ordo iuris" zamiast szukać inspiracji w polskim orzecznictwie i polskiej tradycji prawnej szukają ją w innych systemach prawnych dalekich od polskich doświadczeń i polskiej mentalności. To jest głupie i niepotrzebne, to osłabia polski ruch pro life zamiast go wzmacniać.
KJ
k jar
2 czerwca 2018, 12:10
Przypominam też,że polski Kościół wnosił na sobór w 1965 memoriał "O obronę życia nienarodzonych" i został wyśmiany przez inne Episkopaty w Europie,w tym Kościół irlandzki.Uznano,że kard. Wyszyński przesadza,że to problem lokalny i nie może być użyteczny dla innych Kościołów w świecie.Nasze doświadczenia z komunistyczną ustawą z 1956,doświadczenia śmierci 11 mln nienarodzonych dzieci do 1993 dają nam inne pole do dyskusji niż doświadczenia Irlandii bez tak traumatycznych przeżyć jak Auschwitz,Treblinka (Stanisława Leszczyńska w swoim "Raporcie położnej z Auschwitz" mówiła,że Polacy sprzeciwaiją się aborcji z uwagi na pamięć ofiar) czy ustawa 1956. To polski Kosciół stał za encykliką "Humanae vitae",bo jej pryncypia sprawdził podczas Wielkiej Nowenny. Myśmy już doświadczyli depopulacji,wiemy jak funkcjonuje służba zdrowia poddana presji przymusu aborcyjnego,jaki to daje skutek i nie da się w Polsce tak łatwo zliberalizować przepisów.Wiemy,że to jest proces wsteczny,bo to przerabialiśmy także od strony prawnej. U nas nie było więzień dla kobiet,które dokonały aborcji,bo u nas była inna wykładnia prawna nawet w czasach stalinowskich. U nas nie ma wolitywności bezwzględnej matki przy aborcji-kary dosięgają jedynie sprawców pośrednich,np.lekarzy czy partnerów matek łożących pieniądze na aborcję.
IC
Iwona czaplicka
3 czerwca 2018, 07:51
A Tuam?
KJ
k jar
3 czerwca 2018, 10:54
Nie wiem, o co chodzi. Proszę jaśniej sformułować swoje pytanie.
IC
Iwona czaplicka
3 czerwca 2018, 15:53
Irlandczycy maja znacznie gorsze doswiadczenia dotyczace ciazy. Irlandki niemal genetycznie wiedza ze jak jest powiklana ciaza, nawet jak chce sie urodzic, to sie tego nie robi w kraju. Ta Hinduska umarla bo myslala ze jest w cywilizowanym kraju. Irlandki nie maja zludzen. Oprocz zakazu aborcji bylo odbieranie dzieci  rodzicom - np. wystarczyl donos ksiedza ze rodzice nie chodza na msze. Wiezienie ciezarnych niezameznych kobiet i ich wyzyskiwanie. Sprzedawanie ladnych zdrowych dzieci za granice. A chore i brzydkie masowo umieraly - np. Tuam. Chyba nawet niewielki procent tych zbrodni wyszedl na jaw - katolickie klasztory w okresie miedzywojennym "zgubily" kilkadziesiat tysiecy dzieci. Na kazde dziecko pobierano od panstwa rownowartosc pensji robotnika - normalnie zyly z tego cale rodziny. Dzieci byly zmuszane do pracy - piecioletnie dziewczynki wyrabialy rozance. Starsze pracowaly caly dzien w polu. Polecam "Childhood Interrupted" Kathleen O"Malley - autobiografia. Osmiolatka zgwalcona przez sasiada, odebrana matce. Matka walczyla do pelnoletnosci corki o jej powrot. Gwalcicielowi nic sie nie stalo. "Angela"s Ashes" Francisa McCourt. "Unweaving the Thread" Monica tracey.
KJ
k jar
3 czerwca 2018, 17:21
Hinduska zmarła z powodu sepsy i stanu irlandzkiego szpitalnictwa. Gdyby wdrożono odpowiednie procedury kobieta by żyła. Nawet Kościół w tej sprawie protestował. Tę sprawę rozdmuchano,choć sama w sobie nie była związana z prawem aborcyjnym, gdyż tak zwana aborcja pośrednia ratująca życie matki kosztem dziecka nie jest przestępstwem. Powtarzam: dla mnie kwestia irlandzkiego referendum nie jest związana z postawą społeczeństwa wobec aborcji,a głosem sprzeciwu wobec nadużyć w Kościele.Irlandię czeka droga podobna do Polski: zmagania się ze skutkami liberalnego prawa aborcyjnego.Albo sobie Kościół w Irlandii z tym poradzi, albo nie.
KJ
k jar
2 czerwca 2018, 11:37
Wszystko tak naprawdę zależy od systemu prawnego danego kraju i doświadczeń legislacyjnych.Irlandia od 1861 penalizowała aborcję i nigdy nie doświadczyła liberalnych rozwiazań.Lekarze w Irlandii nigdy nie doświadczyli przymusu aborcyjnego.Już dziś jest dyskusja,jak sobie poradzą z nowym prawem,gdy nigdy nie dokonywali aborcji,czy wiedzą z czym się to wiąże.Przypominam,że Polska w międzywojniu miała już liberalne prawo aborcyjne z 1932 (bardziej liberalne miało tylko ZSRR) i skutki tego prawa boleśnie odczuła w 1939 (raport rządowy z 1940 potępił tą legalizację jako szkodliwą dla interesu Polski).Polacy w GG doznali skutków decyzji władz niemieckich z 1943 o aborcji na życzenie-1,5 mln Polaków się nie narodziło,a 60% lekarzy w GG było zaangażowanych w ten proceder.Po wojnie świadomość tego bestialstwa była powszechna- nie tylko wnieśliśmy tą sprawę do Trybunału Norymberskiego (uznał to dzieło za eksterminację),ale w kraju poprzez ruch ekspiacyjny w ciągu 3 lat praktycznie oddolnie wyeliminowaliśmy aborcję (a były przecież gwałty niemieckie i radzieckie,było psychiczne "zarażenie wojną" i jej etyką sytuacyjną).Pokutująca za klęskę powstania Warszawa była wolna od aborcji dwa lata całkowicie,a i potem do 1958 opierała się jej wykonywaniu jako jedne z wielu dużych miast z wyjątkiem Łodzi i Poznania.
IC
Iwona czaplicka
3 czerwca 2018, 19:46
Zapomnial Pan powiedziec ze Hitler zakazal aborcji - dla Niemek.
KJ
k jar
4 czerwca 2018, 01:02
Tak, a dla Polek robotnic z GG od 9 marca 1943 była bez ograniczeń . Co ciekawe praktycznie zniesiono to prawo niemieckie w marcu 1945 (powracając do prawa przedwojennego z 1932),ale prawnie trwało do grudnia 1946,gdy Stalin na zapytanie ministra sprawiedliwości Henryka Świątkowskiego co z prawem aborcyjnym nakazał go zaostrzyć(zaostrzono przepisami w 1948) -wiedział,jakie będą wyniki wyborów w styczniu 1947 i nie obawiał się,że komuniści władzy w Polsce nie utrzymają. Chciał mieć sporo Polaków,aby pracowali na ZSRR.