Przeszłość uchodźców często przypomina piekło
Doświadczanie obecnego trudu życia w obozach dla uchodźców sprawiają, że moja praca w Iraku częstokroć wykraczała poza samą fizjoterapię, a wchodziła na obszar odbudowywania ludzkiej wartości, godności, znaczenia, które są przynależne każdemu człowiekowi, ponieważ został on stworzony przez Boga.
Będąc w Iraku poznałem dziewczynkę o imieniu Amira. Zapytana o marzenie tyczące się jej życia, odpowiedziała, że chciałaby wraz ze swoją rodziną móc opuścić Irak. Poproszona o wyjaśnienie dlaczego, wskazała na problem ludobójstwa. Przecież ludobójstwo już się skończyło - padła zdziwiona reakcja jej rozmówcy, na co Amira odparła, że to jedno faktycznie należy już do przeszłości, ale nadejdą kolejne.
Podobnych spotkań miałem wiele. W Iraku żyje wielu ludzi, młodych i starych, którzy powiedzieliby dokładnie to samo. Doświadczyli wielkiej traumy i zmuszeni byli oglądać rzeczy, których nie powinni widzieć nawet na filmie, a jednak stały się one ich udziałem i doświadczeniem. Nie tak łatwo jest pozbyć się wspomnienia okrucieństwa wyrządzanego przez drugiego człowieka: widoku brutalnej śmierci, wydłubywania oczu, zakopywania żywcem, podpaleń na żywo, rozstrzeliwań na ulicach. Ta śmierć dosięgała wszystkich bez wyjątku: dorosłych i dzieci.
Pamięć o tych wydarzeniach oraz doświadczanie obecnego trudu życia w obozach dla uchodźców sprawiają, że moja praca w Iraku częstokroć wykraczała poza samą fizjoterapię, a wchodziła na obszar odbudowywania ludzkiej wartości, godności, znaczenia, które są przynależne każdemu człowiekowi, ponieważ został on stworzony przez Boga. Podobne okoliczności spotykają - i mogą spotykać - ludzi z różnych krajów, także z Polski.
Znam historię pewnego chłopca, który będąc dzieckiem, był regularnie gwałcony przez swojego dziadka. Aby ratować się przed tymi aktami przemocy seksualnej, nauczył się załatwiać w spodnie (robić kupkę,) gdy tylko dziadek go obejmował. W ten sposób stawał się dla swojego oprawcy nieatrakcyjny i pozostawał bezpieczny. Jednocześnie wypracował się w nim odruch bezwarunkowy tak, że każdy dotyk z zewnątrz wyzwalał w nim właśnie taką reakcję fizjologiczną. Ludzie, którzy przyjęli go w opiekę, musieli włożyć niemało trudu, wysiłku i mądrej miłości w to, aby doprowadzić u niego do oduczenia się tej reakcji.
Kiedy staramy się docierać do ludzi, stykamy się z ich przeszłością, która nierzadko przypomina piekło. Aby im służyć, kochać ich, ukazywać miłość Bożą potrzebujemy podjąć trud i być gotowymi na długoterminowe starania, zmagania i konsekwentne oddanie.
Będąc w Iraku, podejmowałem też kilka razy próbę wsparcia potrzebujących osób z obozów dla uchodźców, kupując im potrzebne do życia środki, materace, koce na zimę itp. W to wsparcie zaangażowane były też różne osoby z Polski i nie tylko. Jeden raz zdarzyło się tak, że wspierałem pewną jezydzką rodzinę, która mieszka w tzw. "szkieletorze", czyli w budynku, który nie został wybudowany do końca przez dewelopera - stoją ściany, fragmenty dachu, zbrojenia itp., natomiast nie nadaje się on zupełnie do zamieszkiwania. Dla tej rodziny zakupiłem żywność oraz ubrania. Część zakupów została sfinansowana przez pewną osobę zza granicy. Kiedy razem z tą rodziną byliśmy na bazarze, dokonując zakupów, zrobiłem im zdjęcie, ponieważ mieli na sobie już swoje nowe ubrania, po czym wysłałem to zdjęcie osobie, która wsparła całe to przedsięwzięcie. Reakcja była zaskakująca: "Przecież oni wcale nie są biedni! Moim zamiarem było pomóc biednym!" Próbowałem wyjaśnić, że na zdjęciu są już w nowych ubraniach a te markowe z nich wcale nie są kupione w markowym sklepie, tylko na bazarze z podróbkami, których w Iraku jest pełno. Ponieważ moje wyjaśnienia nie zostały przyjęte, zwróciłem kwotę wpłaconego wcześniej wsparcia tej osobie, a ona je przyjęła. To też jeden aspekt rzeczywistości związanej z niesieniem ludziom pomocy.
Czasem możemy w naszym życiu być unieruchomieni, siedząc przed komputerem czy telewizorem, a jest nam wówczas niełatwo zrozumieć, jak rozległym, głębokim i niejednoznacznym często tematem jest wyzwanie niesienia realnego wsparcia i zmiany doświadczającym dramatycznej codzienności życia. Istnieje pokusa, by spędzić swoje życie w "trybie obserwatora", oglądając życie przez okno, obserwując, co się dzieje na zewnątrz. Naszym oknem może być telewizor czy komputer, dlatego też tak modne stały się seriale, ponieważ jest to życie cudzym życiem.
Jednak dopiero, kiedy przestaniemy żyć życiem innych, ale sami włączymy się w niesienie pomocy, zaangażujemy się w życie drugiego człowieka, wówczas zrozumiemy jak złudną rzeczą jest ocena, krytyka tego, co tylko widzimy, ale w czym nie jesteśmy. Bycie takim bezrefleksyjnym obserwatorem może prowadzić do oceniania, krytykowania i odrzucania czegoś, co w rzeczywistości jest zupełnie inne, dużo bardziej złożone niż naszywka Addidasa na bluzie. Nasze wyobrażenie tego, czym są realne potrzeby oraz czym jest prawdziwa pomoc może zamknąć nas na wyjaśnienie tej obcej nam rzeczywistości, na poszerzenie naszego zrozumienia i oglądu świata, a nawet pozbawić nas przywileju służenia innym tym, co posiadamy.
Kiedyś kilkoro przyjaciół przyniosło do Jezusa swego sparaliżowanego przyjaciela. Jezus uzdrowił go, wcześniej odpuszczając mu grzechy, co wywołało "święte oburzenie" w przyglądającej się całemu zajściu grupie faryzeuszy. Ewangelista Marek zapisał, iż faryzeusze "siedzieli i myśleli". To "siedzenie i myślenie" spowodowało ich paraliż, ponieważ skrytykowali, ocenili i osądzili sytuację, która miała miejsce. Wydarzyła się rzecz paradoksalna: człowiek sparaliżowany został uzdrowiony i zaczął chodzić, a ludzie zdrowi na skutek swojego "siedzenia i myślenia" doznali "paraliżu serca".
Dlatego Chrystus kieruje do nas także dzisiaj wezwanie, abyśmy nie "siedzieli i myśleli", unieruchomieni ciasnotą naszego serca, ale "wstali i chodzili", udając się również do życia innych ludzi, przynosząc tam realną zmianę i pomoc.
Radosław Siewniak - założyciel i prezes Stowarzyszenia Do Źródła, ewangelista i nauczyciel Słowa Bożego. Publicysta, autor książki "Prawda głodna odwagi". Głosił w wielu miejscach w Polsce oraz za granicą (Stany Zjednoczone, Austria, Czechy, Norwegia). Z zawodu fizjoterapeuta. W wolnym czasie podróżuje i czyta książki
Skomentuj artykuł