Różne poziomy zrozumienia

Różne poziomy zrozumienia
(fot. EPA/Claudio Peri)

Jezus różnicował sposób i język nauczania. Do jednych mówił tylko w przypowieściach, innym szczegółowo i precyzyjnie je wyjaśniał. Nie było w tym niczego nadzwyczajnego. Istnienie różnych poziomów zrozumienia nie jest i nigdy nie było tajemnicą.

Norwid był mądrym człowiekiem. Wiedział. Dlatego zamieścił na samym początku zbioru "Vade-mecum" rzecz zatytułowaną "Za wstęp. Ogólniki", w której nie tylko odnotował, iż wiosną życia wolno mówić "duchowi Artyście" tylko, że "Ziemia jest krągła -- jest kulista!", za to jesienią dodawać trzeba "U biegunów -- spłaszczona nieco...", ale też konkludował następująco:

"Ponad wszystkie wasze uroki --
Ty! poezjo, i ty, wymowo --
Jeden wiecznie będzie wysoki:
* * * * * * * * * * * * * * * *
Odpowiednie dać rzeczy słowo!".

DEON.PL POLECA

Wspomniany utwór przyszedł mi na myśl w kontekście dwóch wiadomości.

Pierwsza z nich mówi o tym, że z oficjalnej strony internetowej Stolicy Apostolskiej usunięto rozmowę założyciela dziennika "La Repubblica" Eugenio Scalfariego z papieżem Franciszkiem. "Wywiad jest wiarygodny w sensie ogólnym, ale nie w poszczególnych opiniach w nim zawartych; dlatego postanowiono, że nie będzie można go przeczytać na stronie Stolicy Apostolskiej" - wyjaśniał decyzję ks. Federico Lombardi. Ksiądz rzecznik dodał, że decyzję w tej sprawie podjął watykański Sekretariat Stanu w związku z debatą na temat wartości tego tekstu oraz "nieporozumieniami", jakie wywołał, a media skrzętnie odnotowały, że Watykan przyznał, iż wywiad wywołał różnice zdań.

Druga wiadomość dotyczy kolejnego telefonu wykonanego przez biskupa Rzymu Franciszka. Z opóźnieniem wyszło na jaw, że Papież zadzwonił do włoskiego filozofa i pisarza, Maria Palmaro, który wraz z Alessandrem Gnocchim napisał serię artykułów krytycznie oceniających nowy pontyfikat. Obaj są katolickimi publicystami, a ich krytyka dotyczyła... pewnych stwierdzeń zawartych w papieskich wywiadach. W ich przekonaniu sformułowania te przyczyniały się do szerzenia moralnego i religijnego relatywizmu.

W podanej przez Radio Watykańskie informacji moją uwagę zwrócił szczegół, w którym jest mowa o rozumieniu. Włoski pisarz zapewnił Franciszka, że jego krytyczna opinia o niektórych aspektach pontyfikatu nie wynikała z braku synowskiej wierności, ale przeciwnie, była jej świadectwem. "Papież nie pozwolił mu nawet dokończyć. Oświadczył, że tak właśnie rozumiał tę krytykę, czuł, że wypływa ona z miłości. Zapewnił, że była one dla niego ważna" - podała watykańska rozgłośnia.

Gdy zaczynałem przed laty pisywać do gazet, do furii doprowadzały mnie dowody niezrozumienia lub fałszywego odbioru moich publikacji przez czytelników. Wypytywałem starszych, doświadczonych pisarzy i dziennikarzy, co robić, aby jeszcze precyzyjniej i bardziej jednoznacznie wyrażać swoje myśli. W końcu któryś z nich zlitował się nade mną, młodym adeptem sztuki układania słów i autorytatywnie zapewnił, że moja pisanina zawsze będzie odbierana na wiele sposobów, ponieważ ci, do których trafia, są różni, mają rozmaite przygotowanie, wykształcenie, stany emocjonalne, poglądy i niejednakową znajomość i swobodę posługiwania się językiem. Poza tym czytają moje wypociny w przeróżnych okolicznościach, warunkach i w świetle odmiennych doświadczeń życiowych.

Postulowane przez Norwida "odpowiednie dawanie rzeczy słowa" dziś odczytuję między innymi jako sugestię dopasowania języka nie tylko do poziomu dojrzałości twórcy, ale również jako oczekiwanie dostosowania go do konkretnego odbiorcy.

Moim zdaniem Franciszek, a wcześniej kard. Bergoglio, podejmuje wysiłek takiego dostosowywania. Wyraża się to, wedle moich obserwacji, między innymi w tym, że inaczej mówi do wierzących katolików, a inaczej do ludzi z Kościołem związanych luźno albo wcale. Problem zaczyna się wtedy, gdy przekaz, bez uwzględnienia powyższego faktu, próbują interpretować i brać do siebie ci, którzy nie są jego bezpośrednimi adresatami. W pewnym sensie, są skazani na niezrozumienie. A to może rodzić w nich poważną frustrację i irytację.

Słuchałem kiedyś poważnej listy zażaleń zgłoszonej przez czytelnika jednego z tygodników katolickich. Skarżył się, że część artykułów w czasopiśmie jest dla niego niezrozumiała. "Nie musi pan czytać wszystkich tekstów" - tłumaczyłem łagodnie. Był szczerze zdumiony, gdy dowiedział się, że w gazecie mogą się znaleźć artykuły pisane nie z myślą o nim.

Jezus różnicował sposób i język nauczania. Do jednych mówił tylko w przypowieściach, innym szczegółowo i precyzyjnie je wyjaśniał. Nie było w tym niczego nadzwyczajnego. Istnienie różnych poziomów zrozumienia nie jest i nigdy nie było tajemnicą.

Myślę, że jednym z konstytutywnych elementów nowej ewangelizacji powinno być właśnie coraz lepsze dostosowywanie, coraz bardziej umiejętne dobieranie odpowiedniego języka do konkretnego adresata Dobrej Nowiny. Choć zapewne niejeden wzdrygnie się z oburzeniem, jestem przekonany, że właśnie w ramach nowej ewangelizacji trzeba jednym głosić Chrystusa za pomocą trzystu słów, których listę muszą wykuć na pamięć pracownicy niektórych tabloidów, a innym należy o Nim mówić językiem bogatym i pełnym światło-cienia, którego sam Cyprian Kamil Norwid by się nie powstydził. "Odpowiednie dać rzeczy słowo!". Odpowiednie do słuchaczy. Ale też do mówiącego.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Różne poziomy zrozumienia
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.