Różne poziomy zrozumienia

(fot. EPA/Claudio Peri)

Jezus różnicował sposób i język nauczania. Do jednych mówił tylko w przypowieściach, innym szczegółowo i precyzyjnie je wyjaśniał. Nie było w tym niczego nadzwyczajnego. Istnienie różnych poziomów zrozumienia nie jest i nigdy nie było tajemnicą.

Norwid był mądrym człowiekiem. Wiedział. Dlatego zamieścił na samym początku zbioru "Vade-mecum" rzecz zatytułowaną "Za wstęp. Ogólniki", w której nie tylko odnotował, iż wiosną życia wolno mówić "duchowi Artyście" tylko, że "Ziemia jest krągła -- jest kulista!", za to jesienią dodawać trzeba "U biegunów -- spłaszczona nieco...", ale też konkludował następująco:

"Ponad wszystkie wasze uroki --
Ty! poezjo, i ty, wymowo --
Jeden wiecznie będzie wysoki:
* * * * * * * * * * * * * * * *
Odpowiednie dać rzeczy słowo!".

DEON.PL POLECA

Wspomniany utwór przyszedł mi na myśl w kontekście dwóch wiadomości.

Pierwsza z nich mówi o tym, że z oficjalnej strony internetowej Stolicy Apostolskiej usunięto rozmowę założyciela dziennika "La Repubblica" Eugenio Scalfariego z papieżem Franciszkiem. "Wywiad jest wiarygodny w sensie ogólnym, ale nie w poszczególnych opiniach w nim zawartych; dlatego postanowiono, że nie będzie można go przeczytać na stronie Stolicy Apostolskiej" - wyjaśniał decyzję ks. Federico Lombardi. Ksiądz rzecznik dodał, że decyzję w tej sprawie podjął watykański Sekretariat Stanu w związku z debatą na temat wartości tego tekstu oraz "nieporozumieniami", jakie wywołał, a media skrzętnie odnotowały, że Watykan przyznał, iż wywiad wywołał różnice zdań.

Druga wiadomość dotyczy kolejnego telefonu wykonanego przez biskupa Rzymu Franciszka. Z opóźnieniem wyszło na jaw, że Papież zadzwonił do włoskiego filozofa i pisarza, Maria Palmaro, który wraz z Alessandrem Gnocchim napisał serię artykułów krytycznie oceniających nowy pontyfikat. Obaj są katolickimi publicystami, a ich krytyka dotyczyła... pewnych stwierdzeń zawartych w papieskich wywiadach. W ich przekonaniu sformułowania te przyczyniały się do szerzenia moralnego i religijnego relatywizmu.

W podanej przez Radio Watykańskie informacji moją uwagę zwrócił szczegół, w którym jest mowa o rozumieniu. Włoski pisarz zapewnił Franciszka, że jego krytyczna opinia o niektórych aspektach pontyfikatu nie wynikała z braku synowskiej wierności, ale przeciwnie, była jej świadectwem. "Papież nie pozwolił mu nawet dokończyć. Oświadczył, że tak właśnie rozumiał tę krytykę, czuł, że wypływa ona z miłości. Zapewnił, że była one dla niego ważna" - podała watykańska rozgłośnia.

Gdy zaczynałem przed laty pisywać do gazet, do furii doprowadzały mnie dowody niezrozumienia lub fałszywego odbioru moich publikacji przez czytelników. Wypytywałem starszych, doświadczonych pisarzy i dziennikarzy, co robić, aby jeszcze precyzyjniej i bardziej jednoznacznie wyrażać swoje myśli. W końcu któryś z nich zlitował się nade mną, młodym adeptem sztuki układania słów i autorytatywnie zapewnił, że moja pisanina zawsze będzie odbierana na wiele sposobów, ponieważ ci, do których trafia, są różni, mają rozmaite przygotowanie, wykształcenie, stany emocjonalne, poglądy i niejednakową znajomość i swobodę posługiwania się językiem. Poza tym czytają moje wypociny w przeróżnych okolicznościach, warunkach i w świetle odmiennych doświadczeń życiowych.

Postulowane przez Norwida "odpowiednie dawanie rzeczy słowa" dziś odczytuję między innymi jako sugestię dopasowania języka nie tylko do poziomu dojrzałości twórcy, ale również jako oczekiwanie dostosowania go do konkretnego odbiorcy.

Moim zdaniem Franciszek, a wcześniej kard. Bergoglio, podejmuje wysiłek takiego dostosowywania. Wyraża się to, wedle moich obserwacji, między innymi w tym, że inaczej mówi do wierzących katolików, a inaczej do ludzi z Kościołem związanych luźno albo wcale. Problem zaczyna się wtedy, gdy przekaz, bez uwzględnienia powyższego faktu, próbują interpretować i brać do siebie ci, którzy nie są jego bezpośrednimi adresatami. W pewnym sensie, są skazani na niezrozumienie. A to może rodzić w nich poważną frustrację i irytację.

Słuchałem kiedyś poważnej listy zażaleń zgłoszonej przez czytelnika jednego z tygodników katolickich. Skarżył się, że część artykułów w czasopiśmie jest dla niego niezrozumiała. "Nie musi pan czytać wszystkich tekstów" - tłumaczyłem łagodnie. Był szczerze zdumiony, gdy dowiedział się, że w gazecie mogą się znaleźć artykuły pisane nie z myślą o nim.

Jezus różnicował sposób i język nauczania. Do jednych mówił tylko w przypowieściach, innym szczegółowo i precyzyjnie je wyjaśniał. Nie było w tym niczego nadzwyczajnego. Istnienie różnych poziomów zrozumienia nie jest i nigdy nie było tajemnicą.

Myślę, że jednym z konstytutywnych elementów nowej ewangelizacji powinno być właśnie coraz lepsze dostosowywanie, coraz bardziej umiejętne dobieranie odpowiedniego języka do konkretnego adresata Dobrej Nowiny. Choć zapewne niejeden wzdrygnie się z oburzeniem, jestem przekonany, że właśnie w ramach nowej ewangelizacji trzeba jednym głosić Chrystusa za pomocą trzystu słów, których listę muszą wykuć na pamięć pracownicy niektórych tabloidów, a innym należy o Nim mówić językiem bogatym i pełnym światło-cienia, którego sam Cyprian Kamil Norwid by się nie powstydził. "Odpowiednie dać rzeczy słowo!". Odpowiednie do słuchaczy. Ale też do mówiącego.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Różne poziomy zrozumienia
Komentarze (30)
T
Teo
22 listopada 2013, 09:48
Dokładnie tak. A tak poza tym: jeśli chodzi o ewangelizację, to przecież nie chodzi w niej o to by przekonywać kogokolwiek do racji jaką usiłuje włożyć do głów wiernym Kościół. Chodzi o to, by zachęcić do nawiązania relacji z Bogiem - takiej relacji, która przemienia życie. ... ... Moja wypowiedź wychodziła z trochę innego punktu. Nie podważałem konieczności  głoszenia nauki KK. Jest to rozwinięcie nauki Ewangelii i jako takie powinniśmy je głosić i go bronić, ale jest oczywiście pytanie o formę, w jakiej to robimy. Osobiście absolutnie nie zgadzam się z podejściem "Kościoła wycofanego" (koncepcje T. de Chardine'a), który nie głosi, tylko pokazuje i to tak, żeby przypadkiem kogoś nie razić. Po prostu rozróżniłem to, co jest nauką KK, od tego, co jest przypadkową wypowiedzią lub zachowaniem papieża. Zresztą, tylko takie podejście pozwala zrozumieć historię papiestwa. Z drugiej strony, nie podważa to wcale nieomylności papieża, ani jego roli piotrowej.
PA
Papież antysemita?
22 listopada 2013, 03:36
Mniej kombinowania, daremnych prób przypodobania się wszystkim - więcej zwyczajnego szacunku do słowa (Słowa) i odbiorcy (nieprecyzyjne, niechlujne słowo jest obrazą).  w świecie pełnym dziś chaosu aksjologicznego - np. co ma znaczyć taka wypowiedź i do kogo była kierowana: "Nauka Kościoła jest znana, a ja jestem synem Kościoła i nie ma potrzeby mówić o tym bez przerwy" albo taki gest - na filmie z Grot Watykańskich widzimy Franciszka, który całuje ministranta i pyta go: Czy skleiły ci się dłonie? Zobaczmy... po czem rozłącza je i mówi: A już myślałem, że użyłeś kleju. Czy to ma być szacunek dla osoby okazującej swą pobożność ? [url]http://www.youtube.com/watch?v=GGmSauE50bQ[/url] ...Okazuje się, że jednak są świętości których naruszenie wywołuje dzisiaj u Franciszka jednoznaczne (zrozumiałe dla wszystkich!) nazywanie rzeczy po imieniu. Mimo, że "Nauka Kościoła jest znana, a ja jestem synem Kościoła i nie ma potrzeby mówić o tym bez przerwy" Papież potępił antysemicki eksces [url]http://www.deon.pl/religia/serwis-papieski/aktualnosci-papieskie/art,1139,papiez-potepil-antysemicki-eksces-w-buenos-aires.html[/url] Pomijając taki drobny szczegół, że okolicznościowa akademia rocznicowa nie była żadnym nabożeństwem a tym bardziej Mszą świętą warto zauważyć, że odmawianie przez wiernych katolików na głos modlitwy różańcowej w katolickiej archikatedrze jest określane mianem agresji, nietolerancji i zachowania wojowniczego. Tylko dlaczego Ojciec święty chce to przezwyciężać? Z kim On chce walczyć? Ze swoim Przełożonym i z Jego Matką? Czyżbyśmy mieli papieża antysemitę?
Q
quavasaki
22 listopada 2013, 01:57
Przyrównywanie krętactwa modernistów - w tym Bergoglio, jego mistrzów i popleczników - do postawy Chrystusa Pana atakowanego przez przywódców żydowskich, czyli praojców obecnego talmudyzmu, tak bardzo hołubionego przez Bergoglio, to nie tylko przewrotny przekręt, lecz wierutne bluźnierstwo. ... Buuhaha!!! To nie tylko przewrotny przekręt, ale też nadinterpretacja polegająca na całkowicie nie znanej i nieuzasadnionej mutacji ideologicznej i biblijnej. Tak to jest, kiedy się pisze bez serca, wtedy zda się to psu na budę.
S
Stark
21 listopada 2013, 19:44
Idąc tokiem myślenia autora nie dziwię się że wielu proboszczów mówi do wiernych w swych parafiach językiem plebana. Wciąż im się wydaje że mają przed sobą maluczkich o móżdżkach ptasich i plotą nie myśląc o tym czy to co mówią ma jakikolwiek odnośnik do nauki KK.Tak już chyba pozostanie. Chyba że wprowadzi się homilie dla lepiej lub mniej rozumiejących.
S
Słaba
21 listopada 2013, 18:46
Różnicowanie sposobu i języka nauczania nie może wpływać na treść samego nauczania. W przeciwnym razie staje się relatywizowaniem samej Objawionej Prawdy! Opisać tutaj proszę budowę atomu. (serio mówię)
C
carisma
21 listopada 2013, 18:38
Różnicowanie sposobu i języka nauczania nie może wpływać na treść samego nauczania. W przeciwnym razie staje się relatywizowaniem samej Objawionej Prawdy!
W
wkurzonyduch
21 listopada 2013, 16:36
odczepcie się od Papieża Franciszka! jak nie chcecie go słuchać, to nie słuchajcie, ale nie przeszkadzajcie innym! wstrętni faryzeusze myślą, że są lepsi od Papieża i będą go krytykować, pouczać i porównywać z innymi. Boicie się, że jak byście wy albo inni zmieniali swoje myślenie zgodnie z naukami Papieża, to pójdziecie do piekła? I wy się nazywacie katolikami??
T
tutejszy
21 listopada 2013, 16:27
Lula nie karm trolla bo to prostak.
L
lula
21 listopada 2013, 16:15
ojej, pan Jazmig podpisuje się "semper idem"... i zapewne nie tylko tak, zapewne czasem i jazg... i jeszcze inaczej... Multiplikacja bytów ma sprzyjać wrażeniu, że ludzi na podobnym poziomie jest więcej... a to przecież niemożliwe, by tak genialnych komentatorów było więcej...
jazmig jazmig
21 listopada 2013, 16:10
@doktorek hoc hoc Schodząc na bardzo niski poziom, chyba niezbędny w tym przypadku, powiedz do swojego kolegi "stary, idziemy dzisiaj na piwo", a potem powiedz to do atrakcyjnej, nieznajomej kobiety, może zmieniając tylko płeć przymiotnika. Poza tym, pewnym to możesz być co najwyżej tego, że umrzesz, a i to nie jest przesądzone. ... Jesteś na swoim normalnym poziomie, nie zszedłeś niżej, bo to jest niemożliwe. Niżej nie ma niczego. Poproś syna, albo  córkę sąsiada, któzy chodzą do gimnazjum lub kończą podstawówkę, żeby ci wytłumaczyli, co napisałem, bo nie ogarniasz swoim rozumkiem. Dzieci mają dar tłumaczenia tekstów innym dzieciom w sposób dla dzieci zrozumiały, dlatego jest szansa, że zrozumiesz. Jeżeli nie zrozumiesz, wracaj do przedszkola.
R
rafi
21 listopada 2013, 15:16
@jazg Nie wiem, zwróć się do Stolicy Apostolskiej o wyjaśnienia, nie snuj tutaj domysłów. Nawet jeśli, to takich ludzi wybiera Bóg.
SI
semper idem
21 listopada 2013, 15:01
pseudotutejszy: Wg mnie zdaniem autora papież mówi inaczej do ateistów, a inaczej do księży. To rozsądne. Zdaje się, że wg Ciebie matematyki należy nauczać tak samo na uniwersytecie, jak i w podstawówce. ... Problem w tym, że Bergoglio raz głosi, że 2 + 2 = 3, innym razem = 4,5 a jeszcze innym razem że = 345135....
T
tutejszy
21 listopada 2013, 14:50
@ jazg Trudno nie odnieść wrażenia, że masz złą wolę: Nie było tak świetnie. JPII mówił, żeby przestali klaskać, a zaczęli słuchać. Nie słuchali, to nie było problemów ze złym rozumieniem. Ano właśnie, jak nie słyszeli, to problem nie istniał. Franciszka słyszą i zdaniem autora nie rozumieją i to jest problem. Wg mnie zdaniem autora papież mówi inaczej do ateistów, a inaczej do księży. To rozsądne. Zdaje się, że wg Ciebie matematyki należy nauczać tak samo na uniwersytecie, jak i w podstawówce. Poza tym, jeśli nauczyciel mówi i nikt go nie słucha, to nie tylko nie jest rozumiany, ale nawet ignorowany. Niestety, ale nauczanie JP2 i B16 było ignorowane, również, a może zwłaszcza przez "prawdziwych" katolików. Być może takim "prawdziwym" katolikom trzeba wstrząsu z rąk Franciszka, żeby mogli uniknąć piekła za pychę. Być może bronią się przed tym, przyzwyczajeni do ciepełka moralnego marazmu.
21 listopada 2013, 14:21
@rFI ... Do tego czychanie na potknięcia: tutaj, jak to prawdziwe czy wyimaginowane z artykułem, a w przypadku Jezusa - różne podchwytliwe pytania. Jezusa nie atakowali przecież poganie, ani jakieś środowiska "masońskie, libertyńskie, ateistyczne", tylko właśni ziomale. To jest pytanie dla każdego z nas: jeśli w czyimś zachowaniu nas coś uwiera, to czy będziemy go atakować, czy może zastanowimy się nad samym sobą? ... Artykuł wycofał Watykan, którym rządzi Franciszek. Zatem to jego podwałdni zauważyli, że wywiad zawiera błędy na tyle poważne, iż należy go usunąć w całości. Nie wierzę, że zrobili to bez jego zgody. Gdyby były to drobnostki, to wystarczyloby sprostowanie lub komentarz do wywiadu.
SS
sic sic non non
21 listopada 2013, 12:48
ad "rafi" Uprawiasz perfidną manipulację. Poczytaj sobie chociażby Ewangelię św. Mateuszową 5,37. Przyrównywanie krętactwa modernistów - w tym Bergoglio, jego mistrzów i popleczników - do postawy Chrystusa Pana atakowanego przez przywódców żydowskich, czyli praojców obecnego talmudyzmu, tak bardzo hołubionego przez Bergoglio, to nie tylko przewrotny przekręt, lecz wierutne bluźnierstwo.
R
rafi
21 listopada 2013, 11:45
Problem z papieżem Franciszkiem jest taki że jego postawa godzi w postawy niektórych ludzi w samym Kościele. Bo na początek zrezygnował z apartamentu, a potem mnóstwo jego słów, o antyklerykaliźmie, o wyrzeczeniu się światowości, o wilkach w owczej skórze, do tego fakt że zachwycają się nim media - to wszystko sprawia że papież staje się nie lubiany w pewnych kościelnych kręgach. Wypisz-wymaluj sytuacje z Ewangelii, gdy zarzucano Jezusowi że łamie szabat, jest "przyjacielem celników i grzeszników", a o ludziach którzy mówili dobrze o Jezusie mówiono - "przeklęci, nie znają Prawa". Do tego czychanie na potknięcia: tutaj, jak to prawdziwe czy wyimaginowane z artykułem, a w przypadku Jezusa - różne podchwytliwe pytania. Jezusa nie atakowali przecież poganie, ani jakieś środowiska "masońskie, libertyńskie, ateistyczne", tylko właśni ziomale. To jest pytanie dla każdego z nas: jeśli w czyimś zachowaniu nas coś uwiera, to czy będziemy go atakować, czy może zastanowimy się nad samym sobą?
21 listopada 2013, 10:46
JPII i BXVI nie mieli tego rodzaju problemów. Ludzie ich rozumieli bez względu na to, jak formułowali swoje wypowiedzi. Nie było tak świetnie. JPII mówił, żeby przestali klaskać, a zaczęli słuchać. Nie słuchali, to nie było problemów ze złym rozumieniem.  ... Ano właśnie, jak nie słyszeli, to problem nie istniał. Franciszka słyszą i zdaniem autora nie rozumieją i to jest problem.
R
rafi
21 listopada 2013, 10:17
Co do Franciszka, jest to człowiek, jak i my. Ma swoje dobre strony, ale i jak widać słabe. Jemu potrzebna jest nasza modlitwa, a nie apologetyka wszystkiego, cokolwiek zrobi. To ostatnie byłoby zaklamywaniem prawdy o nim, i o człowieku w ogólności. Dokładnie tak. A tak poza tym: jeśli chodzi o ewangelizację, to przecież nie chodzi w niej o to by przekonywać kogokolwiek do racji jaką usiłuje włożyć do głów wiernym Kościół. Chodzi o to, by zachęcić do nawiązania relacji z Bogiem - takiej relacji, która przemienia życie. Tutaj kardynalną rolę odgrywa świadectwo: jaka jest moja relacja z Bogiem i jak Bóg przemienił moje życie. To może być świadectwo słowami, ale również zachowaniem. Myślę że tutaj sprawą drugorzędną jest, jak się zostanie odebranym. Najważniejsze jest być sobą. Zachowania papieża to też jest jakieś świadectwo jego wiary. Każdy daje sobą świadectwo, swojej wiary albo czasami niewiary...
Jadwiga Krywult
21 listopada 2013, 09:24
JPII i BXVI nie mieli tego rodzaju problemów. Ludzie ich rozumieli bez względu na to, jak formułowali swoje wypowiedzi. Nie było tak świetnie. JPII mówił, żeby przestali klaskać, a zaczęli słuchać. Nie słuchali, to nie było problemów ze złym rozumieniem. 
T
Teo
21 listopada 2013, 07:55
Jakiś czas temu zmarła dziennikarka Oriana Fallaci, lewicowo nastawiona, wręcz skrajnie. Umiała zrobić z rozmówcy zupełnego idiotę. Do jej największych sukcesów tego rodzaju należały wywiady np. Bushem, ale i Wałęsą. Zrobiła bardzo wiele wywiadów ze światowymi przywódcami. Wielu do końca życia ich żałowało. Rozmawiała też z JPII. Wyszedł z tego jednak bardzo interesujący, budujący dla wiernych i ciekawy dla niewierzących wywiad o problemach współczesności, wierze i roli Koscioła. I to pomimo skrajnie lewicowego nastawienia dziennikarki i jej umiejętności zapędzania rozmówcy w kozi róg. A więc można mówić jednoznacznie i zrozumiale, ale musi być odpowiednia duchowa, teologiczna i intelektualna podstawa. Co do Franciszka, jest to człowiek, jak i my. Ma swoje dobre strony, ale i jak widać słabe. Jemu potrzebna jest nasza modlitwa, a nie apologetyka wszystkiego, cokolwiek zrobi. To ostatnie byłoby zaklamywaniem prawdy o nim, i o człowieku w ogólności.
D
doktorek
21 listopada 2013, 07:46
Miałby ksiądz rację, gdby nie jeden drobny fakt: JPII i BXVI nie mieli tego rodzaju problemów. Ludzie ich rozumieli bez względu na to, jak formułowali swoje wypowiedzi.     @jazmig - jesteś tego pewien? ... Tak, jestem tego pewien. Wpadłem tylko na chwilę, ale, krótko mówiąc, przeżuj może te słowa kilka razy, a potem je wypluj. Świadczą o czymś bardzo dla Ciebie niepochlebnym. Schodząc na bardzo niski poziom, chyba niezbędny w tym przypadku, powiedz do swojego kolegi "stary, idziemy dzisiaj na piwo", a potem powiedz to do atrakcyjnej, nieznajomej kobiety, może zmieniając tylko płeć przymiotnika. Poza tym, pewnym to możesz być co najwyżej tego, że umrzesz, a i to nie jest przesądzone.
D
doktorek
21 listopada 2013, 07:36
Dobrze napisane. Ze względu na moje wykształcenie i talent dany od Boga, wstrząsnął mną wcale nie wywiad dla "La Repubblica", tylko fakt jego usunięcia. Ale teraz widzę to w jeszcze szerszym kontekście. Dziękuję.
jazmig jazmig
21 listopada 2013, 07:29
Miałby ksiądz rację, gdby nie jeden drobny fakt: JPII i BXVI nie mieli tego rodzaju problemów. Ludzie ich rozumieli bez względu na to, jak formułowali swoje wypowiedzi. @jazmig - jesteś tego pewien? ... Tak, jestem tego pewien.
21 listopada 2013, 00:44
Miałby ksiądz rację, gdby nie jeden drobny fakt: JPII i BXVI nie mieli tego rodzaju problemów. Ludzie ich rozumieli bez względu na to, jak formułowali swoje wypowiedzi. @jazmig - jesteś tego pewien?
MK
mniej kombinowania !
21 listopada 2013, 00:23
Mniej kombinowania, daremnych prób przypodobania się wszystkim - więcej zwyczajnego szacunku do słowa (Słowa) i odbiorcy (nieprecyzyjne, niechlujne słowo jest obrazą).  w świecie pełnym dziś chaosu aksjologicznego - np. co ma znaczyć taka wypowiedź i do kogo była kierowana: "Nauka Kościoła jest znana, a ja jestem synem Kościoła i nie ma potrzeby mówić o tym bez przerwy" albo taki gest - na filmie z Grot Watykańskich widzimy Franciszka, który całuje ministranta i pyta go: Czy skleiły ci się dłonie? Zobaczmy... po czem rozłącza je i mówi: A już myślałem, że użyłeś kleju. Czy to ma być szacunek dla osoby okazującej swą pobożność ? [url]http://www.youtube.com/watch?v=GGmSauE50bQ[/url]
Z
zniesmaczona
20 listopada 2013, 18:25
 inaczej mówi do wierzących katolików, a inaczej do ludzi z Kościołem związanych luźno albo wcale. Problem zaczyna się wtedy, gdy przekaz, bez uwzględnienia powyższego faktu, próbują interpretować i brać do siebie ci, którzy nie są jego bezpośrednimi adresatami. Nie byłoby problemu, gdyby zamiast kombinować zastosował się do rady Jezusa: tak niech znaczy tak ,a nie niech znaczy nie.
jazmig jazmig
20 listopada 2013, 18:08
Miałby ksiądz rację, gdby nie jeden drobny fakt: JPII i BXVI nie mieli tego rodzaju problemów. Ludzie ich rozumieli bez względu na to, jak formułowali swoje wypowiedzi. Jeżeli o tej samej sprawie mówię komuś, kto ją zna doskonale, a potem temu, który ma o niej mgliste pojęcie, to mówię to samo, chociaż na różne sposoby. Najwyraźniej papież Franciszek ma z tym problemy.
T
Teo
20 listopada 2013, 17:45
Tak sobie myślę, że Kościół w Polsce musi się pogodzić z faktem odejścia JPII, a właściwe zrozumienie tego faktu będzie to dla niego z wielką korzyścią. Do ludzi kościoła dotarło to, że umarł, ale raczej nie rozumieją konsekwencji tego faktu. Wydaje im się z wielu względów, że ten pontyfikat był czymś normalnym, jednym z wielu pontyfikatów. Ale absolutnie nie był. Papiestwo zostało podniesione do rangi i roli, jakiej wcześniej nie miało i to po pontyfikatach, kiedy kościół przeżywał coraz większe trudności. Ustąpienie BXVI pewnie nie miałoby miejsca, gdyby nie ten nowy wymiar i waga papiestwa. To sobie trzeba uświadomić dziękując Bogu za Jana Pawła II i przede wszystkim wracając do jego spuścizny. Bóg nie jest jakimś kuglarzem, który bawi nas kolejnymi superlatywami, kolejnym naj-pontyfikatem. My Polacy mamy tu szczególne zadanie przyjęcia nauczania JPII i wprowadzenia go w życie. Bożym celem na pewno nie było, żebyśmy oddali pisma JPII na makulaturę, bo pojawił się nowy, jeszcze bardzie interesujący papież.
TR
Tomek Romaniuk
20 listopada 2013, 17:31
Hmmmmm, ale jednak wywiady z poprzednimi papieżami takich kontrowersji nie powodowały, wręcz przeciwnie, wiernym służyły za wyjaśnienie. Nie mówiąc już o usuwaniu ich ze stron internetowych. ... Ale też wcześniej ludzie nie czuli, że wypowiedzi tak łatwo do nich przemawiają i że są tak proste do zrozumienia i przyswojenia. Coś za coś.
T
Teo
20 listopada 2013, 17:16
Hmmmmm, ale jednak wywiady z poprzednimi papieżami takich kontrowersji nie powodowały, wręcz przeciwnie, wiernym służyły za wyjaśnienie. Nie mówiąc już o usuwaniu ich ze stron internetowych. A ja ma swoje wyjaśnienie: papież popełnia błędy i nie jest we wszystkim nieomylny. Jest nieomylny w sprawach wiary i moralności, kiedy mówi z urzędu - zgodnie z nauczaniem KK. Ważne jest jednak, żeby z czasem błędów coraz mniej i dobrał sobie odpowiednich doradców. W historii byli różni papieże i święci i nieświęci (mówiąc oględnie), i wielcy i mniej wielcy, a mimo to Łódź Piotrowa płynęła, płynie i będzie płynąć aż do skończenia świata.