Rozsądny głos biskupa Rysia

Rozsądny głos biskupa Rysia
Dariusz Piórkowski SJ

W ostatnim czasie padło już tyle słów, słusznych i niesłusznych, na temat tzw. "ideologii gender", że straciłem już nadzieję na usłyszenie czegoś budującego. Nadzieja powinna jednak umierać ostatnia albo najlepiej wcale.

Właśnie dzisiaj przeczytałem jeden z najbardziej rozumnych głosów, na jaki do tej pory udało mi się natknąć. A jest nim krótki tekst ks. bpa Grzegorza Rysia "Trzy pytania o gender" zamieszczony w najnowszym numerze "Tygodnika Powszechnego". Tekst ten trafia w samą dziesiątkę.

W sumie osnową krótkiej wypowiedzi, a raczej serii pytań, bpa Rysia jest jedna kwestia: czy i do jakiego stopnia bieg czasu, kultura, rozwój człowieka i nauki wpływają na rozumienie i interpretację prawa naturalnego. Zdaje się, że o to głównie kruszy się kopie w sprawie gender.

To ogólne pytanie biskup kieruje do dwóch grup: tej, dla której "gender jest synonimem i dowolnie konfigurowanym zbiorem wszelkiego zła", a następnie do zwolenników gender, którzy demonizują i postponują kulturę. Na końcu biskup Ryś zaprasza obie strony do konstruktywnego dialogu. Wiele wskazuje na to, że tu nie chodzi nawet o skrajnych przedstawicieli genderyzmu, ale o tych, którzy słowem "gender" walą na oślep jak maczugą.

DEON.PL POLECA

Moim zdaniem, genialny jest już sam punkt wyjścia: postawienie pytań, próba poszukiwania odpowiedzi, myślenie, ustalenie pojęć, zanim zacznie się z obu stron ciskać gromy i wyklinać przeciwnika. W końcu za każdą ideologią stoi jakiś człowiek.  

Przypomnijmy, że według św. Tomasza z Akwinu prawo naturalne jest "uczestnictwem prawa wiecznego w rozumnym stworzeniu". Prawo Boże jest oczywiście niezmienne, ale nasze rozumienie tego prawa nie.

Dlatego św. Tomasz z Akwinu rozróżnia w prawie naturalnym zasady pierwszorzędne, które nigdy nie mogą ulec zmianie oraz drugorzędne, które mogą być zmienione. I to na dwa sposoby. Najpierw przez dodanie czegoś do nich przez prawo boskie czy ludzkie, by polepszyć życie ludzkie. Na przykład, jeszcze 80 lat temu przeszczep organów ciała, jak serce i wątroba, postrzegane było jako działanie wbrew prawu naturalnemu. Bo w ten sposób pozbawiało się organizm jego "integralności" , okaleczało się je, a i często ciało, do którego sie przeszczepiało organ zazwyczaj go "odrzucało". Miało to świadczyć o "nienaturalności" transplantacji. I oto nagle Jan Paweł II nazwał oddawanie organów, by ratować ludzkie życie, "heroizmem", motywowanym miłością bliźniego.

Drugą modyfikacją prawa jest usunięcie tego, co przestaje być z prawa naturalnego, a co pierwotnie było w prawie naturalnym. Na przykład, gdyby upierać się przy absolutnej niezmienności wszystkich zasad prawa naturalnego, to działaniem wbrew temu prawu byłoby dziewictwo, ponieważ jednym z podstawowych reguł prawa naturalnego jest zrodzenie i wychowanie potomstwa. Bo tak właśnie skonstruowany jest człowiek. Na upartego można by posądzić Jezusa, że łamie zasady prawa naturalnego...

Zresztą, sam Jezus nie wszystko od razu wyłożył apostołom na tacy, bo "nie mogli jeszcze znieść", a więc zakładał, że musieli do tego dojrzeć. Konkretnie, potrzebowali dodatkowego oświecenia Ducha Świętego, które, jak pokazuje historia Kościoła, nie jest jednorazowym błyskiem, ale stałym towarzyszeniem Ludowi Bożemu w drodze do poznania Boga i Jego prawa.

Przecież ten sam Duch sprawia, że to, co było niemożliwe do przyjęcia przez Kościół i teologów w XIII wieku, zostało przyjęte znacznie później. Weźmy chociażby dogmat o Niepokalanym Poczęciu Matki Bożej. Dla św. Augustyna i św. Tomasza z Akwinu ta prawda była nie do zaakceptowania. (Nota bene nikt ich dzisiaj za to nie potępia!). W swojej argumentacji obaj powoływali się na świadectwo Pisma św.. Jednak w XIX wieku Kościół mimo wszystko ogłasza ten dogmat, bo potrzebował tyle czasu, aby w końcu zrozumieć głębiej ukryte przesłanie Objawienia. Czy tej prawdy nie było wcześniej w Piśmie św.? Oczywiście, że była. Tylko że Kościół nie był jeszcze w stanie jej właściwie odczytać i zinterpretować.

Zdaje się, że w kwestii "gender" różne osoby co innego rozumieją pod tym samym terminem. Jedni twierdzą, że nie istnieje płeć biologiczna z natury, płeć się tworzy lub wybiera. Inni uznają istnienie płci męskiej i żeńskiej, ale nie godzą się na pewne tradycyjne role i funkcje, które być może dzisiaj już się nie sprawdzają. Bo to że w świetle prawa naturalnego istnieje biologiczna płeć mężczyzny i kobiety, nie ulega wątpliwości. I tego akurat Kościół powinien bronić. Ale może być i tak, że ktoś pewne role społeczne utożsamia z niezmiennymi zasadami wywiedzionymi z prawa naturalnego, choć akurat te mogą podlegać zmianie. Jednak, żeby dociec, co kto ma na myśli, trzeba się wzajemnie wysłuchać i próbować zrozumieć, a nie demonizować i obrzucać błotem. I chyba tego brakuje w całym tym zamieszaniu.

Nawiasem mówiąc, ile kłótni małżeńskich, konfliktów w pracy czy w innych sytuacjach, bierze się stąd, że obie strony w rozmowie używają tego samego słowa, choć każda z nich pielęgnuje w głowie nieco inne rozumienie tego słowa. Naturalną i ludzką drogą do porozumienia jest więc spokojna i rzeczowa rozmowa, zakładająca dobrą wolę obu stron.

Biskup Grzegorz Ryś zachęca więc, aby gruntownie zastanowić się, o co toczy się cała kłótnia i walka. O pryncypia czy o rzeczy drugorzędne? Dopiero wtedy, kiedy to ustalimy, można pójść dalej.

 

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Rozsądny głos biskupa Rysia
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.