Skutki katastrofy ekologicznej odczuwają najpierw kobiety i dzieci

(fot. depositphotos.com)

Czy ktokolwiek jest zdziwiony, że tekst z "Gazety wyborczej", zawierający opowieść o kobietach, które dołączyły do Birth Strike - czyli postanowiły nie mieć dzieci z uwagi na nadciągającą katastrofę ekologiczną, wywołał ogromną ilość hejtu oraz szyderstwa? Ja na pewno nie.

Podobnie, gdy na internetowej grupie dla osób, które chcą zużywać mniej zasobów, przeczytałam post o rezygnacji z rodzicielstwa jako formie troski o planetę, wiedziałam, że nadchodzi burza - i oczywiście, nie myliłam się. Choć w kwestii dzietności dokonałam innego wyboru niż bohaterki tekstu z "GW", to sądzę, że warto, abyśmy jako katolicy postarali się zrozumieć Birth Strike na nieco głębszym poziomie.

 

Emocje wokół bezdzietności 

Cudza dzietność albo bezdzietność jest jedną z tych spraw, na temat których wielu z nas po prostu "musi" się wypowiedzieć. Analogicznie do innych kwestii związanych z ludzką sferą intymną, mamy w tym zakresie niezwykle wielu doradców, którzy chętnie wyjaśnią innym - a zwłaszcza kobietom - kiedy i ile dzieci powinny mieć. Kiedy więc w dzienniku, który już sam w sobie budzi niechęć niektórych katolików, ukazał się tekst, którego bohaterki deklarują chęć pozostania bezdzietnymi z uwagi na troskę o planetę oraz lęk o przyszłość potencjalnego potomstwa, siła wybuchu negatywnych reakcji omal nie zmiotła mnie z powierzchni ziemi. Momentalnie powołano się na konieczność posiadania dzieci w imię dawania oporu "islamizacji" ("bo tam nie ma takich głupot, a kobiety po prostu rodzą!"), instynkt macierzyński, (który przecież "obudzi się, ale będzie wtedy za późno"), a także - bo jakże by inaczej - teorie o spiskach i lewackiej ideologii. Czyli, podsumowując, fakt niechęci do posiadania dzieci przez grono kobiet (sądzę, że płeć jest tutaj ważna) stał się kolejnym triggerem, który wyzwolił nasze głęboko zakorzenione lęki i obsesje.

There is enough for everybody's need and not for anybody's greed

Szanowni Czytelnicy, być może zastanawiacie się, czy przypadkiem nie pomyliły mi się media - w pierwszej części tekstu nie było mowy o katolickiej nauce o sensie płodności i rozmnażania się. Spokojnie, proszę mi zaufać: teraz właśnie będzie o tym mowa. Otóż, jak wiemy, katolicka nauka o małżeństwie zakłada, że małżonkowie mają być otwarci na życie. Wykluczenie potomstwa może być nawet  powodem do stwierdzenia nieważności małżeństwa. Jednocześnie, ponieważ Kościół współżycie pozamałżeńskie uznaje za grzech, wizja życia w związku małżeńskim (ale także nieformalnym), z założenia bezdzietnym, nie "wpisuje się" w katolicką moralność. Zakładam, że większość z nas, katolikow, "kupuje" to nauczanie. Co więcej, osobiście jestem głęboko przekonana o tym, że to nie posiadanie dzieci jest zagrożeniem dla planety - problemem i prawdziwym skandalem jest grabież zasobów przez najbogatszą część świata, drylowanie i zatruwanie Ziemi przez "uprzywilejowaną" cześć ludności. Poza nauką katolicką, przemawiają do mnie słowa Gandhiego: "There is enough for everybody's need and not for anybody's greed". Z wymienionych powodów nie mam więc wątpliwości, czy to dobrze, że nie zrezygnowałam z rodzicielstwa dla dobra planety. Ale jednocześnie, mimo że z postawa, do której się odnoszę, nie jest czymś, co sama chciałabym zastosować, to jestem przekonana, że sam fakt, że niektórzy ludzie czują, że należy podjąć tak radykalne decyzje, powinien dać nam wszystkim do myślenia. Zmiany klimatu są faktem (niezależnie od tego, jak bardzo zaprzeczają temu niektórzy politycy). Zatrucie powietrza, gleby, pustynnienie ogromnych obszarów również dokonuje się podczas naszego życia. Kiedy my, zaangażowani internauci, raczymy młode kobiety mądrościami w stylu "musisz mieć dzieci dla przyszłości Polski!", to gdzieś, parę tysięcy kilometrów stąd, w ramionach matki umiera dziecko. Nie dzieje się to bez przyczyny - często tak tragiczne wydarzenia mają miejsce z powodu suszy, fatalnych warunków sanitarnych, braku pożywienia. Do wielu takich dramatów przyczynia się nasz antyekologiczny hedonizm.

Wycieczka do studni, która już wyschła

Nam, sytym i rozpieszczonym przez niemal nielimitowany dostęp do zasobów mieszkańcom Zachodu, trudno jest wyobrazić sobie, czym jest piesza wycieczka do studni po wodę, gdy na końcu drogi okazuje się, że ta życiodajna studnia zdążyła nagle wyschnąć. Ludziom, których największym zmartwieniem w kwestii zaopatrzenia w wodę jest to, jak ustawić jej optymalna temperaturę pod prysznicem, trudno jest również przyjąć do wiadomości, że są na świecie regiony, gdzie niemowlęta umierają z powodu zatrucia, bo ich matki, doświadczywszy problemów z laktacją, nie mają jednocześnie dostępu do świeżej wody, potrzebnej do przygotowania mleka modyfikowanego. Trudno przychodzi nam rezygnacja z zakupu modnego dodatku z sieciówki, mimo że nie trzeba wcale wiele trudu, by dowiedzieć się, że nasze trendy szale i bolerka szyją młode dziewczyny z krajów trzeciego świata za upadlające stawki, zaś wielkie fabryki dodatkowo zatruwają glebę i wodę w okolicy. W niektórych regionach świata wciąż istotnym problemem jest wysoka umieralność okołoporodowa kobiet, bo brakuje tam wykwalifikowanego personelu medycznego, leków, wody, środków czystości. Kiedy my hedonistycznie używamy sobie naszej planety, ludzie zamieszkujący ten sam glob cierpią. A z uwagi na strukturę bardziej tradycyjnych społeczeństw oraz praw biologii, w pierwszej kolejności skutki naszego nienasycenia ponoszą kobiety i dzieci. Mnie osobiście koncepcja bezdzietności z pobudek ekologicznych nie przekonuje - sądzę jednak, że z uwagi na taki, a nie inny obraz świata, powinniśmy w tego typu decyzjach zobaczyć coś więcej, niż tylko "lewacką fanaberię". Takie wypowiedzi my, chrześcijanie, możemy odczytać jako wyraz lęku i niepokoju spowodowanego istniejącymi już konsekwencjami zatrucia Ziemi i nierównomiernego podziału zasobów. Niestety, być może już za kilka dekad sami przekonamy się boleśnie, jakie są konsekwencje życia na ekologiczny kredyt. Rozkoszny, oparty na zaprzeczeniu problemom planety high life się skończy - i problemy osób zamieszkujących odległe kraje staną się również naszymi dramatami. Drwienie z osób, które obawiają się ekologicznej katastrofy nie jest ani chrześcijańskie, ani rozsądne. Trochę tego lęku powinno się udzielić także nam - pod jego wpływem warto byłoby na przykład przesiąść się z auta na rower, ograniczyć mięso i pożegnać foliowe torebki na zakupy. Nie chodzi tu przecież tylko o komfort nas samych, którym na tym pięknym (póki co) świecie zostało może kilkadziesiąt lat - jeśli bowiem chcemy, aby po nas przyszło tutaj kolejne pokolenie, musimy stworzyć mu odpowiednie warunki.

Nie bez przyczyny psychologowie i spece od dobrych manier powtarzają że dzietność i bezdzietność to sprawy bardzo osobiste. Są na tej ziemi ludzie, którzy doskonale radzą sobie z wychowaniem gromadki dzieci. Są też tacy, którzy dzieci z całego serca pragną, ale nie mogą ich mieć. Wreszcie, istnieją również osoby, które tak bardzo obawiają się ekologicznej klęski, że wolą z posiadania potomstwa zrezygnować. Nie musimy tej decyzji przyklaskiwać - warto jednak potraktować ją zwrócenie uwagi na realne problemy planety. I, być może, dzięki temu w końcu ekologicznie się opamiętać.

Angelika Szelągowska-Mironiuk - psycholog i copywriter. Wierząca i praktykująca. Prowadzi bloga katolwica.blog.deon.pl

Psycholog i copywriter. Wierząca i praktykująca. Prowadzi bloga katolwica.blog.deon.pl

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Skutki katastrofy ekologicznej odczuwają najpierw kobiety i dzieci
Komentarze (23)
Andrzej Kozak
9 września 2019, 21:10
w tym momencie to LGBT pierwszy odczuje skutki ocieplenia klimatu, na nas zawsze spada wszystko co najgorsze, juz się przyzwyczailiśmy...
Rafał Szewczyk
9 września 2019, 22:01
Taka rola zarazy
DH
Dariusz Handzel
8 września 2019, 22:20
Najgorsze jest to, że w sprawach „eko” mamy zbyt wielu idealistycznych działaczy, a za mało ludzi czynu. „Działalność Grety niesie ze sobą także skutki uboczne, polegające na odciąganiu od sprawy klimatu wszystkich tych, dla których wywyższenie 16-letniej dziewczynki do rangi symbolu walki ze zmianami klimatu wydaje się co najmniej groteskowe.” (Jakub Wiech) – polecam cały artykuł na Energetyka24.com
DD
Daniel Dramowicz
8 września 2019, 20:52
Jako katolicy zamiast wysilać się na komentarze przeczytajmy encyklikę papieża Franciszka.
7 września 2019, 10:12
Czasami odnoszę wrażenie jakby tu na Deonie jako komentatorzy udzielała się grupa Amiszy.
WDR .
7 września 2019, 15:38
To raczej nie jest możliwe, bo amisze odrzucają ten sposób komunikacji jako osłabiający więzy rodzinne (także telewizor itp.). Kupuję od nich jajka. Przepyszne.
Rafał Szewczyk
8 września 2019, 23:10
Hej Beniu, jestem amiszem i właśnie wróciłem z lasu po całym dniu ciężkiej pracy przy wyrąbie drewna. Zapaliłem lampę naftową, stłukłem żonę pogrzebaczem (profilaktycznie), zjadłem kolację i właśnie siadam w fotelu by za pomocą fal mózgowych połączyć się z deonem i pocisnąć lewaków. Jesteś pierwszym, którego dojadę. Pozdro z szałasu.
Andrzej Kozak
9 września 2019, 20:36
ja mam wrażenie że jesteś homofobem, bo A) nie jestem amiszem B) mam prawo do swojego zdania
WDR .
7 września 2019, 05:09
"Ja się modlę o to, aby wszelkiej maści lewacy przestali się rozmnażać i uwolnili nie tylko klimat ale i normalną część społeczeństwa od swej obecności" To specyficzna forma wsparcia tego strajku. Muszę jednak zwrócić uwagę na pewien ważny fakt. Ci ludzie nie potrzebują się rozmnażać, aby szerzyć swoje ideologie. Robią to, poprzez szkolne programy nauczania, popkulturę czy zmiany prawne.
IC
Iwona czaplicka
8 września 2019, 11:17
Czyli maja argumenty ktorymi przekonuja. Religia argumentow nie ma, wiec mozna tylko wyprac mozg, najlepiej dzieciom. Bardzo rzadko ateista sie nawraca - najczesciej jest to konwersja z jednej wiary na druga. Albo "pozorne nawrocenie" - czytalam o wloskim pisarzu, "nawroconym ateiscie". Tylko ze potem sie okazalo ze chodzil do szkoly katolickiej z internatem a opiekunem byl ksiadz. Wiec niemozliwe ze rodzice-ateisci do takiej szkoly go poslali. Zwykly mitoman.
Rafał Szewczyk
8 września 2019, 23:04
No patrz, taka inteligentna Pani, a życia nie rozumie. Wyjaśnię: nawet ateiści posyłają dzieci do szkół katolickich, bo... nieraz jest tam wyższy poziom niż w publicznych. Tyle.
IC
Iwona czaplicka
9 września 2019, 06:48
Ale nie do szkol z internatem gdzie opiekunem jest ksiadz. Ja bym sie bala ze dziecko bedzie zgwalcone.
Rafał Szewczyk
9 września 2019, 20:33
Ryzyko takie samo jak w każdej innej szkole z internatem. Gdybyś Ty (albo Pani Angelika) prowadziła szkołę z internatem, też bym się bał, że mi zgwałcisz dziecko.
Andrzej Kozak
9 września 2019, 20:39
wybacz droga gimnazalistko, musisz się douczyć. Nasz katolicki kościół tworzył przez lata elity społeczeństw... dokończ studia na kierunku historia, to się dowiesz. Poza tym tw popaprane fantazje o wykorzystywaniu dzieci przez kisęży zostaw na samotne noce (nie wierze że kogoś masz) i nie dziel się tym z nami.
Andrzej Kozak
9 września 2019, 20:41
podaj statysktyki odnośnie gwałtów dzieci dokonanych przez księży i dokonanych przez nauczycieli, to sobie porównamy zawistnico! my katolicy będziemy bronić naszej Matki!
AC
Artur Conan-Doyle
6 września 2019, 20:01
Ja się modlę o to, aby wszelkiej maści lewacy przestali się rozmnażać i uwolnili nie tylko klimat ale i normalną część społeczeństwa od swej obecności i swych przerażających poglądów. Uważam, że ze wszystkich sił należy promować niechęć do rozmnażania wśród neomarksistów różnej barwy, mamy obowiązek chronić klimat intelektualno-duchowo-moralny przed nimi.
A
AREK
6 września 2019, 19:55
LGBTOK -- ''Ekoludzie mają słabe geny, są mentalnie niezdolni do rozmnażania.'' Wypisz, wymaluj sprawa dotyczy gejów.
Andrzej Kozak
9 września 2019, 20:43
synu, kryptogeju, ogarnij się - gej nie może mieć dzieci z powodów biologicznych a nie mentalnych
6 września 2019, 19:00
Biadolenie i brak wdzięczności. Nie będzie żadnej katastrofy - wszyscy ci fataliści nie biorę pod uwagę wielu zmiennych, widzą tylko ułamek rzeczywistości. Klub Rzymski już dawno wieścił apokalipsę, a jakoś żyjemy. Bóg dam nam ziemię i rozum, żebyśmy się rozwijali i stawiali czoła problemom. To co się dzieje jest dobre, ubóstwa jest na świecie coraz mniej, analfabetyzm jest likwidowany, kraje niegdyś bardzo biedne (jak choćby Chiny) wychodzą z nędzy, technologia otwiera nowe możliwości. Więcej wiary i odwagi!
L
LGBTOK
6 września 2019, 17:56
niestety z autorka się nie zgodzę, co prawda mocno ona popiera lewicowy światopogląd który współdzielimy, ale słowa że czyjaś bezdzietność ma skłonić nas do refleksji ekologicznej są nie do przyjęcia. Otóż trzeba na to patrzeć inaczej. Ewolucja uczy nas że słabe geny nie są przekaazywane dalej. Ekoludzie mają słabe geny, są mentalnie niezdolni do rozmnażania. Natomiast dbać o planete trzeba, tu z autorką się zupełnie zgadzam. Ona poporstu nie rozumie jak to jest kiedy nie możesz mieć dzieci, bo jesteś gejem!
Rafał Szewczyk
6 września 2019, 15:33
Czy kogoś dziwi ociekający lewacką ideologią tekst Pani Angeliki? Mnie nie, odkąd przeczytałem jej <a href="https://zelbeton.wordpress.com/author/zelbeton/">blog Żelbeton</a> - ot pierwszy z brzegu, okraszony obscenicznym zdjęciem, wpis głosi aby wyp...ć córkę w kosmos. Autorka broni się, że to kreacja artystyczna. Serio? Po tym tekście czuję, że nie tylko. Ale w jednym z autorką się zgodzę - nie ma sensu potępiać tych kobiet, które z uwagi na "ekologię" postanowiły nie mieć dzieci. Wręcz pochwalam to zachowanie. Dzięki temu nie przekażą dalej swoich genów. Ludzkość i cała planeta odetchnęła z ulgą.
GQ
Grzegorz Q
6 września 2019, 12:27
Autorka twierdzi zatem, że te słowa "Bądźcie płodni i mnóżcie się, abyście zaludnili ziemię" stały się nieaktualne?
T
teukrosannon
6 września 2019, 18:44
Trudno abym wypowiadał się za Autorkę, ale chyba nie. A co do tych słów. Czy aby nie stało się tak, że one po prostu zostały wypełnione? Byliśmy płodni, mnożyliśmy się, i w końcu zaludniliśmy ziemię. Już tylko jakieś pustynie i najgłębsze dżungle zostały, nikt się tam nie chce pchać. I co dalej?