Słowo, które zabija

ks. Artur Stopka

Ponad pół roku temu kanał Planete+ w ramach cyklu "Tacy jak Breivik" wyemitowała film zatytułowany "Słowa, które zabijają". W zapowiedziach materiału pisano: "Twórcy filmu próbują odgadnąć, jakie było źródło poglądów zamachowca i dlaczego wszedł na drogę terroru.

Zastanawiają się również nad tym, czy wolność słowa nie staje się tak naprawdę pożywką dla różnych odmian ekstremizmu". Pierwsze zdania, padające w dokumencie zaraz po wyświetleniu tytułu, brzmią: "Nienawiść pleni się w Internecie. To stąd zaczerpnął pomysł, tu znalazł inspirację".

Obiegowe powiedzenie mówi, że "Słowa ranią, milczenie zabija". To nieprawda. Słowa mają moc zabijania. Dzisiaj, w dobie globalnej wioski i Internetu, potrafią zabić anonimowo i na wielką odległość. Kilka tygodni temu kolejny już raz przekonali się o tym drastycznie użytkownicy serwisu ask.fm.

Zastanowiło mnie, że pierwszą po wakacyjnej przerwie homilię wygłoszoną podczas porannej Mszy św. w Domu św. Marty, Franciszek poświęcił sprawie, którą w pełnym okrągłych sformułowań języku używanym niejednokrotnie w środowiskach kościelnych nazywa się "grzechami języka". Biskup Rzymu mówił o gadulstwie, obmawianiu, plotkowaniu. Mówił o "zabijaniu językiem", praktykowanym na co dzień we wspólnotach i rodzinach.

Zastanowiło mnie, ponieważ śledząc dość uważnie wypowiedzi Franciszka, pamiętałem, że temat ten, nawet z użyciem podobnych sformułowań (obdzieranie ze skóry), poruszył całkiem niedawno - w maju br. "Jak wiele jest w Kościele plotkarstwa! Jakżeż wiele plotkujemy my, chrześcijanie! Plotkowanie jest właściwie obdzieraniem ze skóry. Wyrządzanie szkody jeden drugiemu. Jakby się chciało drugiego pomniejszyć: zamiast samemu wzrastać, sprawiam, aby drugi był niżej, a sam czuję się wielki. Tak się nie robi! Plotkowanie wydaje się piękne. Nie wiem dlaczego, ale tak się zdaje. Jak cukierki miodowe. Bierzesz jeden, drugi, następny i jeszcze jeden, a na końcu boli cię brzuch. Dlaczego? Tak jest z plotkowaniem. Jest słodkie na początku, a w końcu cię niszczy, niszczy twoją duszę! Plotkowanie jest w Kościele niszczące, bardzo destruktywne... Po trosze to duch Kaina: zabić brata językiem, zabić brata!" - mówił wtedy.

Skoro w bardzo ostrych słowach wrócił do tej kwestii niespełna cztery miesiące później, można zasadnie przypuszczać, że uważa ją za ważną. Ważną dla Kościoła.

Korzystając z globalnej sieci stykam się, m. in. na Facebooku, z aktywnością ludzi stanowczo i bardzo głośno deklarujących się jako katolicy. Czytam ich posty i komentarze. I coraz częściej skóra mi cierpnie, a nawet ogarnia strach. Poraża mnie skala agresji i wrogości prezentowanej przez niektórych z nich. Ze zdumieniem czytam słowa i określenia, po które sięgają, aby wymierzyć je przeciwko tym, którzy, choć są w tym samym, co oni, Kościele, w jakiejś kwestii mają inne zdanie.

Jak się przed tym bronić? Zauważyłem, że jeden z duchownych, należący do grona tych dość często opluwanych i hejtowanych, na swój sposób buduje kolekcję sformułowań, jakimi jest obrzucany przez użytkowników Internetu. Jednak czasami naprawdę nawet najbardziej zdystansowany człowiek nie jest w stanie skwitować wrogich słów uśmiechem.

Paul Levinson w książce "Nowe nowe media" stwierdził: "W sytuacji, kiedy ofiara ma w założeniu zetknąć się z obelgami czy złośliwymi komentarzami, a działania te prowadzi więcej niż jedna osoba - nie możemy mówić o plotkowaniu on-line, to już jest cyberprzemoc". Niejednokrotnie widziałem, jak całą grupą afiszujących się swoim katolicyzmem, niszczono kogoś w sieci.

W wspomnianym filmie dokumentalnym pod koniec jeden z bohaterów stwierdza: "Wolność słowa oznacza odpowiedzialność za to, co mówimy". Odwołuje się też do zwykłej przyzwoitości. A mnie, gdy obserwuję zdeklarowanych katolików, obrzucających inwektywami i poniżających swych współwyznawców, przypominają się słowa, które Jan Paweł II wygłosił w roku 1991 w Olsztynie: "Wolność publicznego wyrażenia swoich poglądów jest wielkim dobrem społecznym, ale nie zapewnia ona wolności słowa". Myślę, że zwłaszcza w dobie Internetu trzeba je bardzo często przypominać w Kościele. Po to, aby katolicy nie szafowali słowami, które zabijają.

Nowe nowe media są nowe w pełnym tego słowa znaczeniu. Cztery lata temu niektóre z nich nawet nie istniały. Autor książki jest nie tylko naukowcem, ale także odkrywcą, zanurzającym się w rzeczywistość Facebooka, Twittera, Wikipedii, YouTube i dziesiątek platform blogowych. Pomaga zrozumieć gwałtowne przemiany w świecie współczesnych środków przekazu.

Chcę przeczytać tę książkę >>

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Słowo, które zabija
Komentarze (15)
Piotr Klys
5 września 2013, 18:31
@jazg Aby formować ludzi, trzeba poznać ich opinię i jeżeli jest ona błędna, należy wykazać jej błędy. Jeżeli zatem usuniemy taką opinię, to nie mamy z czym polemizować. Oczywiście, tak - z zastrzeżeniem, że opinia - czy to zgodna z doktryną katolicką czy też od niej się różniąca - jest wyrażona w sposób nie krzywdzący innych ludzi pomówieniami, obelgami, insynuacjami czy czymkolwiek innym. Niestety, istotna jest również  f o r m a  prezentowania własnej opinii, nie tylko jej treść. O ile każdy może prezentować swoją opinię zgodnie z własnymi przekonaniami, o tyle forma tej prezentacji powinna podlegać moderacji: to jest także formacja. Drugi element podnoszony przeze mnie to publikacja w postach adresów stron propagujących treści jawnie sprzeczne z nauczaniem Kościoła - to nie jest wyrażanie opinii, tylko jawna promocja poglądów - ot, swoisty słupek reklamowy. Jeżeli Redakcja katolickiego portalu nie reaguje na taki stan rzeczy - pozwala to domniewywać, że nie widzi w takim działaniu niczego złego, w co po prostu nie wierzę.  Jeśli w czasie audycji emitowanej na żywo w studio radiowym czy telewizyjnym ktoś wypowiada rzeczy jawnie obraźliwe lub gorszące czy to w formie czy w treści, a prowadzący audycję nie zareaguje, pozwala to przypuszczać, że podziela wypowiadane poglądy. Taka jest na przykład rola REM czy jeden z obowiązków KRRiT - monitorować treść emitowanych wypowiedzi i w sytuacjach jednoznacznych domagać się ich sprostowania.
jazmig jazmig
5 września 2013, 18:23
@Skalisty bez żartów. Ja sam nie reaguję na takie, czy inne komentarze bo: 1) zgadzam się z nimi i nie mam nic do dodania 2) zgadzam się z nimi i miałbym coś do dodania, ale nie wiem, jak to ująć 3) nie zgadzam się z nimi, może i miałbym coś do dodania, tylko nie mam argumentów 4) nie zgadzam się z nimi, może i miałbym coś do dodania, tylko nie chce mi się szarpać i wchodzić w potencjalne pyskówki Może są jeszcze inne wersje? Może ks. Artur miał na myśli akurat jedną z tych opcji? Nie wiem tylko, dlaczego osądziłeś, że miał na myśli tylko tą wskazaną przez Ciebiei? Nie jest to wprwadzie język nienawiści, opisywany w artykule, ale... ... Jeżeli ktoś toleruje na swoim blogu/koncie komentarze obrażające innych ludzi, zostawia je bez komentarza, a potem pisze to, co napisał w tym artykule ks. Artur, to jest klasycznym przykładem człowieka szukającego źdźbła w cudzym oku i niewidzącego belki w oku swoim. Ja nie neguję słuszności artykułu ks. Artura, lecz wskazuję na fakt, że on pisze również o sobie.
A
Ania
5 września 2013, 18:02
Do katolika: Chcesz głosić Ewangelię strasząc ludzi piekłem? Chcesz wskazywać ludziom Boga starsząc wiecznym potępieniem? Nie szkoda Ci czasu na tropienie wszędzie i u wszystkich zła? Nie prosiłeś nigdy Boga o dar wdzięczności i radości, o łaskę znajdowania Go we wszystkim?
H
Hahaha
5 września 2013, 15:22
Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, a Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga. Wszystko przez nie powstało, a bez niego nic nie powstało... A potem przyszli Jezuici i twierdzili że słowo zabija. img.imageResizerActiveClass{cursor:nw-resize !important;outline:1px dashed black !important;} img.imageResizerChangedClass{z-index:300 !important;max-width:none !important;max-height:none !important;} img.imageResizerBoxClass{margin:auto; z-index:99999 !important; position:fixed; top:0; left:0; right:0; bottom:0; border:1px solid white; outline:1px solid black;}
MR
Maciej Roszkowski
5 września 2013, 15:19
Myślę, że do listy grzechów głównych trzeba by dodać jeszcze jeden - zaciekłość. I coś od czego zaczynaja się tu nasze komentarze- hejter, to brzmi nowocześnie, prawie elegancko. A to po prostu nienawistnik, człowiek chory na nienawiść. Nazywajmy rzeczy dokładnie, język  nasza jest dostatecznie precyzyjny
G
Gość
5 września 2013, 13:11
"Nienawiść pleni się w Internecie. To stąd zaczerpnął pomysł, tu znalazł inspirację". Jaki jest cel cytowania tego rodzaju andronów? Nie wiem, jakie strony ksiądz ogląda, ale każdy może sobie znaleźć to, co mu odpowiada. Myślę, że potępienia, na podstawie takich ogólnych oskarżeń lepiej sobie darować. A tak na marginesie, jaki konkretnie cel ma ten artykuł? Potępianie katolików, bo podobno potępiają??? Nie chcę być złośliwy, ale można byłoby napisać, że ... pleni się w internecie.
5 września 2013, 10:07
@Piotr Klys stoję na stanowisku, że obowiązkiem medium katolickiego jest nie tylko INFORMACJA, ale też FORMACJA. Wprowadzenie moderowania komentarzy epatujących nienawiścią czy siejących zamęt doktrynalny - a w wielu przypadkach DEON służy do propagowania poglądów niezgodnych z nauczaniem Kościoła - choćby przez zamieszczanie linków do stron sedewakantystów - nie będzie ograniczeniem wolności wypowiedzi, tylko wyrazem odpowiedzialności za słowo. ... Aby formować ludzi, trzeba poznać ich opinię i jeżeli jest ona błędna, należy wykazać jej błędy. Jeżeli zatem usuniemy taką opinię, to nie mamy z czym polemizować. W efekcie nia ma formacji, a na forum pozostają sami swoi z takimi samymi poglądami i opiniami.
A
Ania
4 września 2013, 20:39
jeszcze o facebooku - każdy wpis można odtworzyć, bo zostaje w bazie nawet po usunięciu konta. Dotyczy to wszystkich portali społecznościowych.
A
Ania
4 września 2013, 20:36
Przyznaję Księdzu rację. Ludzie nie zdają sobie sprawy, że plotką można bardzo głębko zranić, a nawet zabić, dopóki sami nie padna ofiarami tego rodzaju przemocy. Co do cyberprzemocy, internet wziąż jeszcze daje złudzenie anonimowości. Ludzie nie zdają sobie sprawy, że nadawce każdego komentarza czy wpisu mozna namierzyć.
A
andy
4 września 2013, 20:32
jak wiele różnych komentarzy , nawet pod tym artykułem. Ja przyznaję Ojcu rację i tyle. Czasami, ba często zdumiewaają mnie komentarze pod róznymi artykułami. Myślę sobie, że te osoby same mogłyby pisac artykuły, tak bogate mają poglądy. Pozdrawiam
J
Javer
4 września 2013, 15:28
Do: jazmig Albo  jesteś bardzo ograniczony, albo masz dużo czasu.
Piotr Klys
4 września 2013, 14:00
@ks. Artur Stopka "Niewiele daje wolność mówienia, jeśli słowo wypowiadane nie jest wolne. Jeśli jest spętane egocentryzmem, kłamstwem, podstępem, może nawet nienawiścią lub pogardą dla innych — dla tych na przykład, którzy różnią się narodowością, religią albo poglądami." To dalszy ciąg przywołanych wyżej słów Jana Pawła II z 06 czerwca 1991 r. z Olsztyna. Przypominam sobie naszą korespondencję, jeszcze z 2007 roku, na temat cenzurowania wypowiedzi na forum portalu "Wiara". Nadal stoję na stanowisku, że obowiązkiem medium katolickiego jest nie tylko INFORMACJA, ale też FORMACJA. Wprowadzenie moderowania komentarzy epatujących nienawiścią czy siejących zamęt doktrynalny - a w wielu przypadkach DEON służy do propagowania poglądów niezgodnych z nauczaniem Kościoła - choćby przez zamieszczanie linków do stron sedewakantystów - nie będzie ograniczeniem wolności wypowiedzi, tylko wyrazem odpowiedzialności za słowo. Pozdrawiam serdecznie - PK
jazmig jazmig
4 września 2013, 13:55
Oglądałem kiedyś na fejsie konto ks. Artura, jeden z komentatorów napisał coś o tym, że potwierdza pogląd bodajże ks. Lemańskiego o innym księdzu, iż jest on habilitowanym idiotą. Ks. Artur pozostawił ten komentarz bez odpowiedzi, a zatem uznał, że wszystko jest w porządku. Dlatego proponuję ks. Arturowi, żeby jako pierwszy uderzył się w swoje piersi i wyznał - mea culpa.
1
1234
4 września 2013, 12:23
Bardzo dobry artykuł
W
Wojtek1957
4 września 2013, 11:50
Hejter to tak jakoś nowocześnie brzmi. A to przecież po polsku nienawistnik! "Nadszedł już czas nienawiść zniszczyć w sobie"