Statystyki aborcji i życie tytułu
CBOS opublikował wyniki badań dotyczących tego, ile kobiet w Polsce dokonało aborcji. Media obiegła informacja o 4 milionach. Cóż, grunt to chwytliwy tytuł.
Kiedy zajrzymy do tekstu choćby w "Gazecie Wyborczej", dowiadujemy się, że z dużym prawdopodobieństwem, nie - z pewnością, chodzi o liczbę od 4 do 5 mln (badania przeprowadzono na próbie nieco ponad 3,5 tysiąca kobiet) i chodzi o dokonanie aborcji w ogóle, więc pytano także osoby, które usuwały w okresie obowiązywania ustawy o pełnej dopuszczalności ciąży z czasów PRL.
Tu warto dodać, że w tamtym okresie aborcja była nie tylko dopuszczalna, ale też wiele kobiet pamięta, jak rozpoznaniu trzeciej ciąży często automatycznie towarzyszyło pytanie lekarza: "Kiedy usuwamy?" Wiele par stosowało także aborcję jako zamiennik antykoncepcji, mechanizm ten zresztą można obserwować także współcześnie, jeśli chodzi o stosowanie pigułki "dzień po" - środek awaryjny staje się środkiem stale stosowanym.
Co więcej, badania wykazały, że po 1993 roku, czyli po wprowadzeniu obecnej ustawy, liczba aborcji spadła. I tu ważne: kobiet nie pytano, gdzie usuwały, ale czy w ogóle usuwały, więc w jeśli nawet wyjeżdżały w tym celu za granicę, i tak znalazły się w swojej grupie. Tym samym badanie objęło także osoby, które uprawiały tzw. turystykę aborcyjną. Jeśli ogólna liczba spadła, to znaczy, że także tych dokonywanych za granicami kraju. To podważa także wyliczenia, że w Polsce rocznie dokonuje się 200 tys. nielegalnych aborcji - gdyby tak było, liczba ogólna kobiet, które jej dokonały, byłaby wyższa.
Na spadek liczby aborcji składa się wiele czynników. Z pewnością jednym z głównych jest szeroka dostępność antykoncepcji (choć tu można by też polemizować, gdyż według statystyk z USA najczęstszą przyczyną aborcji jest zawodność antykoncepcji) oraz akcje uświadamiające, czym w swojej istocie jest aborcja - zabiciem drugiego człowieka, w dodatku całkowicie bezbronnego. Z pewnością jest to też dowód na skuteczność bariery prawnej, jaką stanowi ustawa z 1993 roku.
Niepokoi jednak fakt, że z roku na rok jest coraz więcej aborcji i najczęściej zabijane są dzieci, u których stwierdzono w wyniku badań prenatalnych wady lub upośledzenie, bardzo często giną dzieci z zespołem Downa. Kilka miesięcy temu w Krakowie odbyła się pikieta pod szpitalem im. L. Rydygiera, który jest jednym z ośrodków, w których dokonuje się legalnych aborcji. Protesty były związane z tym, iż jeden z anestezjologów odmówił asystowania przy tego typu zabiegach. Jego odmowa stała się problemem, ponieważ, jak powiedziała wicedyrektor szpitala, Bożena Kozanecka, "w ciągu 3-4 miesięcy [2012] było więcej terminacji niż w całym 2010 czy 2011 roku". To oznacza, że furtki prawne zawarte w ustawie są coraz częściej stosowane, co przekłada się na wzrost liczby zabijanych dzieci.
Jest jednak jeszcze jeden aspekt, o którym nie należy zapominać: wynik badań oznacza, że mamy w Polsce kilka milionów kobiet, które cierpią na syndrom poaborcyjny. Jest to ich bardzo realne cierpienie, często także uderzające w ich najbliższych. Pewnie sporo na ten temat mogliby powiedzieć spowiednicy, do których one trafiają, terapeuci, rodziny. W internecie można znaleźć także fora, na których kobiety z tym syndromem udzielają sobie wsparcia. Ich sytuacja jest o tyle trudna, że oficjalnie nie istnieje jednostka chorobowa, na która cierpią, w związku z tym doświadczają często wyśmiewania i drwin. Tymczasem ich głos jest jednym z najmocniej przemawiających przeciwko aborcji. I jednocześnie skutecznie zagłuszanym.
Tytuły w prasie krzyczą, że kilka milionów kobiet w Polsce usunęło ciążę, więc w domyśle prawo, które mamy, jest bezradne. I jedynie to przebija się przez medialny szum do opinii publicznej. Kiedy jednak wejdziemy głębiej w temat, widać, że liczba ta jest, paradoksalnie, efektem obowiązywania poprzedniego, liberalnego prawa i odmiennych warunków społeczno-ekonomicznych, w jakich ono funkcjonowało. W młodszym pokoleniu aborcji jest znacznie mniej i najczęściej mają podłoże eugeniczne. Wniosek, jaki stąd płynie, jest taki, że obecna ustawa spełnia swoje zadanie, jednak warto pracować nadal nad świadomością społeczną dotyczącą aborcji i jej konsekwencji, także dla kobiet.
Skomentuj artykuł