Święte figle

Święte figle
Mateusz Matyszkowicz

Czy figle są do zbawienia koniecznie potrzebne? Same w sobie być może nie. Ale można na nie popatrzeć także jako na jeden ze sposobów działania łaski.

W tradycji Kościoła wschodniego przez wieki były żywe słowa św. Pawła: "My głupi dla Chrystusa" (1Kor 4,10). Byli ludzie, którzy te słowa uznali swoją maksymę i podjęli dość specyficzną drogę do świętości: przez szaleństwo. Takiego szaleńca Grecy nazywali salos, a Rosjanie: jurodiwy.

DEON.PL POLECA

Najbardziej z nich znany i czczony, św. Andrzej z Konstantynopola (Andriej Cariegradzki) miał nawiedzić kiedyś mniszkę, mieszkającą w wieży i namawiać ją na paradowanie nago po mieście. Ta zaś mówiła, że nie może, bo przecież umarła dla świata. A św. Andrzej na to, że skoro jest dla świata martwa, to nie powinno być dla niej problemem przespacerowanie się nago.

Jurodiwi mieli także w zwyczaju ciąganie bogaczy za brodę i inne zachowania, które dziś nazwalibyśmy happeningami.

Wschodni Kościół ich na ogół czcił, choć czasem z oporami. Władza świecka również. Tolerancja dla szaleńców była zwykle większa w czasie spokojnym, ale w zawierusze takie święte figle nie przypadały do gustu cesarzom i biskupom. Na figle jest czas - sugerowali notable - ale ten czas nie jest zawsze.

Żeby ktoś nie pomyślał, że Zachód jest gorszy, to i nasi święci miewają podobne szaleństwa na koncie. Jak inaczej oceniać rozebranie się świętego Franciszka przed biskupem? Przecież to jurodztwo w czystej postaci. A św. Tomasz z Akwinu, który według jednej z opowieści miał nawiedzić lewitującą mniszkę i powiedzieć, że ma wielkie stopy? Ta zaskoczona spadła i złajała Akwinatę za jego uwagę. Św. Tomasz na to, że w takim razie nie zasłużyła na swój dar i zżera ją pycha. Ta akurat historia jest wręcz siostrzana względem tej o św. Andrzeju z Konstantynopola.

Ta chrześcijańska skłonność do szaleństwa - podkreślmy, że wspólna Wschodowi i Zachodowi - jest całkiem łatwa do wytłumaczenia. Reguły tego świata są niedoskonałe i świętość nie zawsze się w nich mieści. Przypomnijmy sobie słowa Chrystusa, że Jego Królestwa nie jest z tego świata.

Po co to piszę?

Żebyśmy kultywowali w sobie skłonność do figli, to jedno. Chrześcijaństwo zmieszczaniałe i zbyt filisterskie łatwo może ulec wypaczeniu. Nasze umysły bardzo lubią porządek i nie znosza dysonansu poznawczego, więc szaleństwo jest im często niesmaczne. A tu trzeba czasem człowiekiem wstrząsnąć, wytrącić go z równowagi i przewietrzyć mu czaszkę. Ale - po drugie - między świętym figlarzem a błaznem jest pewna zasadnicza różnica. Błazen nie szaleje dla Chrystusa. Jeśli więc bierzesz się za figle, poczytaj św. Pawła. Zresztą i z niego było niezłe ziółko.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Święte figle
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.