Ta piosenka często staje się moją modlitwą

(fot. unsplash.com)

Mówi bowiem o pełnej miłości i troski relacji dwojga ludzi – kobiety i dziecka. Dziecko symbolizuje tutaj człowieka słabego, osamotnionego, zalęknionego, pogrążonego w rozpaczy i zagubionego.

Oglądaliście film pt. „Życie przed sobą” („La vita davanti a sé”, reż. Edoardo Ponti, Włochy 2020)? Jeśli nie, gorąco polecam! Jest świetny! W nadmorskiej włoskiej miejscowości ocalała z Holokaustu kobieta, Madame Rosa (w tej roli Sophia Loren), przyjmuje pod swój dach 12‑letniego sierotę Momo, pełnego złości na świat drobnego złodziejaszka.

Ta dwójka samotników zaczyna się troszczyć o siebie nawzajem, a ostatecznie oboje tworzą niekonwencjonalną rodzinę. Nie mniej gorąco polecam również piosenkę Laury Pausini z tego filmu, za którą piosenkarka otrzymała nominację do Oscara i nagrodę „Złotego Globu”.

DEON.PL POLECA

Ten wzruszający utwór, zatytułowany „Io sì”, często staje się moją modlitwą. Mówi bowiem o pełnej miłości i troski relacji dwojga ludzi – kobiety i dziecka. Dziecko symbolizuje tutaj człowieka słabego, osamotnionego, zalęknionego, pogrążonego w rozpaczy i zagubionego. Nawet jeśli nie widzi dla siebie żadnej szansy i słyszy zawsze od każdego tylko i wyłącznie odmowne „nie”, ma szansę poznać kogoś, kto w niego uwierzy i powie „Io sì” – „Ja tak”.

Przywołuję tę piosenkę, ponieważ przypomina mi ona podstawowe prawdy o Bogu, który zawsze jest przy mnie, zawsze mi towarzyszy i zawsze jest na „tak”. W głębi naszego jestestwa nosimy potrzebę bycia z kimś i dla kogoś. To zupełnie naturalne. Nikt nie jest samotną wyspą, jak mawiał Thomas Merton. Dzisiaj ludzie, nawet żyjąc w rodzinie, często dotkliwie cierpią z powodu samotności. Czymś zupełnie naturalnym jest pragnienie, aby inni stali się częścią naszej życiowej opowieści. Tymczasem coraz częściej cierpimy na samotność.

Szczególnie dotkliwe jest doświadczenie samotności, które pojawia się w duszy zranionej grzechem. To taki rodzaj samotności, który rozdziera serce i wszelkimi sposobami próbuje przekonać nas, że nawet Bóg nas opuścił. Cały nasz wewnętrzny świat bez skrupułów sadza nas na ławie oskarżonych, a serce powtarza w nieskończoność: winny, winny, winny. Doświadczyliście kiedyś takiego bólu, takiego rozdarcia, takiej pustki, takiej samotności która jest owocem grzechu?

Dlatego warto sobie zapamiętać, co mówi do nas Bóg w tym czytaniu: „A jeśli serce oskarża nas, to przecież Bóg jest większy niż nasze serca i zna wszystko” (1 J 3, 20). Eureka! Przecież Bóg zna nas lepiej, niż my znamy samych siebie. To On najlepiej zna nasze motywacje, źródła takich a nie innych decyzji i wyborów, przyczyny sukcesów, porażek i grzechów. On zna nas najlepiej. Właśnie dlatego, że nas zna, jako jedyny ma prawo nas osądzić, bo tylko On zrobi to doskonale.

Człowiek bez relacji, choćby obfitował we wszystko inne, zwyczajnie usycha.

Ten Boży osąd odbywa się jednak według innego kryterium, niż nasze ludzkie. Tym kryterium jest miłość Boga. Ta miłość, choć sponiewierana i odrzucona, wybacza w tym samym momencie. Na grzech i zerwanie relacji nie potrafi reagować inaczej, jak poszukując nowego początku. To nie człowiek szuka, jak naprawić zerwaną przez siebie więź z Bogiem. To Bóg szuka naprawienia tej relacji – bo po prostu nie potrafi bez niej żyć. Jest wszechmogący, ale tego nie „potrafi”. „Gdyby był «tylko» mądrością, może by potrafił… Ale On jest Sercem” (abp Grzegorz Ryś).

Zerwanie więzi z innymi najczęściej kończy się bólem samotności. Analogicznie każdy grzech kończy się zerwaniem więzi z Bogiem i prowadzi do samotności. W tych kategoriach odczytuję słowa Jezusa z Ewangelii: „Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić" (J 15,5). Pewnie. Na tym świecie można uczynić bardzo wiele rzeczy bez Niego. Pozostanie jednak zawsze problem, jaki sens ma to wszystko, czego bez więzi z Nim dokonujemy. Chrześcijanin odcięty od Niego może stać się wysuszonym z wartości człowiekiem, niezależnie od sukcesów, jakie w tym życiu odniesie. Dekoracją na winnym krzewie.

Człowiek bez relacji, choćby obfitował we wszystko inne, zwyczajnie usycha. Warto więc pamiętać, że Bóg zawsze szuka sposobu naprawienia relacji zerwanej przez człowieka. On nigdy nie zostawia nas samych. Nawet jeśli nie widzimy dla siebie żadnej szansy, a wszyscy wokół mówią nam głównie „nie”, mamy szansę odnaleźć w swoim życiu Tego, który w nas uwierzy i powie „Io sì” – „Ja tak”.

Proboszcz parafii na South Kensington w Londynie

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Ta piosenka często staje się moją modlitwą
Komentarze (1)
KS
~Konrad Sznajder
6 maja 2021, 10:22
Ksiądz Bartek jest super kapłanem. Przydałby się jako biskup w Polsce. Zdaje się, że Białystok jest wolny.