Kościół w Polsce przestaje być Dobrym Pasterzem
Nie tylko nie „towarzyszy poszukującym” i nie wychodzi do „owiec spoza owczarni”, ale nie potrafi już nawet otoczyć troską tych owiec, które jeszcze zostały, którym się chce, które czekają na zmiany.
„Jestem przekonany, że jeśli Kościół ma przetrwać w dobie współczesnej przemiany cywilizacyjnej i przejścia z epoki modernizmu do postmodernizmu, nie może poświęcać się tylko porządnym owcom w swojej owczarni (…). Musi poświęcić się «towarzyszeniu poszukującym» – we wzajemnym szacunku, bez prozelickich intencji, ryzykując, że w tym dialogu obie strony mogą ulec przemianie, ponieważ pełnia prawdy nie jest niczyją własnością, lecz pozostaje wspólnym celem” (ks. Tomáš Halík, „Od «podziemnego Kościoła» do labiryntu wolności. Autobiografia”, Kraków 2020, s. 339-340).
Wydaje się, że ta swoista „recepta” czeskiego duchownego na przetrwanie i rozwój Kościoła jest również syntetyczną charakterystyką pontyfikatu papieża Franciszka, który „towarzyszenie poszukującym” uznał za priorytet ewangelizacyjnej misji Kościoła.
Mówię o tym, ponieważ w dzisiejszej Ewangelii szczególnie uderzają mnie dwa wyznania Jezusa: „Mam także inne owce, które nie są z tej zagrody, lecz trzeba, abym je przyprowadził” (por. J 10, 16) oraz „Życie moje oddaję za owce” (por. J 10, 17). Niektórzy egzegeci twierdzą, że Jezus ma tu na myśli Żydów niewierzących w Niego, albo pogan. To z pewnością ważne, ale nie jedyne tropy.
Dziś ludzie tęsknią za dobrymi pasterzami i trzeba te wyznania Jezusa odczytać jako zachętę do pracy tam, gdzie o Bogu się milczy albo z bólem się Go szuka. Nie przed ołtarzem, ale także w kruchcie kościelnej i jeszcze dalej, poza kościołem. Właśnie tam znajdują się owi poszukujący – owce spoza naszej zagrody, którym powinniśmy towarzyszyć. I właśnie tam trzeba zrobić to, co przychodzi najtrudniej. Oddać im własne życie. Trzeba mieć odwagę do nich wyjść, być z nimi i im towarzyszyć. Trzeba mieć w sobie nie tylko odwagę, ale również miłość.
Niestety, coraz częściej chrześcijaństwo w polskim wydaniu jest redukowane do jednej z wielu ideologii. Z chrześcijańskiej wiary i Ewangelii robi się karykaturę, która nie tylko nie przyciąga do Chrystusa, ale wręcz od Niego skutecznie odpycha. Czasem mam wrażenie, że dla wielu naszych sióstr i braci, także duchownych, naczelną misją jest toczenie niekończącej się zimnej wojny religijno-obyczajowej. Jaki jest tego skutek? Mnóstwo ludzi na zawsze porzuca praktyki religijne, część dokonuje aktów apostazji, a jeszcze inni poważnie zastanawiają się nad tym, czy brać ślub kościelny albo czy ochrzcić dziecko. Wydaje się, że dla wielu (dusz)pasterzy przestaje mieć znaczenie, że coraz mniej Polaków ufa Kościołowi, a jeszcze mniej uczestniczy w niedzielnej Eucharystii. Ważniejsze wydaje się za to toczenie ideologicznych wojen, nieustanne zagrzewanie do walki, obrona status quo i zachowanie minimum politycznej władzy.
Mamy dzisiaj do czynienia z odrzucaniem roli Kościoła jako duchowego opiekuna i wychowawcy. Kościół w Polsce przestaje być Dobrym Pasterzem. Nie tylko nie „towarzyszy poszukującym” i nie wychodzi do „owiec spoza owczarni”, ale nie potrafi już nawet otoczyć troską tych owiec, które jeszcze zostały, którym się chce, które czekają na zmiany. Warto więc, byśmy dzisiaj przypomnieli sobie, że jako Kościół mamy do zaproponowania każdemu, kto szuka wiary nie tyle nieustanną walkę i ideologiczną wojnę, ale trzy fundamentalne wartości: Słowo Boże, wspólnotę (Kościół) i Eucharystię. Tych trzech wartości uczymy się dzisiaj od Chrystusa Dobrego Pasterza.
Czasem mam wrażenie, że dla wielu naszych sióstr i braci, także duchownych, naczelną misją jest toczenie niekończącej się zimnej wojny religijno-obyczajowej.
Chrystus proponuje nam Słowo, bo jak czytamy w perykopie o Dobrym Pasterzu, woła swoje owce po imieniu, a one znają Jego głos (J 10, 1-21). Dalej, dzisiejsza Ewangelia mówi, że Dobry Pasterz gromadzi owce swoim ramieniem – zbiera je razem. To znaczy, że drugim darem Dobrego Pasterza jest wspólnota. Są też owce, które są rozproszone, ale – jak mówi Jezus – „I te muszę przyprowadzić i będą słuchać głosu mego” (J 10, 16). Trzecim darem Dobrego Pasterza jest pokarm dla owiec. Pasterz prowadzi owce do pastwiska. Tym pastwiskiem jest właśnie Eucharystia. Korzystacie z tych darów Dobrego Pasterza?
Myli się ten, kto sądzi, że pasterzowanie na wzór Dobrego Pasterza jest zadaniem, które Jezus zlecił tylko duchownym. To misja każdego chrześcijanina – każdej i każdego z nas. Mamy być świadkami Boga pośród tych, z którymi żyjemy. Mamy być dla siebie wzajemnie dobrymi pasterzami. Naszym życiem powinniśmy pokazywać, że wiara to nic innego, jak głęboka przyjaźń i osobista więź z Bogiem, w której nie ma nic ze zniewolenia, wyzysku, walki, frustracji, upokorzenia czy smutku. To właśnie powinniśmy pokazywać innym, zwłaszcza tym, którzy nie są z naszej owczarni. Żyjecie tak? Jesteście takimi chrześcijanami? Towarzyszycie poszukującym? Szukacie zagubionych?
Skomentuj artykuł