Trauma gwałtów, milczenie Kościoła
W serialu Dom Lidka Jasińska podczas powstania warszawskiego zostaje zgwałcona i rodzi Mietka, którego ojcem staje się wojenny inwalida Tolek Pocięgło.
Pohańbiona przez Niemców i zamordowana zostaje Anna, żona Tadeusza z filmu Wojciecha Smarzowskiego Róża. Tytułowa bohaterka, autochtonka z Mazur, Róża Kwiatkowska i repatriantka z Wileńszczyzny Amelia padają ofiarą gwałtów żołnierzy radzieckich. W filmie Niewinne gwałty sołdatów dosięgają natomiast zakonnic, które w wyniku tych zajść rodzą dzieci.
Kinematografia dotyka głęboko traumatycznego tematu. Tabu dotyczy zwłaszcza sióstr zakonnych, choć zdajemy sobie sprawę, że ich los w czasie wojny niczym nie różnił się od losu innych kobiet. Gwałtów na zakonnicach dokonywano też w przeszłości - nie bez racji wspomina o tym Stefan Żeromski na kartach Popiołów.
Niemniej wymowne jest to milczenie, zwłaszcza w Kościele, który wyniósł na ołtarze w 1987 roku niedoszłą ofiarę gwałtu wojennego Karolinę Kózkównę. Analogiczny los spotkał zamordowaną w czasie II wojny światowej - w 1943 roku - Janinę Jędrochównę. Kiedy czytamy Wskazówki do pracy duszpasterskiej po wojnie zmarłego w styczniu 1945 roku ks. Roberta Josińskiego, znanego kościelnego seksuologa ze Śląska, to odnajdujemy wiele wytłumaczeń dla postawy kobiet, zwłaszcza ich niechęci do wspominania czy rozstrzygania zaistniałych wypadków.
Ksiądz Josiński sporządził swoje notatki już po pierwszych informacjach o zbiorowych gwałtach Armii Czerwonej na kobietach i zauważył pewne prawidłowości: objawy rezygnacji i duchowej apatii skłaniającej je do przyjęcia losu bez sprzeciwu i walki. Duchowny zarzucał kobietom bierność i poddawanie się okolicznościom, a mężczyznom tchórzostwo.
W ówczesnym Kościele, który - choćby kanonizując w 1947 roku Marię Goretti - przypominał znaczenie czystości, postulaty, aby "być hartowną, raczej dać się zasztyletować, raczej porąbać w kawałki niż odstąpić od zasad, niż splamić duszę swoją", wzmagały u kobiet poczucie winy. Te, które przeżyły, poddawały się często ekspiacji, o czym świadczą "szatki czystości" zdeponowane w skarbcu jasnogórskim.
Oczywiście w obronie kobiet stawało wielu mężczyzn, w tym katoliccy księża, jak broniący zakonnic proboszcz Kożuchowa ks. Johannes Guzy czy proboszcz Gogolina ks. Józef Bieniosska. W celu zapobieżenia samobójstwom kobiet przypominano wykładnię postępowania w razie seksualnej napaści.
Uspokajano, że do 10 godzin po zajściu można przedsięwziąć wszelkie środki medyczne celem usunięcia następstw gwałtu, co stanowi dalszą obronę przeciwko napastnikowi. Propagowano małżeństwa dla "czci niewieściej", które legitymowały dzieci z gwałtów. Organizowano specjalne domy matki i dziecka roztaczające opiekę nad zgwałconymi kobietami, pośredniczące w adopcji czy w zastępczym rodzicielstwie, tzw. systemie "garnuszkowym".
Najsłynniejszą placówkę tego typu założył w Słupsku wraz z Anielą Urbanowicz ks. Jan Zieja. Heroiczną postawą, ratującą życie zmaltretowanych fizycznie i psychicznie kobiet, wykazywali się katoliccy lekarze - Bolesław Kowalski czy zmarła w opinii świętości Izabela Wolfram, która większą część swoich miesięcznych poborów przeznaczała na wychowanie dzieci z gwałtów.
Wszystko to pozwalało na względne ustabilizowanie sytuacji osobistej i społecznej pohańbionych kobiet i poczętych w ten sposób dzieci. Niemniej brak przepracowania traumy przez zgwałcone z postępującą z czasem niechęcią do tzw. "kacapich dzieci", głównie na Opolszczyźnie, obciąża do dziś sumienia: wielu spowiedników nakazywało bowiem kobietom milczenie, łudząc się, że ochroni je to przed towarzyskim ostracyzmem czy ewentualnymi represjami ze strony Służby Bezpieczeństwa.
Wydaje się, że tłumiona wściekłość kobiet odpowiada m.in. za utrzymujący się wysoki odsetek przyzwolenia na aborcję z gwałtu, gdyż - jak twierdziła w 1993 roku Józefa Hennelowa - nie można domagać się od kobiet heroizmu w sytuacjach granicznych.
Redaktorka "Tygodnika Powszechnego" pomstowała na księży, którzy nie potrafią wczuć się w sytuację gwałconych kobiet, ich samotność i moralne obciążenie.
Jednym z zasadniczych celów dyskusji wokół gwałtów wojennych, w tym dokonanych na zakonnicach, jest rozwiązanie problemu aborcji: jeśli chcemy całkowitego jej zakazu, musimy rozwiązać organizacyjnie sprawę stosunku do gwałtu i zgwałconych w Kościele. Propagowanie świętych dziewic, które zrządzeniem Opatrzności ustrzegły swą czystość, już nie wystarcza.
Musimy odrzucić wszelkie możliwości obciążania kobiet odpowiedzialnością za naruszające ich godność czyny mężczyzn, pozwolić zgwałconym na ujście emocjom, otoczyć je stałą opieką i wsparciem, zwłaszcza w sytuacji macierzyństwa. Otwarcie procesu beatyfikacyjnego dziecięciu nyskich elżbietanek, ofiar sowieckiego bestialstwa, przynajmniej częściowo wydaje się posunięciem idącym w tym właśnie kierunku.
dr Katarzyna Jarkiewicz - adiunkt w Instytucie Kulturoznawstwa Akademii Ignatianum.
Skomentuj artykuł