Trzy sterowniki, by być radosnym
To chyba najtrudniejsze zadanie jakie sobie ostatnio postawiłem, napisać o radości. Papież Franciszek całkiem niedawno stwierdził, że mamy czasem taką brzydką tendencję, że żyjemy ustawicznym Wielkim Postem, ale bez Wielkanocy. Coś w tym jest bo przecież Wielki Post służy właśnie temu, abyśmy dobrze przygotowali się do świętowania razem z Jezusem Zmartwychwstałym. Problem jednak w tym, że do radości nikt nie jest w stanie nikogo zmusić. Co prawda nikt nie jest w stanie sprawić, że się uradujemy, to jestem przekonany, że można poszukać prostych sterowników, które, jeżeli je zastosujemy, pomogą nam przeżyć głęboką radość.
"J" jak Jezus
W natłoku publicystyki chrześcijańskiej, czasem można zapomnieć, że w naszej wierze tak naprawdę chodzi właśnie o Jezusa. Nie o to, że mam nie jeść kiełbasy w piątek (ale mam pamiętać, że w piątek po Wielkanocy jest to prawie obowiązek!), że mam chodzić do Kościoła, albo o oburzanko na biskupa czy publicystę bo znowu uznał, że trzeba przypomnieć podstawy moralności chrześcijańskiej. Chodzi o Jezusa! Czyli o to, że mogę mieć z Nim relację, tzn., że mogę z Nim się pokłócić, pójść na spacer do galerii, czy też razem z Nim nudzić się na wykładach.
Ale nie tylko. Patrząc w twarz Jezusa widzimy… siebie. Tzn., widzimy na jaki obraz i podobieństwo zostaliśmy stworzeni i w kogo Bóg chce nas przemienić. Jesteśmy bowiem stworzeni nie na obraz Adama, ale na obraz Jezusa.
"W" jak Wspólnota
Nikt nie zbawia się sam, ale zostajemy zbawiani we wspólnocie. Czy nie jest tak, że najważniejszą modlitwą jaką zostawił nam Jezus jest Ojcze nasz, mimo że może czasami wypowiadamy ją myśląc raczej Ojcze mój. Sterownik wspólnoty pokazuje nam, że to właśnie będąc razem z innymi, rozmawiając możemy doświadczyć radości. Nawet jeżeli będzie to oznaczało po raz dziesiąty wysłuchać ulubionego dowcipu wujka Mietka, albo po raz kolejny wysiedzieć przy babci, kiedy opowiada o czasach komuny. Chodzi więc o to, żeby znaleźć czas, na wspólny spacer, na rozmowy przy kawie, może odwiedzić ciocię, która mieszka po drugiej stronie miasta. Być razem we wspólnocie rodzinnej, jak i przyjaciół.
"E" jak Ewangelizacja
Papież, kiedy pisał o Ewangelizacji podkreślał, że kiedy dzielimy się naszym doświadczeniem Jezusa, wówczas nasza radość się umacnia. Nie trzeba mieć wielkiej wiary, aby nią się dzielić. Wiara, nawet jeżeli tylko się tli, to kiedy człowiek o niej mówi, zaczyna płonąć coraz śmielszym płomieniem.
Kiedy ostatnio rozmawiałeś o tym co przeżywasz w relacji z Bogiem, a nie o tym jak osądzasz wiarę czy praktyki religijne innych? Kiedy ostatnio opowiedziałeś komuś, że masz szacunek dla jednej z postaci biblijnych? Kiedy ostatnio wyjawiłeś komuś, jaka jest twoja ulubiona modlitwa, bo jest ona najbliżej twojego serca?
A kiedy ostatnio posłuchałeś jak ktoś dzielił się z Tobą swoja wiarą? Znasz takich ludzi?
A jak wygląda w pełni działająca radość? Posłużę się fragmentem, z Ćwiczeń Duchownych św. Ignacego Loyoli:
"Przez pociechę rozumiem doświadczenie, kiedy w duszy powstaje pewne poruszenie wewnętrzne, które sprawia, że się ona zapala do miłowania swego Stworzyciela i Pana, i - co za tym idzie - kiedy nie może ona miłować żadnej rzeczy, jak tylko w Stwórcy wszystkich rzeczy. Podobnie, kiedy wylewa łzy skłaniające ją do miłości swego Pana, z powodu żalu za swoje grzechy, czy męki Chrystusa, naszego Pana. Wreszcie przez pociechę rozumiem każdy wzrost nadziei, wiary i miłości i każdą wewnętrzną radość, która wzywa i pociąga do rzeczy niebiańskich i do zbawienia własnej duszy, uspokajając ją i kojąc w jej Stwórcy i Panu."
Skomentuj artykuł