W Maryi powinien być strach, żal i złość
Kluczem do zrozumienia tej i wielu innych sytuacji z życia Maryi jest Jej całkowita i bezgraniczna wiara, niezwykłe wewnętrzne przeświadczenie, że Bóg naprawdę jest dobry i niczego bardziej nie pragnie, jak tylko i wyłącznie szczęścia i pomyślności człowieka.
Na sam koniec Adwentu, po wielokrotnych w ostatnich tygodniach spotkaniach z surowym Janem Chrzcicielem, staje przed nami zalękniona, młodziutka Kobieta, wypowiadająca jedno słowo, które, jak żadne inne, wpłynęło na historię świata: „Fiat” – niech się tak stanie.
Kiedy kolejny raz wchodzę w wydarzenie Zwiastowania, dochodzę do wniosku, że w Maryi powinien być strach, żal, a może nawet złość spowodowana faktem, że jest wystawiana na tak ciężką próbę. Tymczasem Ona przyjmuje słowa Archanioła Gabriela z nieludzkim wręcz spokojem. Nie wycofuje się, nie ucieka, nie wpada w rozpacz i panikę, ale z radością oczekuje Syna, całkowicie podporządkowując się woli Boga. Wykazuje się bezgranicznym zaufaniem wobec Niego i nie przejmuje kontroli nad tym, co się dzieje, albo wkrótce ma się wydarzyć. Jest spokojna i szczęśliwa. Skąd taka wiara? Skąd taka moc?
Kluczem do zrozumienia tej i wielu innych sytuacji z życia Maryi jest Jej całkowita i bezgraniczna wiara, niezwykłe wewnętrzne przeświadczenie, że Bóg naprawdę jest dobry i niczego bardziej nie pragnie, jak tylko i wyłącznie szczęścia i pomyślności człowieka. Ileż to błędów w życiu udałoby się nam uniknąć, gdybyśmy – jak Maryja – bezgranicznie uwierzyli w tę prawdę o Bożej miłości do każdej i każdego z nas? Miłości, która – podobnie jak śmierć – jest jedyną pewną rzeczą na tym świecie. Doświadczyłeś takiej miłości? Ona – gdy ją przyjmujemy – prowadzi nas do zbawienia. Zbawienie zaś to nic innego, jak dostęp do trwałego szczęścia.
Bóg nie może jednak zbawić ludzkości bez nieprzymuszonej współpracy z konkretnym człowiekiem. Dlatego potrzebna była Maryja – Kobieta gotowa w wolności powiedzieć: „tak”. Dlatego jesteś potrzebny Ty i Twoje „tak”. Od tego „tak” zależy Twoje szczęście. Jeśli wypowiesz Bogu: „Niech się stanie, jak Ty chcesz”, nawet pośród codziennych problemów, trudności i lęków, doświadczysz pokoju i będziesz szczęśliwy. Niekoniecznie zadowolony, ale z pewnością szczęśliwy. Zadowolenie bowiem nie równa się szczęście, a szczęście nie równa się zadowolenie. Poczucie emocjonalnego komfortu, że jest Ci miło, wygodnie, ciepło i nie masz problemów – to nie jest szczęście. Szczęśliwym możesz być niezależnie od wszystkiego, co się w Twoim życiu dzieje. Widziałem to doskonale będąc pośród Chłopaków w Broniszewicach (Dom Chłopaków w Broniszewicach).
Jezus przypomina nam o tym nieustannie. Warto przytoczyć Jego słowa, które kieruje do nas przez Sługę Bożego ks. Dolindo Ruotolo. „Dlaczego zamartwiacie się i niepokoicie? Zostawcie Mnie troskę o wasze sprawy, a wszystko się uspokoi. Każdy akt prawdziwego, głębokiego i całkowitego zawierzenia Mnie wywołuje pożądany przez was efekt i rozwiązuje trudne sytuacje. Zawierzenie Mnie nie oznacza zadręczania się, wzburzenia, rozpaczania; (…) zawierzenie to jest zamiana niepokoju na modlitwę. (…) Kiedy widzisz, że sprawy się komplikują, powiedz z zamkniętymi oczami duszy: Jezu, Ty się tym zajmij! Postępuj tak we wszystkich twoich potrzebach. Postępujcie tak wszyscy, a zobaczycie wielkie, nieustanne i ciche cuda. To wam poprzysięgam na moją miłość”.
Doświadczenie Bożej miłości prowadzi do zaufania Bogu. Ufając Mu, wypowiadamy nasze „tak”, które napełnia serce pokojem i wewnętrznym przeświadczeniem o słuszności dokonywanych wyborów. To prosta, choć niekoniecznie łatwa droga do szczęścia. Zarówno tego przemijającego, jak i tego wiecznie trwałego. A że jest to droga sprawdzona i pewna, kolejny raz pokazuje nam dzisiaj Maryja.
Skomentuj artykuł