Wajda i Kościół

Wajda i Kościół
(fot. PAP/JENS KALAENE)

Myślę, że odejście uznanego na świecie polskiego reżysera to dobry moment, aby wrócić  z cała powagą do pytań o rolę i miejsce tzw. kultury wysokiej w życiu i działaniach Kościoła. Ale też pytanie trzeba zadać w drugą stronę. Jakie jest miejsce Kościoła, głoszonej przez niego Ewangelii, w sferze kultury?

Śmierć Andrzeja Wajdy w przededniu V Kongresu Kultury Chrześcijańskiej być może jest pewnym znakiem czasu. Szesnaście lat temu, podczas pierwszego Kongresu, był drugim spośród zaproszonych do wygłoszenia wykładów mówcą. Przed nim w programie znalazł się tylko kard. Paul Poupard, wówczas Przewodniczący Papieskiej Rady ds. Kultury.

Spojrzenie na program tamtego wydarzenia przypomina, że Wajda stanął wobec trudnego tematu: "Między tradycją a rozwojem: pytanie o tożsamość kulturową, postęp w kulturze i rozwój człowieka". Reżyser postawił wtedy m. in. pytanie, czy nasz kraj, Polska, przetrwa inwazję globalnej obcej kultury masowej napływającej z Zachodu i czy ten zalew nie wynarodowi nas z naszych odwiecznych zwyczajów i przekonań. W jego wystąpieniu wiele razy padało słowo "paradoks".

Mówiąc o tym, że współczesna Polska jest jednonarodowa, jednokulturowa i jednowyznaniowa, Wajda zastanawiał się, co tak jednolitemu społeczeństwu może zagrażać. Miał wątpliwości, czy jednolitość zawsze sprzyja szczęśliwemu rozwojowi. Z drugiej strony wskazywał, że zbyt silne wpływy obcych kultur mogą nieść polskości zagrożenia. Odnotowywał lęki, że następne pokolenie, słabe i pozornie tylko zakotwiczone w tradycji i historii, znajdzie sobie świat szczęśliwszy od naszej martyrologicznej przeszłości. Mówił o tym, że pomieszanie Dekalogu z codzienną obyczajowością niesie obawy, czy w zderzeniu z intensywną reklamą bogacenia się społeczeństwo nie porzuci wiary naszych ojców dla złotego cielca dobrobytu. Jego zdaniem obrońcami przed wymienionymi zagrożeniami powinni być nauczyciel, lekarz, ksiądz i... czasem polski artysta. I właśnie jako artysta postawił ogromnej wagi pytanie: "Czy mamy karmić społeczeństwo nadętą wielkością naszej przeszłości, czy szukać w niej ziarna prawdy o tym, jacy jesteśmy?". Zostawił je bez odpowiedzi, chociaż zarówno sam sposób jego sformułowania, jak i twórczość filmowa Wajdy, pozwalają się domyślać, jak według niego powinna ona brzmieć.

DEON.PL POLECA

Przywołuję tak obszernie wystąpienie zmarłego kilka dni temu reżysera podczas Pierwszego Kongresu Kultury Chrześcijańskiej, który odbył się w Polsce w roku 2000, ponieważ można odnieść wrażenie, iż Kościół w naszym kraju ma aktualnie z Andrzejem Wajdą pewien problem. Generalnie przyznaje się, że był wielkim twórcą, że, jak stwierdził bp Michał Janocha, przewodniczący Rady KEP ds. Kultury i Ochrony Dziedzictwa Kulturowego, "Wajda nie bał się stawiać odważnych i rzetelnych pytań. Podejmował podstawowe kwestie egzystencjalne, a zarazem bardzo polskie i narodowe. Jego twórczość otwiera nas na to, co większe niż człowiek". Że uczył mądrego patriotyzmu, a jego filmy będą towarzyszyły kolejnym generacjom Polaków (to głos ks. Grzegorza Michalczyka, krajowego duszpasterza środowisk twórczych). Można jednak wyczuć pewien dystans i ostrożność wielu członków Kościoła w Polsce wobec postaci docenionego wieloma prestiżowymi nagrodami na całym świecie twórcy.

Skąd to się bierze? Co sprawiło, że reżyser, którego filmy niegdyś były pokazywane w parafiach, dziś traktowany jest właśnie w taki, a nie inny sposób? Czy zadecydowały o tym, jego krytyczne opinie pod adresem Kościoła w Polsce publikowane w zagranicznych mediach? A może bardzo ostry sprzeciw w odniesieniu do decyzji pochowania na Wawelu Prezydenta RP, który zginął w katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem? Wajda apelował wtedy, by Kościół wycofał się "z tej niefortunnej decyzji" i przewidywał, że spowoduje ona poważne podziały w społeczeństwie.

W wywiadzie dla tygodnika "Polityka", udzielonym tuż przed 90. urodzinami, Andrzej Wajda odpowiadał m. in. na pytanie, czy mając w przeszłości wsparcie ze strony Kościoła, nie zaciągał pan zobowiązania wobec biskupów. Powiedział: "Gdy Kościół pokazywał moje filmy, nie robił tego dla mnie, tylko dla wiernych. Udostępniał przestrzeń, którą mogliśmy wykorzystać do naszych działań, i w tym sensie odegrał wspaniałą rolę. Nie musiałem się za to odwdzięczać, bo to, że ja razem ze swoimi filmami wchodziłem do Kościoła, też miało jakąś wartość. Ale było, minęło. Dziś Kościół jest w innym miejscu, wspiera kogo innego". Czy w tej wypowiedzi nie pobrzmiewa jakiś żal i zawód?

Myślę, że odejście uznanego na świecie polskiego reżysera to dobry moment, aby wrócić  z cała powagą do pytań o rolę i miejsce tzw. kultury wysokiej w życiu i działaniach Kościoła. Ale też pytanie trzeba zadać w drugą stronę. Jakie jest miejsce Kościoła, głoszonej przez niego Ewangelii, w sferze kultury? Mam nadzieję, że obydwa te pytania zabrzmią podczas rozpoczynającego się w Lublinie V Kongresu Kultury Chrześcijańskiej.

Wskazówką w szukaniu odpowiedzi może być wydarzenie z początku 2014 roku. W rozmowie z polskimi biskupami papież Franciszek przywołał wtedy scenę z filmu Wajdy. Dociekania ks. Andrzeja Lutra wskazują, że chodziło o "Lotną", film, który sam reżyser uważał za nieudany i pełen błędów popełnionych podczas realizacji. Mimo to znalazła się w nim scena, która utkwiła w świadomości pochodzącego z drugiej półkuli ziemskiej duchownego i stała się dla niego pewnym punktem odniesienia. Tylko tyle i aż tyle.

ks. Artur Stopka - dziennikarz, publicysta, twórca portalu wiara.pl; pracował m.in. w "Gościu Niedzielnym", radiu eM, KAI

Dziennikarz, publicysta, twórca portalu wiara.pl; pracował m.in. w "Gościu Niedzielnym", radiu eM, KAI

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Wajda i Kościół
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.