Watykan i polska wieś
W czasie, gdy media, dziennikarzy i Internet rozpala gorączka spekulacji na temat kolejnego następcy św. Piotra, prowadziłem misje parafialne w małej wiejskiej parafii. Zgiełk wielkiego świata odbija się innym echem na "prowincji", gdzie na wszystkich niedzielnych Mszach Świętych w dwóch kościołach było łącznie niewiele ponad trzysta osób.
Modliłem się z parafianami w intencji kardynałów-elektorów i wszystkich wierzących, czując zarazem, że z tej perspektywy sprawy Watykanu wydają się bardzo odległe.
Podczas rekolekcji i nie tylko wtedy, usłyszałem kilka opinii, które uświadomiły mi to, jak wielu wierzących nie interesuje zmiana na Stolicy Piotrowej. Dla większości wiernych, których spotkałem, wydarzenia z Watykanu to tylko ciekawostka. Brakuje przekonania, że decyzja Benedykta XVI i oczekiwanie na Jego następcę ma znaczenie dla życia chrześcijan we własnej parafii, gdzie od lat niewiele się zmienia.
Pojawia się smutne wrażenie, że dla wielu dobrych i pobożnych ludzi Kościół Watykan to odległa Instytucja. Nie czują się Jego częścią, a Bóg zdaje się być przeżywany jako nieobecny w codzienności. Widzę zarazem, jak bardzo powoli odnawia się wspólnotowe przeżywanie relacji z Jezusem, który przecież szedł do zapomnianych przez innych wiosek i do ludzi, na których nikt inny nie zwracał uwagi.
Tegoroczne wezwanie do nawrócenia odnosi się nie tylko do wiary w Ducha Świętego, działającego wśród kardynałów w Kaplicy Sykstyńskiej. Ten sam Boży Duch chce i może działać w metropoliach i w wioskach zapomnianych przez świat. Duch Święty tak samo działo wśród purpuratów w Watykanie jak i na spotkaniu rady parafialnej czy w rodzinie, która modli się wspólnie, pytając ufnie Boga, jak zaplanować na Jego chwalę najbliższe wakacje.
Tylko czy my wierzymy, że Duch Święty z mocą rady i rozeznania hojnie działa bez granic wszędzie i wobec wszystkich, którzy Go wzywają?
Skomentuj artykuł