"Wolę umrzeć niż zgrzeszyć" to nie metafora. To konkret
Wzburzenie i żądanie wyjaśnień w kontekście wychowania dzieci dotyczyło w ostatnim dziesięcioleciu nadużyć związanych z przemocą i seksualnością. W tych dniach co innego zbulwersowało część opinii publicznej. Nie seks, lecz śmierć, a konkretniej wychowanie do heroizmu, do stawiania czoła sytuacjom, w których "umrzeć to zysk" (Flp 1, 21).
Seks może być piękny, ale może być i okrutny. Dlatego nie wyobrażam sobie wychowania bez przygotowania człowieka do odpowiedzialnego seksu. Śmierć zawsze jest okrutna, a mimo to, może być piękna. To czy człowiek będzie potrafił zmierzyć się z nią godnie, zależy od wychowania i to bez względu na to, czy ktoś jest wierzący, czy nie. Kiedyś wszystko co wiązało się z seksualnością, było tematem tabu, dzisiaj takim gorącym kartoflem w rozmowie z dziećmi jest śmierć. Jak tu powiedzieć sześcioletniej córce, że babcia umarła? Czasem używamy takich sformułowań jakby człowiek nigdy nie umierał, tylko szedł do domu Ojca. Nie umierał, a powiększał jedynie grono aniołków. Może właśnie dlatego, że przestaliśmy od najmłodszych lat oswajać się ze śmiercią, wzrasta liczba samobójstw.
Ze śmiercią każdy będzie musiał się kiedyś zmierzyć, również niejedno dziecko. Kto je do tego przygotowuje? Kto wytłumaczy dzieciom, że śmierć można przeżyć godnie, a nawet można ją świadomie wybrać. Nie jako eutanazję, czy inny rodzaj samobójstwa, ale jako czyn heroiczny. Nie ma większej miłości nad tą, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół (J 15,13).
Z początkiem roku szkolnego na wielu stronach internetowych, w radiu i telewizji, podniesiono alarm z powodu krótkiego cytatu, który znalazł się w podręczniku do religii uczniów szkoły podstawowej. "Wolę umrzeć niż zgrzeszyć" (św. Dominik Savio). Oznacza to, że wolę umrzeć, niż kogoś skrzywdzić. Kogoś, to znaczy również wroga. Czy nie takie motto przyświecało Mahatmie Gandhiemu i Martinowi Lutrowi Kingowi? Czy nie tym żyła kandydatka na ołtarze, przedstawicielka katolewicy, Dorota Day?
Chciałbym wierzyć, że ci, którzy nakręcili medialną nagonkę przeciw rozmawianiu z dziećmi o śmierci w kontekście chrześcijańskiego wychowania do heroizmu, kierowali się lękiem przed tym, co tajemnicze i nieuniknione. Ale dziennikarska intuicja mi podpowiada, że prawda może być bardziej prozaiczna. Rynek podręczników to intratny interes. Czy nie chodzi o to, by wyeliminować z gry jedno z wiodących wydawnictw? W takiej sytuacji najlepszym chwytem jest zwykle wykazanie niekompetencji i szkodliwości. Zagranie więc tematem tabu, jest bardzo skutecznym posunięciem zarówno dla przeciwników religii w szkole, jak i dla chcących wejść na rynek z nową propozycją. Do kwestii seksualnych trudno było się przyczepić. Uderzono więc w temat śmierci, który w Kościele jest na porządku dziennym, a w społeczeństwie, z powodu nieznajomości Ewangelii, pozostaje zepchnięty do podświadomości.
Powróćmy więc do cytatu że św. Dominika Savio, który wziął sobie do serca słowa Jezusa "kto straci życie z Mego powodu, zyska je". To nie jest przenośnia. Woleć umrzeć niż zgrzeszyć nie oznacza też wybrania raczej śmierci niż zjedzenie mięsa w piątek. Tak mogą tylko myśleć ci, którym wtłoczono do głów karykaturę chrześcijaństwa.
Gdy masz do wyboru oddanie swojego życia z miłości lub zachowanie go poprzez stanie się potworem, to przyjrzyj się jakiego wyboru dokonywali święci i porównaj z tym, jak postępowali ci, którzy myśląc tylko o własnej skórze, nie mogli potem ze wstydu spojrzeć w lustro. "Gdybym ich nie zabił, to mój dowódca, by mnie zastrzelił" - tłumaczył mi się jeden z byłych funkcjonariuszy Sigurimi, albańskiej służby bezpieczeństwa, który przed czterdziestu laty zabił matkę z dzieckiem. Natomiast austriacki żołnierz wcielony do hitlerowskiego wojska, Otto Schimek, odmówił strzelania do cywilów i poniósł śmierć. Jakim prawem ktoś odmawia Kościołowi katolickiemu, by tak wychowywał swoich wiernych począwszy od dzieciństwa?
Niektórzy tłumaczą swoje oburzenie tym, że dzieci nie zrozumieją tego cytatu właściwie, bo należy go rozumieć jako metaforę. To żadna metafora proszę państwa. To konkret. To życie. Moje ponad dwudziestoletnie doświadczenie pracy w oświacie mówi mi, że dzieci nie rozkminiają treści z podręczników religii. Są jednak zainteresowane, jak nauczyciel religii postąpiłby w trudnej życiowej sytuacji. Zeszmaciłby się, czy oddałby swoje życie? Wolę umrzeć niż kogoś świadomie skrzywdzić. A że jak każdy boję się śmierci, liczę że Bóg da mi siłę, gdy życie postawi mnie przed taką próbą. Tak uczyłem młodzież i nikt z nich nie targnął się na swoje życie. Ale są wśród nich tacy, którzy wiele w życiu stracili, by nikogo nie skrzywdzić. I są z tego dumni.
Skomentuj artykuł