Wykrzyczeć Bogu żal

(Fot. pl.depositphotos.com)

W życiu człowieka pojawiają się niekiedy sytuacje graniczne. Takie, które są zderzeniem z bólem, bezradnością. Nieuleczalna choroba bliskich, utrata pracy, porzucenie, zdrada najbliższego przyjaciela… Czymkolwiek by to nie było, wcześniej czy później spotka każdego z nas.

Usłyszałam ostatnio w kościele zdanie, które było dla mnie jak balsam na serce. Ksiądz powołując się na fragmenty Ewangelii mówił o tym, że bogactwo i zdrowie nie są nagrodą za dobre życie, a ich brak karą. Gdy opowiadałam o tym później mężowi, usłyszała to również inna osoba, która się oburzyła: ale jak to nie kara? No to co?!

Uśmiechnęłam się tylko, bo ta kobieta często pyta mnie o to czym zasłużyła sobie na niepełnosprawność. No niczym… Jednak nie jestem w stanie przekonać jej serca argumentami, które mają szansę dotrzeć jedynie do głowy.

Kochającego Boga trzeba doświadczyć, by Mu uwierzyć, że chce mojego szczęścia…

DEON.PL POLECA

Pamiętam pewną rozmowę sprzed trzech lat. Byłam wtedy na rekolekcjach ignacjańskich i opowiadałam osobie towarzyszącej o żałobie po moim teściu. O tym, jak bardzo jego choroba i odejście zachwiały moją wiarą i obrazem dobrego Boga. Mój towarzysz zachęcał mnie do tego, bym opowiadała o tym Jezusowi na modlitwie. Mówił, żeby swój ból wykrzyczeć, wypowiedzieć głośno. Nie ubierać śmierci w uśmiech, ale powiedzieć co czuję naprawdę. Wykrzyczeć Bogu swój żal i pozwolić teściowi odejść.

Pamiętam ból, smak łez, ale też pokój serca, który zawitał tak niespodziewanie jak słońce po pochmurnym dniu.

Wiele razy mój świat zaczynał się walić, szczególnie na polu walki o zdrowie najbliższych. Dziś jednak nie wyobrażam sobie by fałszywie uśmiechać się do Boga. Wylewam przed Nim swój żal, dopuszczam uczucia do siebie i pokazuję Jezusowi, że boli o tu i jeszcze tam…

Przeglądając ostatnio podręcznik do religii mojego 8 letniego syna, trafiłam na kilka zdań i obrazków, które były dla mnie sporym polem do refleksji. Dzieci na modlitwie zawsze siedzą wyprostowane, wpatrzone w obrazek, spokojne, ciche, pokorne, ułożone pod linijkę. Sielankowy, bardzo infantylny obraz rzeczywistości… Czy chcę by tak modliło się moje dziecko? Nie…

Wierzę, że Jezus nie tylko umarł za mnie na krzyżu, ale też w to, że zmartwychwstał. To znaczy, że On żyje. Idąc dalej – mogę Mu opowiadać o swoim życiu, problemach i uczuciach. Nie muszę obawiać się za to kary. Kto karze dziecko za to, że ono płacze? Tylko ktoś, kto nie radzi sobie sam ze sobą. Nie taki jest mój Bóg…

Prawdziwe życie to ciągła sinusoida… I taka też jest świadomie przeżywana wiara. To relacja, w której w jakiś sposób odkrywamy siebie i Drugiego cały czas na nowo. Z wrażliwością, odnosząc się do tego co akurat dziś mi się przytrafia…

Mogę modlić się żalem, bólem, złością. Kiedy jest w życiu lżej – tym, co daje mi radość. Mogę być sobą, nie jak z wyretuszowanego obrazka. To boli, bo każda rana czasem krwawi. Prawda jest jednak taka, że rany, które się zakrywa zaczynają gnić. Tylko te wystawione na zewnątrz, mają szansę się zagoić…

Biorę więc przykład z Jezusa, który na krzyżu powiedział „Boże mój, czemuś mnie opuścił?”. On znał Ojca, wiedział, że jest dobry. Mimo to powiedział właśnie takie słowa… Czy mogę znaleźć lepszy wzór i kierunek modlitwy, wtedy gdy i mój świat się kończy?

Z wykształcenia pedagog i doradca rodzinny. Z wyboru żona, matka dwóch synów. Nie potrafi żyć bez kawy i dobrej książki. Autorka książki "Doskonała. Przewodnik dla nieperfekcyjnych kobiet". Prowadzi bloga oraz Instagram.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Wykrzyczeć Bogu żal
Komentarze (3)
MK
Motyw Kobiety
17 października 2022, 14:31
Ponieważ mam dość duże doświadczenie w losach zycia, które mi się nie podobały, oraz kilkanaście lat chodzenia z Bogiem, podczas których realnie jestem nastawiona na budowanie siebie w Nim, nie zadaję pytań "Dlaczego ja?!" czemu mnie to spotkało??- miałam to okazję sprawdzić przez ostatnie 2 mies. - gdy moje zdrowie totalnie się posypało. Było naprawdę źle i nikt nie wiedział, co będzie dalej (ale de facto...czy ktoś z nas wie, co życie jutro mu przyniesie? Niech żyje dysonans poznawczy :)) i będąc w smutku i bezsilności, pytałam Boga tylko o to, jaka ma płynąć z tego lekcja. I niech obróci to coś złego, w coś dobrego po czym całkowicie skupiłam się na Nim i na innych ludziach. Mam taką sprawdzoną metodę na czasy złe: rób wszystko na odwrót. To znaczy: zacznij wychwalać Boga, gdy po ludzku nie ma za co. Zamiast przeklinać - błogosław. Tak się odmienia losy świata- najpierw duchowego, potem tego materialnego. Sprawdzone.
KJ
~Katarzyna Jarkiewicz
16 października 2021, 21:08
Przeżywać sytuacje graniczne uczy nas psychologia i ludzie sobie z tym radzą lepiej lub gorzej, ale radzą. Ludzie sobie nie radzą z brakiem sensu i życiową przegraną. Nie potrafią przyjąć i zaakceptować tego, że można umrzeć niespełnionym i że jest to jak najbardziej prawdziwe życie. Wydaje im się, że życie musi mieć sens i trzeba za wszelką cenę tego sensu nawet wykreowanego szukać. Nie potrafią przyjąć logiki nie z tego świata, logiki racjonalności innych aksjomatów niż ogólnie obowiązujące w świecie ludzi. Z perspektywy wiary to że jest Bóg jest wszystkim i niczego już nie trzeba. Wszystko inne jest zbędne. Cieszyć się tą prawdą w każdej sekundzie życia jest nieodpartym moim pragnieniem.
AM
~Alicja M.M.
17 października 2021, 19:59
Wydaje mi się, że bardzo mocno akcentuje Pani odrębność perspektywy "czysto ludzkiej" i Bożej. I w jakiejś mierze ma Pani rację, bo Bóg jest Świętym, czyli absolutnie Innym. Ale z drugiej strony... On jest Emmanuelem, Bogiem z nami. I wszystkie ludzkie sprawy, zatem także nadzieje, pragnienia, czysto ludzkie spełnienia i niespełnienia, są jakoś ważne, są "Jego" sprawami. Niektórym chrześcijanom bliżej do pierwszej cząstki prawdy o Bogu, innym do drugiej. Ale w obu przypadkach to relacja z tym samym Bogiem.