Wzór ojca - polski "towar" eksportowy

Wzór ojca - polski "towar" eksportowy
Elżbieta Wiater

Jan Paweł II żałował, że nie udało mu się wynieść go na ołtarze. Papież Franciszek najwyraźniej nadrabia te straty, gdyż 18 grudnia 2013 ogłosił dekret o heroiczności jego cnót i wszystko wskazuje na to, że wkrótce Kraków będzie się mógł szczycić jeszcze jednym błogosławionym.

Chodzi o Jerzego Ciesielskiego, jednego ze studentów ze Środowiska, czyli nieformalnego duszpasterstwa ks. Karola Wojtyły. Inżynier, świetny specjalista, ukończył także studia na Akademii Wychowania Fizycznego. Od początku przekonany, że jego powołanie to powołanie człowieka świeckiego.

Nie wiem, jaki dzień zostanie wybrany na jego wspomnienie, ale póki co Niedziela Świętej Rodziny wydaje się świetnym momentem, aby napisać o jednym z najważniejszych dla niego aspektów jego bycia dla Boga - ojcostwie.

Potwierdzenia decyzji o wyborze narzeczonej szukał na rekolekcjach w Tyńcu. Już to może mu przypiąć łatkę idealisty, jednak Ciesielski twardo stał na ziemi: jego życie było nakierowane na służenie Bogu i osiągnięcie zbawienia. To oznaczało, że wybierając żonę, wybierał kogoś, z kim miał wspólnie dążyć do tego celu i komu miał także pomóc w jego osiągnięciu. Rozeznawał, zanim podjął decyzję, zanim zdeklarował chęć podjęcia za kogoś odpowiedzialności. Nie tuż przed ślubem, nie w chwili kryzysu po ślubie - jeszcze zanim zostali narzeczonymi.

W te sierpniowe dni 1956 roku Bóg potwierdził, że Ciesielski wybrał słusznie - rok później zawarł ślub z Danutą Plebańczyk. W ciągu następnych kilku lat na świat przyszła trójka ich dzieci: dwie córki i syn. Opiekę nad nimi rodzice sprawowali wspólnie. Z dwójką młodszych Ciesielski zginie podczas rejsu statkiem po Nilu w październiku 1970 roku, gdyż zejdzie z nimi pod pokład, by pomóc im zasnąć.

Z dziećmi związany jest kolejny element tego, w jaki sposób Ciesielski rozumiał bycie świętym świeckim. Nie były one luksusowym dodatkiem do życia małżeńskiego i - mimo wykształcenia technicznego - nie próbował przeliczać kosztów ich utrzymania na cenę luksusowego samochodu, jak to kilka lat temu zrobili dziennikarze jednej z poczytnych gazet. Przyjęcie i wychowanie dzieci było jeszcze jednym sposobem na służenie Bogu: przez pomnażanie życia, wychowanie dzieci na dobrych ludzi, wreszcie kształtowanie samego siebie poprzez dawanie siebie dzieciom, rezygnowanie z miłości do nich z samego siebie.

Był też świadomy trudności wynikających z konieczności zyskania odpowiednich dochodów, by utrzymać rodzinę, a jednocześnie faktu, że potrzebuje ona kontaktu z nim samym a nie wyłącznie jego pieniędzy: "Obowiązek utrzymania rodziny pociąga konieczność zarobienia konkretnej ilości pieniędzy, co w następstwie powoduje wykonanie konkretnej ilości pracy. Ta ilość pracy nie powinna być tak wielka, aby pochłaniała cały dzień (aspekt czasu) i wszystkie siły (aspekt intensywności)". Pozostająca część dnia i sił była przeznaczona dla najbliższych.

A kiedy ze względu na przemiany polityczne i fakt, że czasy komunizmu to nie były dobre czasy dla ludzi wierzących na eksponowanych stanowiskach (a Ciesielski był wykładowcą), zagroziła mu utrata pracy, wyjechał do Chartumu. I nie tylko dla dobra bliskich zdecydował się na emigrację, jak robi wielu nam współczesnych, ale w momencie, kiedy tylko mógł sobie na to pozwolić, ściągnął do siebie rodzinę. Chciał zachować z nimi więź.

Często słychać narzekanie na brak wzorca dla wierzących mężczyzn, importujemy te ideały z Zachodu, a tymczasem okazuje się, że sami mamy taki wzorzec do zaoferowania Kościołowi. Jakby skrojony specjalnie na nasze czasy, szczególnie jeśli chodzi o podejście do wychowania dzieci, współpracę z pracującą żoną, rozumienie życia jako dążenia ku Bogu, w którym życie w rodzinie to ważna część drogi do świętości.

Tym, co przede wszystkim mnie zachwyca w postawie Pana Jerzego, jest jego pozbawiona agresji jednoznaczność w wierze i nieustanna praca nad sobą. On nie rozczula się, nie grzebie w swojej przeszłości (a to pokolenie tuż po wojnie, więc sporo traum by się z niej z pewnością znalazło), ale wie czego chce i do tego konsekwentnie dąży.

Zdołał osiągnąć równowagę wszystkich elementów składających się na jego bycie mężczyzną. Może dlatego nawet jego arabscy studenci, będąc pod wrażeniem jego osobowości, nadali mu przydomek "mąż Boży". "Mąż sprawiedliwy", jakby to zapewne ujął św. Mateusz Ewangelista.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Wzór ojca - polski "towar" eksportowy
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.