Za Franciszkiem trzeba biec
Natknąłem się na Twitterze na taką wiadomość: "Od tygodnia mamy nowego Papieża. Tylko tydzień, a wydarzyło się tyle, że trudno mówić, że za Nim kroczymy. Za Nim trzeba biec". To zdanie chyba najlepiej podsumowuje pierwsze dni Franciszka na Stolicy Piotrowej.
Pierwsze dni pontyfikatu są tak intensywne w wydarzenia, spotkania, słowa, decyzje i symboliczne gesty, że można by już napisać o tym wszystkim książkę. Papież zdążył rozkochać w sobie wiernych na całym świecie, ale pojawiły się też już głosy krytyczne. Niektórzy uważają, że papieskie gesty i koncentrowanie się wiernych właśnie na nich, może grozić czymś analogicznym do "kremówek bł. Jana Pawła II" - czyli zachwyt nad osobą, ale mało uważne słuchanie tego, co Papież do nas mówi.
Czy faktycznie istnieje takie ryzyko? I czy jest to wina papieża Franciszka? Dominik Zdort na łamach "Rzeczpospolitej" napisał: "Nowy papież chyba wie, co się może podobać liberałom, jeszcze jako kardynał mieszkał w skromnym domu, sam sobie gotował, jeździł komunikacją miejską. A gdy konklawe wybrało go na głowę Kościoła, przyjął imię Franciszka - kojarzące się z ubóstwem, skromnością i miłością do zwierzątek. Na kolacje po wyborze pojechał nie papieskim samochodem, jak jego poprzednicy, ale autokarem, wraz z innymi kardynałami. Doskonale wie, że takie ostentacyjnie prezentowane chwyty uwodzą media, podobnie jak kiedyś w Polsce - przepraszam za to trywialne porównanie - spodobała się deklaracja Donalda Tuska, że będzie latać rejsowymi samolotami. Tyle tylko, że to są dość prymitywne zagrywki pod publiczkę i nie da się ich ciągnąć w nieskończoność".
Kompletnie się nie zgadzam z taką diagnozą. Uważam, że mamy fenomenalnego Papieża. Takiego, który nie tylko mówi o Bogu i o Jego miłości w trakcie homilii (które też mają w sobie coś wyjątkowego - są krótkie, jasne, pobudzające do myślenia), ale także każdym swoim gestem, uśmiechem, wrażliwym podejściem do drugiego człowieka pokazuje w praktyce, co to znaczy być chrześcijaninem, co to znaczy w prostocie szukać szczęścia i dzielić się miłością.
To, że ludzie tak entuzjastycznie reagują na człowieka, który potrafi po prostu wyjść po mszy przed kościół i poświęcić dwadzieścia minut na rozmowę z parafianami, zaprasza bezdomnych na wielkoczwartkową liturgię i odprawi Eucharystię w rzymskim więzieniu dla nieletnich, wcale nie musi oznaczać, że zatrzymują się oni na tym co powierzchowne, ale pokazuje, że jest w nas ogromne pragnienie świadectwa.
Tak właśnie rozumiem wszystko to, co robi nowy Papież. Jego gesty i zachowania są świadectwem, które budzi serca wielu wierzących. A o to właśnie chodzi w byciu chrześcijaninem - mamy dawać takie świadectwo, które poruszy świat. "Wy jesteście światłem świata. Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie".
Ojciec Święty stawia poprzeczkę bardzo wysoko. Trudno za nim nadążyć, ale warto, by cały Kościół pobiegł za nim. Myślę, że to będzie niezwykle intensywny pontyfikat. Może nawet mocno się zmęczymy, ale warto podjąć ten wysiłek.
Piotr Żyłka - członek redakcji i publicysta DEON.pl, twórca Projektu faceBóg i papieskiego profilu Franciszek.
Skomentuj artykuł