Zakonnica ma głos. Księża (niech) słuchają

(fot. youtube.com/Opactwo Benedyktynów w Tyńcu)

Mam nadzieję, że dokonujące się procesy sprawią, iż poważna, publiczna, krytyczna wypowiedź zakonnicy na temat postępowania duchownych nie będzie witana ze zdumieniem, jak odezwanie oślicy Balaama, lecz będzie traktowana zwyczajnie, jak pełnoprawny, partnerski głos wynikający z miłości i zatroskania o dobro.

Tekst siostry Małgorzaty Borkowskiej OSB, który właśnie ukazał się w formie książki "Oślica Balaama. Apel do duchownych panów", wiele lat przeleżał w pamięci komputera. Dlaczego więc czcigodna mniszka zdecydowała się właśnie teraz go upublicznić? Czy dlatego, że w Kościele w Polsce, w tym w duchowieństwie, zaczyna się coś zmieniać na lepsze i taki głos ma temu pomoc, czy też wręcz przeciwnie, jest już tak źle, że po prostu nie da się wytrzymać, a kolejne pokolenia księży nie rokują poprawy sytuacji i jest to po prostu głos rozpaczy?

W wywiadzie dla KAI siostra Borkowska zaprzeczyła, że powodem wydania książki było "przelanie czary goryczy" i podała bardzo ciekawe uzasadnienie. Stwierdziła, że "księża trochę już przywykli do tego, że lud na nich patrzy i coś nawet o nich myśli". W tym kontekście uznała, że książka zakonnicy krytykującej księży nie będzie już takim szokiem, jak byłaby przed kilkudziesięciu laty. Dodała też, że zbieżność czasowa publikacji "Oślicy Balaama" i artykułów w "L'Osservatore Romano" o traktowaniu zakonnic to całkowity przypadek.

DEON.PL POLECA

Pewien kaznodzieja powtarzał, że przypadków w życiu nie ma, są w gramatyce. Myślę, że pojawienie się tematu sióstr zakonnych zarówno w Polsce, jak i w znacznie szerszym wymiarze w Kościele, to nie trudny do przewidzenia szczęśliwy traf. To raczej bardzo konkretny, mający logiczne uzasadnienie zbieg okoliczności, to zrządzenie Opatrzności.

Siostra Borkowska przyznała, że dostrzegła pewną zmianę w duchowieństwie. Czy jednak ma ona miejsca także gdzie indziej? Czy nie następuje zmiana postrzegania sióstr zakonnych w społeczeństwie, wśród świeckich katolików w Kościele, a wreszcie w samych zgromadzeniach?

Wiele lat temu, jako młody ksiądz, zostałem poproszony o poprowadzenie dnia skupienia dla sióstr zakonnych z różnych zgromadzeń czynnych. Wygłosiłem dwie konferencje. Pierwsza skupiała się na fakcie, że zakonnica, przekraczając próg klasztoru, nie przestaje być kobietą, ze wszystkimi tego faktu konsekwencjami. Druga konferencja poświęcona była równie mało odkrywczej kwestii. Mówiłem o tym, że siostra zakonna jest człowiekiem równym co do godności każdemu innemu, że jest dzieckiem Bożym tak samo, jak ksiądz. A skoro tak, to nie powinna pozwolić sobą pomiatać i mylić pogardliwego traktowania przez jakiegoś wikarego z praktykowaniem cnoty pokory.

Mówiłem szczerze i z pełnym przekonaniem. Szybko zorientowałem się, że moje słowa budziły dwojakie poruszenie. Z jednej strony spotykały się z aprobatą części słuchaczek, z drugiej, wywoływały zdecydowane oburzenie sporej grupy zgromadzonych sióstr. Usłyszałem potem od jej przedstawicielek pretensje, że takim gadaniem utrudniłem formację zakonną i siałem zamęt, zwłaszcza w głowach młodych zakonnic.

W Kościele od dawna (wcale nie dopiero od początku pontyfikatu Franciszka) trwa praca nad postrzeganiem kobiet i mężczyzn. Zmienia się stopniowo sposób myślenia o ich funkcjonowaniu w społeczeństwie i w katolickiej wspólnocie wiary. Bez zamazywania różnic, ale też bez budowania sztywnych schematów. Upowszechnia się świadomość, że dla wypełniania wielu ważnych, także decyzyjnych funkcji w Kościele nie tylko nie trzeba mieć święceń, ale również nie ma znaczenia płeć osób, którym się je powierza.

Byłoby dziwne, gdyby te przemiany nie znalazły odbicia w podejściu do prowadzących życie konsekrowane w najróżniejszych wymiarach i formach. Jest więc logiczne, że i siostry zakonne są dzisiaj inaczej postrzegane, niż przed laty. Niemniej logiczne jest, że same zakonnice w sferze relacji międzyludzkich widzą siebie w zmieniającej się perspektywie i wyciągają wnioski.

Mam nadzieję, że dokonujące się procesy sprawią, iż poważna, publiczna, krytyczna wypowiedź zakonnicy na temat postępowania duchownych nie będzie witana ze zdumieniem, jak odezwanie oślicy Balaama, lecz będzie traktowana zwyczajnie, jak pełnoprawny, partnerski głos wynikający z miłości i zatroskania o dobro.

ks. Artur Stopka - dziennikarz, publicysta, twórca portalu wiara.pl; pracował m.in. w "Gościu Niedzielnym", radiu eM, KAI

Dziennikarz, publicysta, twórca portalu wiara.pl; pracował m.in. w "Gościu Niedzielnym", radiu eM, KAI

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Zakonnica ma głos. Księża (niech) słuchają
Komentarze (3)
K
Klara
26 marca 2018, 19:40
Siostry tez dostają pensję jako katechetki, nauczycielki, nie wiem jak proboszczowie wynagradzają ale wiem,że to było kiedyś podnoszone aby siostry otrzymywały pensję. Zmienia się świat i same siostry tez musza się zmieniać, dostosowywać swoją formację, odpowiadać na potrzeby wspoczesnego świata.Nie wiem czy to jest sprawa gotwania i sprzątania. Chociaż dosyć długo również do siostr mówi się o fromnacji ludzkiej, jednak w wielu zgromadzeniach ten aspekt jest zaniedbywany. Pytanie o tożsamośc zakonnicy, we wspolczesnym świecie jest bardzo aktualne.
MR
Maciej Roszkowski
26 marca 2018, 18:58
Kisężą dostają wynagrodzenie. A siostry zakonne ? I nie jest to pytanie prowokacyjne. Naprawdę nie wiem.
WW
Walenty Walentynowicz
26 marca 2018, 14:32
problem sióstr (które zagubiły swoją tożsamość) rozwiąże się sam, bo sióstr nie będzie - postulaty i nowicjaty puste!!!