Zbroimy się. Zacznij od miecza
Zawsze się zastanawiałem, na czym polega ta zagadka, że słowo Boże jest Mieczem? Jak mam w ogóle tym walczyć? Jak się tym posługiwać? Czułem się jak mój dziadek oglądający smartphone’a.
Przeczytałem w liście do Hebrajczyków (Hbr 4, 12) taką rzecz: "Żywe jest słowo Boże, skuteczne i ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca". Podobnie pisał św. Paweł w liście do Efezjan: "Weźcie też miecz Ducha, to jest słowo Boże".
Pismo Święte i tradycja Kościoła mówią mi, że słowo Boże jest mieczem. Jestem katolikiem. Wiem, że żyję w świecie, w którym toczy się wielki bój o człowieka. Chcę brać udział w duchowej walce i chcę walczyć dla Jezusa pod chwalebnym proporcem Krzyża. To mnie inspiruje.
Zawsze się jednak zastanawiałem, na czym polega ta zagadka, że słowo Boże jest Mieczem? Jak mam w ogóle tym walczyć? Jak się tym posługiwać? Czułem się jak mój dziadek oglądający smartphone’a. Niby czytałem różne "instrukcje obsługi" i odbyłem kilka "treningów" posługiwania się tym Mieczem, ale i tak nie rozumiałem. Jak czytanie książki mam połączyć z walką? Czy to, że codziennie siedzę i medytuję według takiej czy innej metody, można nazwać walką Mieczem? Hmm. Nie pasowało mi to. Może to jest droga rozwoju, wzrostu, ćwiczenia się. Ale walka? Nie. A przecież miecza używa się przede wszystkim w walce.
Jednak któregoś dnia ktoś mi wskazał linię frontu. I wtedy zrozumiałem jak posługiwać się moim Mieczem. Linią frontu jest takie miejsce w moim sercu, w którym zderzają się dwie siły. Dokładniej - dwie prawdy na mój temat. Jedną z nich jest prawda, którą zasypuje mnie mój Nieprzyjaciel. On chce mnie zniszczyć i pokonać. Powiem wprost: to jest grad strzał. Ostrzał jak na plaży Omaha. Ta prawda to deszcz haseł w stylu: "Nie dasz rady", "Jesteś słaby", "Wycofaj się", "Bóg ci nie pomoże", "Jesteś sam", "Twój wróg jest zbyt silny", "Ośmieszysz się", itd.
Znajome, co? Wszyscy to znamy. A jeżeli nie, to jest niedobrze, bo to znaczy, że żyjemy w ospałości i Nieprzyjaciel już sobie o nas zapomniał. Jesteśmy dla niego niegroźni. Ok. To są ciosy prawdy mojego Nieprzyjaciela, a co z tą drugą prawdą? A no właśnie. Rewolucja. Druga prawda to słowa, które mówi mi mój Bóg, mój Ojciec, mój Towarzysz broni. Te słowa są zapisane w Piśmie Świętym (np. z psalmu 18: "mur przeskakuję dzięki mojemu Bogu", "Bóg mocą mnie przepasuje" "On stawia mnie na wyżynach", "wspiera mnie Twoja prawica, a Twoja troskliwość czyni mnie wielkim").
Mamy więc front: Słowa, które mówi mi mój Bóg, Ojciec, który dobrze mnie zna oraz kłamstwa rzucane we mnie przez Nieprzyjaciela. Pierwsze mają mnie umocnić, drugie zniszczyć. Co w związku z tym? Za każdym razem, gdy czuję się atakowany i dzieje się we mnie walka mogę zbijać ciosy Nieprzyjaciela Mieczem Słowa i, tym samym, zadawać mu rany i osłabiać go.
Np. czuję zwątpienie i kłamstwo, że "nie dam rady". Biorę miecz i paruję cios prawdą: "Mocą mnie przepasujesz do bitwy, sprawiasz, że przeciwnicy gną się pode mną" (Ps 18, 40) . Albo czuję lęk i słyszę: "Wycofaj się". Znowu chwytam swój Miecz: "Gdy pójdziesz przez wody, Ja będę z tobą, i gdy przez rzeki, nie zatopią ciebie." (Iz 43, 2). Sprawnie zbijam uderzenie Nieprzyjaciela i, zręcznie obracając ostrzem nad głową, wyprowadzam szybkie cięcie. Hmm… To chyba wydaje się znajome… (Mt 4, 1-11 - poszukaj sobie).
Walka sprowadza się do pytania: komu bardziej wierzysz? Nieprzyjacielowi czy Bogu? Ścierają się w Tobie kłamstwo z Prawdą. Które przyjmiesz? W które uwierzysz? Od Ciebie zależy wynik każdego pojedynku. Bierz więc Miecz, miej go często przy sobie, ucz się go, ucz się nim walczyć.
Wojciech Werhun SJ - jezuita, pracuje w duszpasterstwie powołaniowym. Jego pasją są duchowość, formacja i rycerstwo. Współtwórca projektu Banita
Skomentuj artykuł