Ks. Kaczkowski: straszny dostałem za to hejt
- Trzeba naprawdę być pustakiem intelektualnym, żeby myśleć, że ksiądz komukolwiek życzy piekła. Przecież ja życzę zbawienia i Jurkowi, i sobie, i wam wszystkim, bo to jest coś najpiękniejszego, co może się nam przydarzyć - mówi ksiądz Jan Kaczkowski.
- Ostatnio byłem na zlocie młodzieży katolickiej, gdzieś na południu Polski. Młodzież jak młodzież, zawsze jest taka sama, zawsze fajna. Ale byli też ojczulkowie, którzy z zaciśniętymi zę bami nawijali coś złego o Jurku Owsiaku. Strasznie mnie tam zjechali. Za to że przyjąłem zaproszenie na Woodstock. I za obronę Jurka Owsiaka - za to, że napisałem na blogu, że chętnie z nim poszedłbym do piekła. Dziwi mnie trochę, że ci niektórzy zajadli katolicy tak mało rozumieją subtelności. Usiadłem sobie w domu, na tle kominka, i mówiłem, że zawsze pomagam Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy; generalnie chodziło o to, że ja też mam organizację pozarządową i zarzuty, że kradnę, że wyprowadzam kasę, zawsze się pojawią. Opowiadałem, że jeśli - zdaniem tych zajadłych katolików - Owsiak trafi do piekła, to ja się z nim tam chętnie odnajdę. Straszny dostałem za to hejt - mówił ksiądz Jan Kaczkowski na Woodstocku. Zapis całej rozmowy (którą poprowadził Błażej Strzelczyk) publikuje w najnowszym numerze "Tygodnik Powszechny".
- Trzeba naprawdę być pustakiem intelektualnym, żeby myśleć, że ksiądz komukolwiek życzy piekła. Przecież ja życzę zbawienia i Jurkowi, i sobie, i wam wszystkim, bo to jest coś najpiękniejszego, co może się nam przydarzyć. Zawsze, gdy mam jakieś spotkanie z ludźmi, ustawia się duża kolejka do podpisywania książek i gdzieś na końcu znajdzie się nienawistnik, który przyjdzie i powie: "szczęść Boże, ja bym chciał, żeby ksiądz zrewidował swoje poglądy na temat tego Żyda Tischnera". I po tym już wiem, że dostanę po łbie. Ostatnio na kazaniu powiedziałem, że moim autorytetem jest ks. Tischner, bo wyprzedzał swoją epokę o trzy długości i był niezrozumiany. On napisał, że wcale nie jest ważne, jak się umiera, jak się choruje, ale ważne jest z kim - on wskazywał na relacje z ludźmi - dodał ks. Kaczkowski.
Na pytanie, czy podoba mu się Kościół, odpowiedział: "Jasne że mi się podoba! To jest mój Kościół! Oczywiście jest Kościół przez małe 'k', który tworzymy my, duchowni, i to nie zawsze jest fajne. Lubię powtarzać słowa Franciszka, który powiedział: 'przewietrzcie wasze duszne zakrystie'. Ja to biorę do siebie. Wierni wchodzą do zakrystii trochę jak na nie swój teren. Na przygiętych nogach, bo się boją, spotkają jakiegoś grubiańskiego księdza. A potem wychodzą szczęśliwi, mówiąc: 'tylko opieprzył, a przecież mógł zabić'. Czego w Kościele nie lubię? Braku kultury i tego poziomu argumentacji, który jest często poniżej krytyki, mowy nienawiści. Ale oczywiście Kościół - ten mój, który nazywam matką, wspaniały, z tradycją sięgającą czasów apostołów; ten, któremu przysięgałem wierność i posłuszeństwo - kocham, bo to jest mój Kościół i nigdy nie będę się stawiał wobec niego w kontrze".
Cały wywiad w najnowszym "Tygodniku Powszechnym".
Redakcja DEON.PL poleca:
ks. Jan Kaczkowski
Piotr Żyłka
Ceniony za swój autentyzm, odwagę i szczerość. Podziwiany zarówno przez katolików, jak i niewierzących. Sam o sobie mówi, że jest onkocelebrytą, czyli człowiekiem znanym głównie z tego, że ma raka. Zanim się o tym dowiedział, wybudował hospicjum w Pucku.
W inspirującej rozmowie z Piotrem Żyłką ks. Jan zdradza źródła swojej niesamowitej energii i nieskończonych pokładów optymizmu.
Skomentuj artykuł