Ks. prof. Pawlina: Zbyt często spotkamy ludzi, którzy opowiadają o Bogu teoretycznie, bez wchodzenia w głąb

- Zaobserwowałem trzy powody, dla których ludzie wybierają teologię; pierwszy to osobiste wzbogacenie duchowe. My bardziej dziś słuchamy kogoś, kto jest mistycznie rozbudzony i duchowy, bo on znajdzie sformułowania na wyrażenie tego, co jest jego wewnętrznym źródłem szczęścia. Takie słowa nie ślizgają się po powierzchni... Natomiast spotykamy bardzo często ludzi, którzy opowiadają teoretycznie o Bogu bez wchodzenia w głąb, i tego ludzie nie chcą słuchać - mówi ks. prof. Krzysztof Pawlina, rektor Akademii Katolickiej w Warszawie.
Marta Łysek: Po co w 2025 roku studiować teologię, skoro mamy duży odpływ ludzi od Kościoła i mały stopień wiary wśród ludzi religijnych?
Ks. prof. Krzysztof Pawlina: - Myślę, że wśród wielu tęsknot ludzkich, takich, których my czasem nie rozumiemy, ukrywa się jednak głębsze pragnienie, które jest jakąś tęsknotą za Bogiem. I takie doraźne rozwiązania polegające na zerwaniu z Kościołem niestety nie stłumią tego podstawowego pragnienia. Uczelnia, która zajmuje się Bogiem, jest ukazywaniem czegoś, co znika z horyzontu, ale jest też pulsowaniem takim duchem, który się może komuś przydać w znalezieniu sensu życia. Dlatego uważam, że teologia rozumiana jako religioznawstwo na niewiele się przyda. Natomiast teologia, która płynie z modlitwy, z mistycyzmu, która jest uprawiana na kolanach, jest tym, co zachęca, co staje na drodze tych, którzy odchodzą. Te wszystkie stare sformułowania, tradycyjne przyzwyczajenia wytarły się; dlatego teologia musi znaleźć nowy język do wyrażania tego, co najważniejsze. A najgłębiej się to wyraża wtedy, kiedy się daje coś z siebie, z tego, co się samemu przeżyło.
Ludzie przychodzą na teologię, by znaleźć inny świat, za którym tęsknią
I studenci przychodzą z taką właśnie myślą?
- Mam takie doświadczenie. I duży szacunek dla ludzi, którzy przychodzą, żeby znaleźć inny świat. Mamy na AKW takie założenie, że chcemy, żeby wśród wielu uczelni w Warszawie istniała także uczelnia, która zajmuje się Bogiem i żeby ludzie, jeżeli szukają jakiegoś innego świata albo próbują znaleźć kogoś, za kim tęsknią, wiedzieli, że tutaj znajdą. Że tu jest studiowanie Boga, a nie wszystkich innych kierunków. Ograniczamy się do tego, co jest teologią i co płynie z teologii, co jest promieniowaniem teologii. Nasze studia mają to do siebie, że w połowie dnia przerywamy wykłady i idziemy do kaplicy na Mszę świętą: profesorowie i studenci. Wszyscy stajemy wtedy na jednym wykładzie, a nauczycielem jest Jezus Chrystus w Eucharystii, nasz Mistrz. I mam takie doświadczenie, że ludzie żyjący w łasce uświęcającej inaczej słuchają na wykładach, bo chcą poznać Tego, którego odczuli sercem, którego pokochali, który dał się doświadczyć. I to jest właściwie uprawiana teologia. Sama teoria, opowiadanie wiedzy to jest sporo za mało jak na uczelnię teologiczną.
Czy to nie jest raczej formacja duchowa? To jest bardzo fajny rodzaj teologii, ale człowiek idąc na studia, spodziewa się raczej wiedzy niż formacji i wspólnoty.
- Myślę, że to jest spory błąd w spojrzeniu nie tylko na wykłady, ale również na uniwersytety. Wykłady mają prowadzić do rozwoju integralnego człowieka. Jeśli się ograniczamy tylko do przekazu wiedzy, a nie do kształcenia charakteru, poszerzania horyzontu bez uwzględniania sfery duchowej, to ograniczamy rolę uniwersytetu. Universitas [łac. całość, wspólnota - przyp. red.] to jest rozwój człowieka w pełni. Dlatego myślę, że dzisiaj uniwersytety i uczelnie powinny się zreflektować, po co my w ogóle istniejemy. Przecież universitas jest miejscem kształtowania przyszłego człowieka; pomóc mu uformować się to nie jest tylko kwestia samej wiedzy. Dlatego tym bardziej na uczelni teologicznej, jaką jest Akademia Katolicka w Warszawie, dajemy różne impulsy, które nie są narzuconym programem, ale propozycją do tego, żeby kształtować swoją osobowość, swoją duchowość. To jest dużym wyzwaniem, również dla uczelni świeckich.
W człowieku istnieje głęboka tęsknota, której nikt nie uniknie
Myślę, że również dla uczelni, które mają w swojej ofercie teologię, to od dawna jest wyzwanie: trudno jest tworzyć kierunek studiów, który prowadzi nie tylko do wykonywania zawodu, ale też jest miejscem formacji osobistej.
- A to jest bardzo potrzebne. Widzimy to po naszych wykładach otwartych. Bo prowadzimy też wykłady otwarte, które są popularyzacją teologii. Mam tu na myśli nasz cykl „Duchowość dla Warszawy”. Wykłady te odbywają się raz w miesiącu i gromadzą na sali około trzystu osób. W mieście, w którym krzyżuje się życie społeczne, polityczne, biznesowe, krótko mówiąc: pulsuje tu życie, są ludzie, którzy szukają czegoś więcej niż to, co jest codziennością. Na kanale YouTube odsłuchuje je 50-60 tysięcy osób, ale ci, którzy przychodzą posłuchać „na żywo”, potrzebują porady, wiedzy, zasilania duchowego. Dlatego myślę, że teologia uprawiana w języku zrozumiałym dla człowieka, taka, która pomaga zrozumieć świat i nadaje sens życiu, ma przyszłość. Tak, ludzie odchodzą od Kościoła – a teolog ma stać na skrzyżowaniu, którym idą, i ich spotykać. Stanie na takim skrzyżowaniu dróg i spotykanie wątpiących i poszukujących – to jest katedra do wykładu. Nie uczmy tylko tych, którzy są przekonani. Idźmy do tych, którzy potrzebują wyjaśnienia, zrozumienia i są nieraz zbuntowani. Poza emocjami istnieje bowiem w człowieku głęboka tęsknota, której nikt nie uniknie, bo w każdym odzywa się ona wcześniej czy później. Dlatego teologia ma swoją przyszłość, ale nie można się ograniczyć tylko do przekazu wiedzy.
To teraz boleśnie praktyczne pytanie. Kościół nie zatrudnia świeckich do tego, żeby stali na metaforycznych skrzyżowaniach i rozmawiali z tymi, którzy odchodzą. Jaka jest przyszłość zawodowa teologów? Studia wybiera się na ogół po to, żeby zdobyć zawód i żeby w tym zawodzie pracować.
- Niekoniecznie. Powiedziałbym tak: na AKW jest sporo ludzi świeckich, sióstr zakonnych i księży, którzy uczą teologii, a więc pracują w swoim zawodzie. Ale ktoś, kto idzie na teologię, to jest zazwyczaj ktoś, kto w moim rozeznaniu najbardziej potrzebuje teologii dla siebie. Trzeba sobie powiedzieć wprost: z teologii tak normalnie nie da się wyżyć i trzeba mieć jakąś posadę, zawód, który daje utrzymanie życiowe. Wśród naszych studentów są ludzie, którzy albo przychodzą na teologię jako na drugi kierunek, albo ludzie, którzy już pracują. Zaobserwowałem trzy powody, dla których ludzie wybierają teologię. Pierwszy to osobiste wzbogacenie duchowe. Drugi to chęć lepszego przygotowania się do posługi w duszpasterstwie w swojej parafii. To jest piękne, że na blended learning przyjeżdża pani stomatolog z Londynu, a kiedy ją pytam: po co pani z Londynu przyjeżdża na studia teologiczne do Warszawy? - to ona mówi: prowadzę czterdziestoosobową grupę w Misji Polskiej w Londynie i nie mogę być głupsza od uczestników, bo jestem ich liderką. Trzecią motywacją jest natomiast chęć posługi w katechezie.
Bardziej słuchamy dziś ludzi duchowych, mistycznie rozbudzonych
To jeszcze o tym sensie życia. Czy można powiedzieć, że aktualnie teologia to jest takie miejsce, które pozwala szukać skutecznie tym, którzy szukają sensu życia albo chcą go pokazać innym?
- Trzeba sobie powiedzieć, co to jest teologia. A teologia jest pewnym namysłem nad wiarą. Teologia bez wiary staje się najwyżej religioznawstwem. A religioznawstwo jest czymś innym. Zasilaniem teologa są wiedza i modlitwa. My bardziej dziś słuchamy kogoś, kto jest mistycznie rozbudzony i duchowy, bo on znajdzie sformułowania na wyrażenie tego, co jest jego wewnętrznym źródłem szczęścia. Takie słowa nie ślizgają się po powierzchni... Natomiast spotykamy bardzo często ludzi, którzy opowiadają teoretycznie o Bogu bez wchodzenia w głąb, i tego ludzie nie chcą słuchać. Studenci też tego nie chcą słuchać.
Jak rozmawiam ze studentami, to na przykład przy okazji opłatka dziękują mi za trzy rzeczy: za profesjonalne wykłady, za świadectwo wiary profesorów i za rodzinną atmosferę na uczelni. Ja tylko się modlę, żebyśmy te trzy wartości utrzymali, bo to jest coś, co najbardziej cenią sobie studenci. Chcą mieć kompetentnego, dobrze przygotowanego profesora, który jest otwarty i dyskutuje, i odpowiada na pytania, chcą widzieć profesora, który wierzy w to, co mówi, nie tylko na wykładzie, i chcą mieć poczucie, że uczelnia to nie jest miejsce, w które przyjdę, posłucham i wychodzę, ale że to jest moja rodzina. Do tego trzeba dążyć, to nie jest dar dany na stałe, trzeba o to walczyć.
Jako rektor codziennie się modlę, żebym umiał się spotkać z ludźmi
A jak to się robi, żeby uczelnia była bardziej domem i rodziną, a mniej instytucją? Co ksiądz robi jako rektor?
- Jak jadę na uczelnię, to w większości „marnuję” czas i robię nic - czyli przechadzam się wśród studentów i zagaduję ich, a także zasiadam z profesorami w pokoju na kawę. I dopiero jak się życie uspokoi, zajmuję się administracją. Administracja nie jest dla mnie najważniejsza, choć jest ważna. To moje przechadzanie się po korytarzach jest spotkaniem, przywitaniem się, uśmiechem, pożartowaniem, pobyciem ze studentami. Ja lubię ludzi i mnie samemu daje to dużo satysfakcji: nie musze pytać o imię, ale znam twarze swoich studentów, ich oczy i widzę, komu jest źle, a komu dobrze. I druga grupa – jestem wśród profesorów po to, żeby oni wiedzieli, że jestem jednym z nich, ale też że słucham, co chcą powiedzieć. Nie muszą przychodzić na spotkanie do rektora, bo tu przy tej kawie od razu sobie gadamy. To jest nie tylko moja postawa, ale też profesorów, którzy po wykładzie zostają i odpowiadają na bardzo różne pytania, a studenci przychodzą do nich po poradę duchową, bo ci profesorowie są dobrymi rekolekcjonistami, dobrymi spowiednikami. Nie chcę używać sformułowania mistrz-uczeń, bo dziś trudno mówić o mistrzach, ale mam wrażenie, że to jest personalne odniesienie.
Że są relacje?
- Tak, są relacje. I te relacje nigdy nie są dane na stałe, o nie trzeba ciągle dbać. Więc jak mnie pani pyta, co jako rektor robię, to odpowiem, że kiedy mam jechać na uczelnię, to się modlę, żebym się potrafił dobrze spotkać z nimi. I jak się sam napinam, żeby się spotkać, to tak sobie wychodzi. Ale jak odpuszczam, żeby się Pan Jezus z nimi spotkał we mnie, to jest zupełnie inaczej; oni są chyba bardzo szczęśliwi i ja też się z tego cieszę.
Kto uczy na AKW? Ludzie wiary i jednocześnie profesjonaliści
A wracając do kadry: kto w niej jest?
- Część to moi księża profesorowie, którzy jeszcze mnie uczyli, ale to już mniejszość. Część to moi studenci, którzy byli moimi uczniami w seminarium. I trzecia grupa to świeccy, których zatrudniłem: ludzie, którzy z nami są na wszystkich wydarzeniach. Tworzy się kadra, która się spotyka: czasem żeby się pomodlić, czasem żeby pogadać, tak po przyjacielsku. Ja się z tego bardzo cieszę, bo dopracowaliśmy się wspólnego bycia, zaufania. Trzeba tu też wspomnieć, że Akademia Katolicka w Warszawie składa się z dwóch kolegiów: Collegium Bobolanum ojców jezuitów i Collegium Joanneum księży diecezjalnych. Oba te kolegia stanowią jedną uczelnię, która pielęgnuje dwa charyzmaty: zakonny i diecezjalny. Ich łączenie owocuje miłą i dobrą współpracą.
W kadrze jest też sporo świeckich. Na przykład na kierunku, który się nazywa edukacja muzyczna i przygotowuje do uczenia muzyki w szkole i do bycia organistą, poza dwoma księżmi są sami świeccy wykładowcy. To są ludzie, którzy uprawiają muzykę profesjonalnie i ja się z nimi bardzo dobrze rozumiem i bardzo się z nich cieszę, bo to są i ludzie wiary, i profesjonaliści. Na kierunku przygotowanie do życia w rodzinie, gdzie formujemy ludzi do pomocy rodzinom w kryzysie, większość wykładowców to psychologowie. Są z innego świata, ale odnajdują się w tym środowisku. W Szkole Duszpasterzy Młodzieży - dla księży i sióstr zakonnych - w kadrze jest grupa ludzi z Uniwersytetu Warszawskiego: psychologowie, i ludzie biznesu, i osoby, które prowadzą warsztaty z budowania relacji. A na kierunku Akademia Przywództwa są tylko dwie osoby duchowne, pozostałe to biznesmeni, którzy pracują w wielkich korporacjach i przychodzą uczyć tego, jak prowadzić interesy i zarządzać grupą ludzi w oparciu o etykę i życie moralne.
W tym roku otwierają się na AKW trzy nowe kierunki.
- Tak, to całkiem nowe rzeczy. Pierwsza to studia podyplomowe pomiędzy dwoma uczelniami: Akademią Sztuk Pięknych i Akademią Katolicką w Warszawie. Temat kultury i sztuki, i chodzi nam tu o to, żeby pomyśleć o tym atrybucie Boga, jakim jest piękno, z dwóch perspektyw. Z naszego punktu widzenia, jakim jest transcendentne spojrzenie, i z punktu widzenia artystycznego. Ta współpraca ma na celu pomóc obu środowiskom: im, czyli artystom brakuje całej symboliki chrześcijańskiej, głębi, która płynie z transcendencji, a nam brakuje tej wyobraźni artystycznej, która przydałaby się w Kościele ze względu na to, że w wielu dekoracjach i wystrojach za bardzo klasy nie ma. Podejmujemy taki wysiłek, żeby pokazać, jak można w Kościele robić rzeczy na pewnym poziomie.
Drugi kierunek to Akademia Przywództwa, która ma na celu kształcić liderów, ale nie tylko liderów do Kościoła, lecz także liderów do świata, którzy w oparciu o życie moralne i etykę będą prowadzić biznes albo zarządzać ludźmi czy instytucją. Słuchaczami tego kierunku są ludzie biznesu, ale też wójtowie czy burmistrzowie, którzy czasem mówią wprost: Kościół od nas czegoś wymaga, ale nas niczego nie uczy. No to właśnie będzie uczył!
I trzecia rzecz, która rozpoczynamy, to Warszawska Szkoła Liturgiczna: dla wszystkich, dla kobiet, dla mężczyzn, którzy chcą posługiwać w Kościele - żeby nie była to posługa na zasadzie „proszę mi przeczytać czytanie”, tylko żebyśmy mieli ludzi przygotowanych do posługi liturgicznej w odpowiedni sposób.
Modlitwy trzeba uczyć w praktyce
Jest też ciekawa, bo praktyczna rzecz, czyli Akademia Duchowości.
- Myśmy ją rozpoczęli zeszłym roku. Obejmuje trzy przestrzenie: pierwsza to wprowadzenie w życie Boga, druga - wprowadzenie w życie osobiste, emocje, stan psychiczny, a trzecia to wprowadzenie w życie w relacji. Zapisało się nam pięćdziesiąt pięć osób. Jeden rok już przeszedł i widzę, jak bardzo jest pomocna zmiana wykładów na warsztatowe ćwiczenia. Cel jest taki, żeby nie tylko mówić, jak się modlić, ale też pokazać to w praktyce. Wygląda to w ten sposób, że jak mamy modlitwę w ciszy czy medytacyjną, to po wprowadzeniu profesor stawia ikonę i pokazuje, jak można prowadzić medytację. I po czterech takich spotkaniach ludzie się wdrażają do tego: wstają rano i przed pracą te dwadzieścia minut czy pół godziny sami dla siebie to prowadzą.
Wyróżniającą cechą naszej uczelni są też są studia w systemie blended learning. Nasi studenci trzy razy w roku przyjeżdżają na uczelnię na tydzień wykładów, potem otrzymują wykłady online, i znowu za trzy miesiące przyjeżdżają na tydzień i tak studiują. Dlatego mamy studentów z całej Polski, a także Polaków zza granicy. To są ciekawi ludzie, którzy mają w życiu co robić, prowadzą swoje interesy, swój biznes, ale chcą też mieć życie Boże i się tego uczą. Dlatego serdecznie zapraszam! Jeśli ktoś chce skorzystać z naszej posługi, Akademia Katolicka w Warszawie czeka.
Skomentuj artykuł