Ks. Szewczyk: Kościół, który nie pociąga, jest tak naprawdę swoim cieniem

fot. Maskacjusz TV / YouTube
ks. Przemysław Marek Szewczyk / Facebook

"Wychodzimy ewidentnie z epoki, w której bardziej nas pchano niż pociągano do kościoła, sakramentów, przynależności" - uważa duchowny.

Ks. Przemysław Marek Szewczyk podzielił się swoją opinią na Facebooku. Publikujemy treść jego wpisu:

Pociągnąć czy popchnąć do Chrystusa?

DEON.PL POLECA

Myślę, że to jest faktyczny dylemat, przed którym stoją obecnie duszpasterze. Z człowiekiem trochę tak jest zawsze, że i coś nas pociąga i coś na popycha w sumie do wszystkiego: od rannego wstawania w oparach kawy, przez obowiązki zawodowe, po decyzje jak najbardziej osobiste. Od tej ogólnej prawdy obrazowanej w szorstkiej mądrości przysłów przez "kij i marchewkę" nie jest wolna ani religia instytucjonalna, ani osobiste doświadczenie wiary.

Wychodzimy ewidentnie z epoki, w której bardziej nas pchano niż pociągano do kościoła, sakramentów, przynależności do Kościoła. Widać to po przeważającym odwoływaniu się w argumentacji w sporach o praktyki religijne do tradycji i obowiązku. Do takiego świata dopasowaliśmy też metody duszpasterskie. Na palcach jednej ręki mogłem policzyć młodych, którzy wiedzieli, czym jest bierzmowanie, za to wszyscy wiedzieli, że bez niego ani na chrzestnego, ani do ślubu, no i ogólnie, "że trzeba".

Popychanie nie jest ogólnie złe (kto czasem nie potrzebował przysłowiowego "kopa w d...", żeby ogarnąć siebie czy porządek w pokoju?), ale strasznie źle się dzieje, jeśli przeważa w doświadczeniu wiary. Religia jest częścią natury ludzkiej i w pewnym sensie jest koniecznością (to temat na oddzielny wpis), ale religia chrześcijańska w swoje serce ma wpisaną wolność i w swej oficjalnej, ortodoksyjnej doktrynie wyrzeka się pretensji do posiadania jakiegokolwiek boskiego Prawa, które byłoby gotowe do wcielenia w życie. Kościół, który nie pociąga, jest tak naprawdę swoim cieniem.

Nie uważam, że jakoś szczególnie w obecnych czasach ktoś walczy z Kościołem. Może dlatego, że jako patrolog mam szeroką perspektywę dziejów Kościoła. Poza tym to, co czasem wydaje się walką z Kościołem, jest tak naprawdę walką o Kościół.

Jesteśmy po prostu w momencie, w którym Bóg nam przypomina, że dał nam marchewkę, a nie kij.

Do Kościoła popychają potrzeby (od osobistych po społeczne), a pociąga pragnienie. Potrzeby dotyczą tego, co już jest i co mam, pragnienie jest otwarciem na nowego mnie i nowy świat.

Myślę, że obecny czas to nie tyle kryzys, co adwent. Pan przychodzi, żeby nam przypomnieć, kim jest i kim jesteśmy.

Mnie Chrystus pociąga, chcę być jak On i chcę świata, który On buduje. I wiem, że nie jestem odosobniony w swoim pragnieniu. Dlatego o Kościół się serio nie boję, bo pragnienie człowieczeństwa, które Syn Boga nam ukazał, nie zgaśnie, aż się stanie rzeczywistością, aż nastanie czas, gdy Bóg będzie wszystkim we wszystkich.

Dobrego dnia, kochani.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Ks. Szewczyk: Kościół, który nie pociąga, jest tak naprawdę swoim cieniem
Komentarze (2)
KN
~Karol Ner
1 grudnia 2020, 11:58
Szkoda, że Kościół zaczyna zauważać, że może w duszpasterstwie chodzi o "przyciąganie", a nie "popychanie" dopiero wtedy, kiedy zaczął się pożar, dopiero kiedy ludzie zaczęli na serio odchodzić i rozwiązał się worek z apostazjami. W tym momencie po prostu nie za bardzo jest inne wyjście dla kościoła, bo ludzie zaczynają widzieć alternatywę, katolicyzm przestaje być oczywistością. Gdyby nie rozwój edukacji, media społecznościowe i afery, kościół nadal uważałby, że to obowiązkiem ludzi jest być w kościele. To oczywiście piękne słowa, które ksiądz pisze, ale to sytuacja zmusiła księży do zmiany podejścia. Co gorsza - nie wszystkich. Ogromna większość księży jeszcze nie zrozumiała, że czas rządu dusz tylko dlatego, że nosi się sutannę, już się kończy.
MB
~Marcin Baran
29 listopada 2020, 10:50
Stan pociągania nie zależy tylko od pociągającego, ale także od otwartości tego, kto ma być pociągany. To Bóg swoją łaską otwiera czyjeś serce na przesłanie Kościoła. Nie zwalnia to Kościoła z potrzeby szukania nowych dróg dotarcia do ludzi, ale przypomina też, że to nie tylko od Kościoła zależy czy ludzie będą chcieli korzystać z jego posługi czy też nie.