Ksiądz nagrywał nastolatki w przymierzalni. Kamerę zamontował w sandale
Duchowny miał w zwyczaju nagrywać przebierające się nastolatki w sklepach odzieżowych lub toaletach.
Ksiądz Łukasz został zatrzymany przez policję w czasie wakacji w Chorwacji w 2017 r. Jak opisuje "Gazeta Wyborcza", dziwne zachowanie duchownego zostało dostrzeżone przez ochroniarza, który pilnował kąpieliska. Zaniepokoiło go zachowanie księdza, który wchodził do przebieralni za nastolatkami, a następnie "wtykał sandał w szczelinę pod ścianką z pleksi".
Ochroniarz domagał się od ks. Łukasza ściągnięcia obuwia. Okazało się, że została w nim zainstalowana mikrokamera. Niewielki przedmiot miał dwa centymetry długości.
Policja przeszukała hotelowy pokój ks. Łukasza. W telefonie oraz na dysku laptopa znaleziono zdjęcia nagich młodych dziewcząt oraz filmy pornograficzne. Chorwackie władze postawiły mu zarzuty. Został skazany na karę więzienia w zawieszeniu.
Po powrocie do Polski kontakt z ks. Łukaszem się urwał. "We wrześniu nie zjawił się w podstawówce ani w gimnazjum, gdzie był katechetą. Przepadł jak kamień w wodę. - Był ksiądz Łukasz, a tu nagle go nie ma - opowiadają mi klienci lodziarni naprzeciwko kościoła w Wielączy. - Kiedy pytaliśmy księdza proboszcza, tylko pąsowiał i zaczynał machać rękami. Lepiej nie wiedzieć, powtarzał" - relacjonuje "Gazeta".
Polska policja poinformowana przez chorwackie służby przeszukała polskie mieszkanie ks. Łukasza. "Znaleźli tam 262 zdjęcia nastolatek i siedem filmów, przede wszystkim z toalet i przebieralni. Na jednym był nagrany młody mężczyzna. Prawdopodobnie nastolatek przez przypadek wszedł do damskiej toalety.
Prokuratorzy nie musieli zgadywać, gdzie filmy zostały nagrane. Ksiądz Łukasz podczas przesłuchania się rozkleił i poszedł na współpracę. Przepraszał, mówił, że jest mu wstyd, modli się za ofiary, obiecywał, że już nigdy do tego typu zachowań nie dopuści" - opisuje w swoim reportażu "Wyborcza".
Swoje zachowanie ks. Łukasz tłumaczył "zjadającym go stresem" wynikającym z mobbingu, którego rzekomo miał dopuszczać się proboszcz parafii, gdzie posługiwał.
"Rzecznik [kurii zamojsko-lubaczowskiej - red.] podkreśla, że biskup zamojsko-lubaczowski dr Marian Rojek niezwłocznie po otrzymaniu informacji o toczącym się śledztwie podjął wszystkie wymagane przez przepisy kościelne działania administracyjne. Wikary został odsunięty od pracy katechetycznej i wszelkiego kontaktu z dziećmi i młodzieżą. Nie może głosić kazań, odprawiać mszy, nie może spowiadać, nie może nosić sutanny" - pisze "Gazeta Wyborcza".
Decyzją biskupa ks. Łukasz R. został przeniesiony - jako rezydent - do parafii św. Leonarda w Tyszowcach. Kiedy sprawa wyszła na jaw, księdza przeniesiono do jednego z zakonów w okolicach Krakowa.
Aktualnie ks. Łukasz "czeka na zakończenie dochodzenia kanonicznego, które zostało zawieszone do czasu prawomocnych rozstrzygnięć polskiego sądu powszechnego".
Według prokuratury, ksiądz nagrywał nieletnich od 2015 r. Postawiono mu siedem zarzutów. Poszkodowanych jest 29 osób.
"Ksiądz w śledztwie wynajął dwóch adwokatów, którzy przekonali prokuratora, by ich klient mógł poddać się karze bez konieczności przeprowadzania procesu. W lutym tego roku śledczy uzgodnili z oskarżonym wyrok: 12 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata. Dwa i pół miesiąca później prokuratorzy niespodziewanie zmienili decyzję, uznając, że proces w tej sprawie jest konieczny. Prokuratura w podobny sposób postępuje niezwykle rzadko. W kwietniu akt oskarżenia wpłynął do sądu" - informuje "Wyborcza".
Proces ks. Łukasza R. rozpoczął się 2 lipca br.
Skomentuj artykuł