Meksyk: Kościół pomaga podczas pandemii
Epidemia koronawirusa w Meksyku stale się rozwija. Odnotowano już ponad 200 tys. zakażeń i ok. 30 tys. zgonów. Zdaniem naukowców szczyt zachorowań w tym kraju jeszcze nie został osiągnięty.
Pomimo to prezydent Andrés Manuel López Obrador zdecydował się na stopniowe poluzowywanie obostrzeń sanitarnych. Meksyk zmaga się bowiem nie tylko z epidemią, ale również z narastającym kryzysem gospodarczym i społecznym. Kwarantanna w tym kraju trwa już bowiem ponad trzy miesiące.
Jak powiedział Radiu Watykańskiemu posługujący w Meksyku ks. Alessandro Maraschi, ludzie, którzy utrzymują się z pracy dorywczej od trzech miesięcy nie mają środków do życia. Są zdani na pomocy charytatywną. To samo dotyczy ludzi posiadających stałe zatrudnienie, którzy na skutek kryzysu stracili pracę, a tym samym i dochody. Wielkim oparciem dla meksykańskiego społeczeństwa jest w tej sytuacji działalność Kościoła.
„Choć zawieszona została publiczna działalność Kościoła i sprawowanie sakramentów z obecnością wiernych, to jednak Kościół potrafił się zreorganizować na szczeblu lokalnym, parafii i diecezji, wykorzystując istniejące już banki żywności i inne struktury charytatywne. Sprowadza się to przede wszystkim do zbiórki i dystrybucji produktów pierwszej potrzeby. Tu w mieście Meksyk parafie przygotowują też na przykład posiłki dla rodzin towarzyszącym swym bliskim, którzy trafili do szpitala. Innym ważnym aspektem działalności Kościoła jest posługa duchowa. W tym okresie zgłasza się do nas wielu ludzi, telefonują, piszą. Proszą o modlitwę albo po prostu chcą porozmawiać z kapłanem. Wiele osób uczestniczy też w liturgiach i katechezach w internecie. Jeśli chodzi o sprawowanie Eucharystii, to każdy stan ma pod tym względem własne reguły. Tutaj w stolicy od trzech miesięcy nie ma już Mszy z udziałem wiernych. Kapłanom brakuje wspólnoty. Wiemy, że tak jest roztropnie, jednakże istnieje silna tęsknota za liturgiami we wspólnocie. Mamy nadzieję, że szybko będzie to znowu możliwe“ - powiedział papieskiej rozgłośni ks. Alessandro Maraschi
Skomentuj artykuł