Na święta nie kupią jedzenia ani dla siebie, ani dla dzieci. Tak wygląda sytuacja chrześcijan w Betlejem

Nie kupią jedzenia na Święta ani dla siebie, ani dla dzieci. Ale nie chcą za pracą wyjeżdżać z Betlejem: z domu. Z tego miejsca, w którym chrześcijanie są obecni od czasów Jezusa. Ich sytuacja przypomina to, co przeżywała polska branża turystyczna w pandemii: byle jakoś wytrzymać do momentu, gdy ludzie wrócą. Tyle, że to łatwo się mówi. Trudniej zrobić.
- Akcja zrodziła się, gdy elżbietanki z Ziemi Świętej powiedziały nam, że w Betlejem są ludzie, którzy zaczynają szukać jedzenia w śmietnikach. Trudno nam się pogodzić z myślą, że będziemy z radością jeść szyneczkę przy wielkanocnym stole, a tam ludzi będą po śmietnikach szukali, nasi bracia – mówi Deonowi ks. Jan Żelazny, patrolog i dyrektor polskiej sekcji Pomocy Kościołowi w Potrzebie.
Kim są chrześcijanie z Betlejem?
Kim są chrześcijanie z Betlejem, których przed świętami wielkanocnymi chce wesprzeć PKWP? To tak zwani etnochrześcijanie. W Betlejem, z przerwami na ucieczki i wygnania, mieszkają w zasadzie od zawsze, czyli – jak podkreśla ks. Żelazny - od momentu, kiedy Chrystus zmartwychwstał i kiedy w dniu Pięćdziesiątnicy Piotr wygłosił swoje pierwsze kazanie.
- Chcemy przede wszystkim pomóc chrześcijanom łacińskim, którzy są związani z kustodią Ziemi Świętej, z siostrami elżbietankami, które tam pracują. Działają przy bazylice Grobu Bożego i w różnego rodzaju małych warsztatach produkujących pamiątki dla pielgrzymów. Tak naprawdę ratujemy rzemieślników, taksówkarzy, hotelarzy i ich rodziny – ludzi, którzy do tej pory utrzymywali z przyjmowania pielgrzymów – wyjaśnia ks. Żelazny.
Jak dodaje, choć betlejemscy chrześcijanie odczuwają to, co dzieje się w Strefie Gazy i są tym także zagrożeni, to jednak ich problemy nie wynikają z groźby ostrzałów, ale z tego, że coraz bardziej maleje szansa na liczne grupy pielgrzymów przybywających na Wielki Tydzień do Ziemi Świętej.
Chodzi o to, by przetrwali do chwili, gdy nastanie pokój
- Prędzej czy później pokój na tej ziemi się pojawi, nawet jeśli nie będzie trwały. Pan da pokój swojemu ludowi w tym miejscu. I nam chodzi o to, żeby oni do tego momentu przetrwali, a przetrwać się o samej nadziei nie da, jak się ma rodzinę i dzieci. Dlatego chcemy im bezpośrednio, materialnie pomóc – mówi dyrektor polskiej sekcji PKWP. Jak podkreśla, akcja „Betlejem potrzebuje Ciebie” to pomoc nie tylko dla mieszkańców Betlejem obsługujących ruch pielgrzymkowy, ale także dla wszystkich utalentowanych chrześcijańskich rzemieślników.
- Na przykład dla tych, którzy wykonują przepiękne intarsjowane tace. Chcemy, żeby mogli to dalej robić, a skoro nie ma pielgrzymów, którzy mogliby to kupić w Ziemi Świętej, przywozimy te piękne przedmioty do Polski, żeby można było je kupić na naszych kiermaszach i na stronie PKWP – wyjaśnia ksiądz.
Jak konkretnie ma wyglądać pomoc? To przede wszystkim paczki: z żywnością, z ubraniami. Organizowane mądrze, by nie tylko dostarczyć potrzebne rzeczy, ale też wesprzeć lokalną społeczność. Dlatego zakupy będą robione na miejscu, u lokalnych sklepikarzy i hurtowników. Takie rozwiązanie ma dwa plusy: po pierwsze, talon na ubrania pomaga dwa razy: pierwszy raz tym, którzy będą w nich chodzić, i drugi raz tym, którzy sprzedają ubrania w Betlejem i zrealizują talon. Po drugie – na miejscu jest taniej, dlatego pierwsze finansowe założenie akcji nie jest ogromne: potrzeba niewiele ponad sto tysięcy złotych, żeby przygotować 150 paczek z żywnością i środkami czystości i 250 talonów na odzież i obuwie. Druga część akcji zakłada sprzedaż pięknych wyrobów z drewna, tworzonych przez lokalnych chrześcijańskich rzemieślników. Jak zauważa ks. Żelazny, to bardzo różnorodna społeczność.
Albo Kościół na Zachodzie nauczy się od nich wiary, albo zginie
- Cała infrastruktura związana z nocowaniem to przede wszystkim hoteliki arabskich chrześcijan. Kim są arabscy chrześcijanie? Wbrew naszym pierwszym skojarzeniom to są chrześcijanie z pochodzenia aramejscy, posługujący się na początku językiem Jezusa, którzy od IX-X wieku zaczęli używać języka arabskiego w codziennym życiu - wyjaśnia ks. Żelazny.
Poza arabskimi chrześcijanami w Ziemi Świętej jest cała mozaika chrześcijan: są chrześcijanie tradycji greckiej orientalnej, prawosławni, Koptowie, chrześcijanie etiopscy, Ormianie i maronici, czyli chrześcijanie z gór Libanu.
- To właśnie oni nam pokazują bogactwo Kościoła. Oni nas uczą czegoś, co jest dla dzisiejszego chrześcijanina bardzo ważne, to znaczy różnorodności. Jednym z większych problemów, którego doświadcza także i Kościół polski, jest to, że dla nas jedność jest utożsamiana z jednolitością. To znaczy, że wszyscy w całym Kościele powinni w tym samym momencie klęknąć, powinni tak samo przyjmować Komunię świętą, dobrze, żeby jeszcze byli podobnie ubrani. Tymczasem bogactwo Ziemi Świętej pokazuje ludzi, którzy uwielbiają Boga i mają niesamowity szacunek do Eucharystii, choć nigdy nie klękają przed ołtarzem, bo klęknięcie w tradycji Wschodu jest zarezerwowane dla niewolnika, a my jesteśmy synami w domu Ojca – wyjaśnia dyrektor polskiej sekcji PKWP. – To nie my im jesteśmy potrzebni, to oni są nam potrzebni, bo obserwowanie ich pomaga nam leczyć nasze problemy. Uważam, że ich koncepcja chrześcijaństwa, w której bardzo duży akcent daje się na kwestię wolności wyboru człowieka, w której jest bardzo dużo podkreślonej odpowiedzialności indywidualnej człowieka, w takim osobistym wyborze Pana to jest ta religijność, którą albo chrześcijanie Zachodu przejmą, albo zginą. A dla nich ta pomoc jest ważna nie tylko ze względów finansowych. To dla każdego z nich znak: nie jestem sam. A właśnie to bardzo często mówią chrześcijanie orientalni: że są zapomniani. Ich to najbardziej boli.
Ks. Żelazny: "Ja im nie pomagam. To oni pomagają mnie"
W Betlejem, według PKWP, mieszka obecnie 27 tysięcy chrześcijańskich rodzin. Bezrobocie w tej społeczności przekroczyło w 2024 roku 70 procent. Sytuacja w Izraelu i Strefie Gazy spowodowała upadek turystyki i wstrzymanie ruchu pielgrzymkowego; stąd wziął się poważny kryzys ekonomiczny, który niemal całkiem pozbawił chrześcijan pracy, a więc i środków do życia. Nie mogą kupić jedzenia dla swoich dzieci, zapewnić im ubrań ani opłacić edukacji. Święta, zamiast być czasem radości, przynoszą ze sobą niepewność i lęk.
Jak podkreśla ks. Żelazny, by wesprzeć chrześcijan w Betlejem, można pomóc ufundować paczkę. Jeśli to przekracza czyjś budżet, można wpłacić mniej albo pomyśleć o kupieniu prezentu dla kogoś – na przykład baranka wielkanocnego, który będzie kosztował 30 czy 40 złotych, a dochód pójdzie dla rzemieślnika.
- Ja tego nie traktuję tak, że to ja pomagam. Ja „kupuję” od nich coś kluczowego: pokazanie mi, w jaki sposób można przetrwać pięknie ze swoją wiarą w środowisku, które jest wrogo nastawione do chrześcijan. Uważam, że we współczesnej Europie to się nam może przydać. A gdy zachęcam do modlitwy za nich, podkreślam jedną rzecz: modlitwa nie jest dla mnie mówieniem Panu Bogu, co On ma zrobić, jak ma zmienić świat, żeby się tym chrześcijanom dobrze żyło. Modlitwa jest po to, żebym to ja stanął po stronie Boga i zrozumiał, czego Pan Bóg ode mnie chce, pouczył mnie, w jaki sposób mogę pomóc. Tym jest dla mnie modlitwa: świadomością obecności Boga, czynnej, żywej, której potrzebuję po to, żeby przyjąć „bądź wola Twoja” - a nie moja.
---
Jeśli chcesz pomóc chrześcijanom w Betlejem, możesz zrobić przelew na konto:
Pomoc Kościołowi w Potrzebie
ul. Wiertnicza 142, 02-952 Warszawa 31 1050 1025 1000 0022 8674 7759
Inne formy pomocy znajdziesz na stronie https://pkwp.org/kampanie/sos-dla-ziemi-swietej/
Skomentuj artykuł