Nie ma kościelnej "zmowy milczenia" ws. pedofilii
Włoskim biskupom nie można zarzucać „zmowy milczenia” w sprawie pedofilii. Przeciwnie, ściśle współpracują oni w śledzeniu takich nadużyć z Kongregacją Nauki Wiary i innymi instytucjami – powiedział agencji prasowej ANSA bp Michele Pennisi z komisji episkopatu Włoch ds. edukacji katolickiej.
Jest on ordynariuszem Piazza Armerina na Sycylii. Jak powiedział, w jego diecezji odnotowano tylko jeden taki przypadek, przed 10 laty. Wykorzystywania seksualnego dopuścił się zakonnik, pracujący na jej terenie tylko przez jeden rok. Jego przełożeni zakonni poinformowali o tym Stolicę Apostolską. Bp Pennisi przytoczył też przypadek księdza diecezjalnego z Pizy, który został suspendowany, a potem nawet ekskomunikowany. W związku z faktami, o których mówi się ostatnio w Południowym Tyrolu, czyli na terenie częściowo niemieckojęzycznym, włoski hierarcha opowiedział się za wysunięciem wobec winnych wszystkich konsekwencji prawa kościelnego i świeckiego. Podkreślił jednak, że wina musi być wcześniej udowodniona, przestrzegając przed wyolbrzymianiem przez media takich bardzo przecież nielicznych przypadków.
W Holandii działa już od 15 lat kościelna komisja badająca nadużycia seksualne duchownych wobec niepełnoletnich. Zebrała już ona ok. 350 zgłoszeń tego typu przypadków. Jak podało holenderskie radio, podejrzanych o takie wykroczenia w tamtejszych szkołach katolickich jest 137 osób, zarówno księży, jak zakonników i sióstr. Chodzi o fakty, które miały miejsce w latach 50., 60. i 70. ubiegłego wieku. Tocząca się w tym kraju dysputa ma pozytywne reperkusje także poza terenem kościelnym. Decyzję o samorozwiązaniu podjęła istniejąca tam od 2006 r. Partia Braterskiej Miłości, Wolności i Różności. W swoim programie miała ona m.in. niekaralność pedofilii. Była za to powszechnie krytykowana, ale nie można było zakazać jej działania, bo prawo nie przewiduje żadnych sankcji wobec organizacji politycznych głoszących takie hasła. Partia nie była jednak w stanie zebrać 570 podpisów koniecznych, by móc wysunąć kandydatów w wyborach planowanych w Holandii na czerwiec.
Skomentuj artykuł