O pułapkach "politycznej poprawności"
Ze zgubnymi skutkami "politycznej poprawności" rozprawia się dziś na łamach "Corriere della Sera" Vittorio Messori. Włoski pisarz katolicki komentuje wiadomość, że brytyjski nadawca publiczny BBC zamierza zarzucić sformułowanie "przed Chrystusem" (i "po Chrystusie") i zastąpić określeniem "naszej ery".
"Każda epoka ma swoją dominującą ideologię", stwierdza Messori, wymieniając kolejno monarchistyczny liberalizm, nacjonalistyczny faszyzm, "mniej lub bardziej wyimaginowany pastisz marksistowski i od paru dziesięcioleci political correctness", to jest "ideologię, którą przeciętny mieszkaniec Zachodu uważa za ostateczną, która jednak będzie budzić śmiech, gdy zastąpi ją inna".
Polityczna poprawność, pisze Messori to "mylenie miłości chrześcijańskiej z hipokryzją, gotową wyrzec się oczywistości i odmienić słownictwo, byle tylko 'nikogo nie obrazić'". Autor podaje przykłady ("inaczej sprawny", "niewidomy"" itp.), po czym stwierdza, że mamy do czynienia z "subkulturą, która po to, aby 'nikogo nie obrazić', posuwa się do nienawiści wobec samego siebie, do 'niewytłumaczalnego wstydu za samych siebie i za własną tradycję, która cechuje dziś przeciętnego człowieka Zachodu', jak pisał niejaki Joseph Ratzinger, gdy był jeszcze kardynałem".
Ten sam "masochizm" sprawił, że UE nie chciała uznać chrześcijańskich korzeni naszego kontynentu, dodaje Messori. "Oto więc inicjatywy takie, jak ta BBC, aby wymazać 'ofensywnego' Chrystusa. Pretekstem jest pragnienie, by 'nie urazić adeptów innych religii, szczególnie muzułmanów'. Szkoda tylko, że żaden wyznawca islamu (poza fanatykami) nas o to nie prosi, owszem, dziwi go jedynie to, co w jego oczach jest jedynie tchórzostwem, nie budzącym jego szacunku, lecz przeciwnie, jego pogardę. Zasłużoną niestety".
Skomentuj artykuł