Obmywanie ran – ekumenizm w praktyce

„Dialogi w połowie drogi” – odcinek 39. W trwającym Tygodniu Modlitw o Jedność Chrześcijan Ewa Skrabacz i Wojciech Ziółek SJ rozmawiają o ekumenizmie. Nie wchodząc w teoretyczne rozważania, dzielą się swoim doświadczeniem kontaktów z innymi chrześcijanami i – nie bez zdziwienia – konstatują, że spotkanie z inaczej wierzącymi współwyznawcami Chrystusa ubogaciło ich i przemieniło.

Mówią też o tym, co rzeczywiście zbliża chrześcijan do siebie, jak również o tym, co jedynie sprawia takie wrażenie: Najbliżsi ranią najbardziej i dlatego przebaczenie im jest najtrudniejsze; ekumenizm, to nie żaden kompromis dogmatyczny, to nie unifikacja rytów i obrzędów, kalendarzy liturgicznych ani nie wypracowanie i ustalenie wspólnych reguł kanonicznych; Prawdziwy ekumenizm to naśladowanie Miłosiernego Samarytanina, czyli obmywanie ran zadanych sobie nawzajem.

ES: Bardzo serdecznie witamy Państwa kolejny raz, Ewa Skrabacz.
WZ: I Wojciech Ziółek.
ES: No to ja od razu z pytaniem do ojca Wojciecha Ziółka. Czym ojciec żyje w tych dniach?
WZ: Ojciec ledwie żyje w tych dniach... A to dlatego, że go ekumenizm wykończył... Tydzień modlitw o jedność chrześcijan okazuje się być doświadczeniem mocno eksploatującym. A ponieważ w naszej parafii w Tomsku tenże tydzień obchodzimy tak bardzo intensywnie i były dwie duże imprezy, spotkania, które właśnie odbywały się u nas. No to rzeczywiście kosztowało to wiele przygotowania, a znasz mnie jako odpowiedzialnego, to kosztowało też bardzo wiele nerwów. Nie to, że jakoś tam na kogoś czy na siebie krzyczałem, tylko że bardzo przeżywałem. I moi współpracownicy dziwili się: „no niech już ojciec nie chodzi. Wszystko będzie dobrze. Po co ojciec znowu chodzi tak w te i wewte? Wszystko będzie dobrze.”

Ekumenista teoretyk czy praktyk?

ES: No ale tak, tu mamy bilans, że tak powiem dość kosztowny, czyli z teoretyka ekumenizmu stałeś się praktykującym ekumenistą. Tak jest?
WZ: A ja nawet nie wiem, czy ja byłem teoretykiem, bo teoretyk to jest ktoś, kto zgłębia, kto się zastanawia. A ja w tych dotychczasowych moich pracach w Polsce, no nie tylko nie miałem z tym do czynienia, tylko też no nawet nie było okazji, żeby jakoś to zgłębić. W 2000 roku w Xavarianum było sympozjum na temat krzyża, „Krzyż z różnych perspektyw” i tam zapraszaliśmy chrześcijan różnych denominacji. No to wtedy tak, byli prawosławni, byli protestanci.
ES: Choć dodajmy, że zaproszeni byli też muzułmanie i Żydzi w jednym dniu.
WZ: Tak jest. Jako monoteiści, tak.
ES: Ale to rzeczywiście prawda, że w tej polskiej rzeczywistości niekoniecznie mamy dużą przestrzeń do praktykowania, choć mam wrażenie, że odkąd pojawili się wśród nas też Ukraińcy, to tego prawosławia jest troszkę więcej i słyszymy, że nasze kościoły, kaplice są udostępniane chociażby właśnie na nabożeństwa. Ja miałam kontakt z ekumenizmem praktycznym, jeśli tak mogę powiedzieć, radiowo, bo zarówno jeszcze na antenie Radia Opole i później na antenie Radia Doxa robiłam rozmowy. W Doxie, kiedy miałam taki codzienny program, to wręcz w Tygodniu modlitw o jedność chrześcijan właśnie z kolejnymi denominacjami, czyli z przedstawicielami sobie rozmawiałam, więc to też skromne raczej doświadczenie.
WZ: Skromne, ale jakie? W sensie... Dobre, złe, pozytywne?
ES: Co do zasady pozytywne, no jeden był taki powiedziałabym moment i to było wprost nieprzyjemne, bo mój rozmówca już przed wejściem na antenę zapowiedział, że on nie będzie tak gładko i miło rozmawiał. Ja mówię, no rozmawiamy szczerze, o to tutaj chodzi, a okazało się, że tam były jakieś pretensje do księży katolickich, padło takie dość nieprzyjemne określenie ‘hieny’. I mój problem z tą rozmową polegał na tym, że nie tyle nie mówmy o czymś, co jest trudne między nami, wręcz przeciwnie, mówmy, ale może bez takiej agresji, a tam niestety to chyba dominowało.
WZ: Cóż, nie dziwmy się, bo jak powiedział Anthony de Mello, nasz zmarły współbrat z Indii, nie ma takich obraźliwych słów, których by ludzie wierzący nie użyli w stosunku do swoich współwyznawców albo w stosunku do wyznawców innych religii.
ES: Trochę jak w rodzinie, tak? Wiemy, gdzie uderzyć.

Miłosierny Samarytanin na Syberii

WZ: Otóż to, właśnie, tak to działa. Zresztą Pana Jezusa, bo to tak powiem, bo jestem na świeżo, bo w niedzielę było to nabożeństwo ekumeniczne u nas w kościele i tam głównym tematem była przypowieść o miłosiernym Samarytaninie. Którym to słowem – Samarytanin – czyli w ustach Żydów obraźliwym słowem nazywano Pana Jezusa, prawda? „Teraz wiemy, że jesteś Samarytaninem”. „Czyż nie słusznie mówimy, że jesteś Samarytaninem?” W dwóch miejscach się to pojawia w Ewangelii.
ES: To nabożeństwo, o którym mówisz, ja widziałam zdjęcia, udało się wam spotkać w naprawdę szerokim gronie.
WZ: Czternastu nas było duchownych, prawda? Pastorów, księży, dwóch jezuitów, ksiądz prawosławny, a reszta to protestanci różnych denominacji, od zielonoświątkowców do luteran, baptyści, ewangelicy. No, muszę powiedzieć, że jako modlitwa to było coś bardzo wzruszającego, bo zrobiliśmy to w taki sposób, że ta modlitwa przysłana nam przez kurię, to ona jest o wiele, wiele wcześniej przygotowywana i na cały świat rozsyłana przez Radę Kościołów. Ona ma siedem części. I każdą z tych części powierzyliśmy komuś innemu i on do każdej z tych części, ten prowadzący, robił króciutkie, dwu-, trzyminutowe wprowadzenie, po czym była modlitwa. A modlitwa polegała nie tylko na słowach, tylko jeszcze na tym, że był chór mieszany i tylko troszkę zmieszany, w sensie, że tak ładnie śpiewali, chór, który liczył ponad czterdzieści osób.
ES: Ja tu muszę troszkę stopować, bo wiem, że jeszcze wciąż jesteś w tym i przeżywasz, i mógłbyś opowiadać bardzo dużo, ale ja też wiem, co się tam u ciebie dzieje, nie tylko w tym tygodniu, bo tak sobie myślę, że ten tydzień i to, że was tam tylu było, i przecież to grono było szersze niż rok temu, że to jest skutek tego, jak wy w ciągu roku macie ze sobą kontakt, jak ze sobą żyjecie, jeśli tak można powiedzieć.

Nie odprawimy wspólnie Mszy, ale kto nam zabroni śpiewać razem kolędy?

WZ: To prawda. Poczynając od najbliższych wydarzeń, to w niedzielę była modlitwa, na której było około stu osób obecnych, ale jeszcze wcześniej, w piątek, było ogólnochrześcijańskie śpiewanie kolęd w Tomsku. No bo tak, nie możemy odprawiać Eucharystii razem, nie możemy jakichś takich liturgicznych nabożeństw, które by były wspólne, poza tym takim ekumenicznym, ale kto nam może zabronić śpiewać kolędy? I dlatego już drugi rok z rzędu zapraszamy wszystkich, żeby śpiewać kolędy. No a ponieważ, to tak Pani redaktor, tutaj w ramach, tak nie mówię o tym publicznie.
ES: Dyskretnie powiem, tak jest.
WZ: Dyskretnie powiem, a ponieważ polskie kolędy są najpiękniejsze, to miejscowy proboszcz katolickiej parafii zaśpiewał pastorałkę „Oj maluśki, maluśki...”, a ludzie, wszyscy Rosjanie, pięknie powtarzali: „śpiewajcie i grajcie Mu”.
ES: Ja to słyszałam, to też dyskretnie dam taki sygnał zwrotny i powiem szczerze, że nie zorientowałabym się, że to śpiewali Rosjanie, ten refren. Bo naprawdę, on był tak czysto po polsku, że miałabym kłopot, żeby stwierdzić, że to jest obcokrajowiec.
WZ: Już struchlałem, bo myślałem, że powiesz: „nie zorientowałam się, że to Ty śpiewałeś”.
ES: Ale śpiewacie, spotykacie się w tym tygodniu, ale przecież chociażby, kiedy są święta Bożego Narodzenia, Ty chodzisz do prawosławnych na nabożeństwo, odwiedzacie się nawzajem, pomagała też wasza parafia, pamiętam, rodzinie prawosławnej, której spłonął dom parę lat temu.

Ekumeniczne przesłanie – dar z serca

WZ: Co roku na Pasterkę zbieramy pieniądze nie dla siebie, nie dla swoich. Zbieramy pieniądze dla kogoś spoza naszej wspólnoty, tak. I już było dla prawosławnych, było i dla protestantów. Odwiedzamy się, chodzę z prezentami. Nie ja sam, chodzą również trójki, jak ja się śmieję, trójki parafialnych rozgrzanych do czerwoności aktywistów. Chodzą do tych już takich znanych nam wspólnot. Ale ponieważ baptyści do tej pory nie przychodzili do nas, to w Boże Narodzenie sam się do nich wybrałem. I zostawiłem im pierniki zrobione przez nasze parafianki, z takim liścikiem. I biskup ich tak się tym wzruszył, że przyszedł do mnie potem z rewizytą. Zostawił mi zrobiony przez ich parafiankę taki gliniany świecznik, bardzo ładny. A w niedzielę przyszedł, uczestniczył w tej modlitwie i tak się rozochocił, że my przynajmniej raz na semestr musimy się spotykać.
ES: No właśnie, tak się to wszystko podoba, że jeśli dobrze pamiętam, po tym jak wcześniej u was właśnie, czy u nas, u katolików była ta główna modlitwa, to rok temu chcieli ją zorganizować protestanci u siebie.
WZ: Chcieli, poprosili, myśmy się zgodzili i było bardzo ładnie. Bo oni mają wielki, wielki kościół i tam u nich było właśnie tak przestronnie. U nas było przytulnie, a tam było przestronnie.
ES: Jak tak słucham tego, co dzisiaj mówisz, ale też mam z tyłu głowy to wszystko z tych lat, kiedy jesteś na Syberii, to wiem też, że to wszystko to był proces. No bo przecież właśnie, to nie jest tak, że wchodzi się do kogoś szturmem i mówi o my tu organizujemy, przyjdźcie. Że to wszystko to są relacje, które się buduje z roku na rok, zaczynając od jakichś niewielkich gestów, które zmierzają do takiej prawdziwej wzajemności.
WZ: Tak i jeśli miałbym powiedzieć taki jakiś ‘message’, który został po tej modlitwie niedzielnej, to to, że jeżeli będziemy się trzymać prawa, jeżeli będziemy trzymać się naszych kultów, to będziemy przechodzić obojętnie obok tego ‘leżącego człowieka’, czyli obok Kościoła, który w opłakanym stanie się znajduje, rozdarty przez nasze konflikty. Tak jak ten kapłan i lewita w przypowieści. Natomiast mamy inną drogę, pokazaną przez Pana Jezusa. Możemy się wzruszyć, obmyć rany zadane czy przez nas, czy przez innych, ale właśnie pochylić się – to jest księżowskie słowo, wiem, ale tutaj pasuje – pochylić się nad tą konkretną wspólnotą, którą myśmy zranili, bośmy właśnie mówili o nich, że to są przecież heretycy, przecież to są tam... I to mówiąc my, to nie tylko my katolicy, tylko my wszyscy do siebie nawzajem. Nikt z nas nie zjednoczy Kościoła żadnymi wysiłkami. Może to zrobić tylko miłosierny Samarytanin, a może to zrobić poprzez nas. To tak właśnie takim mini kazaniem chciałem...

Dojrzewanie do ekumenizmu

ES: Ale ja mam jeszcze przed oczami obraz ministranta Wojtka, który miał swoje wyobrażenie o ekumenizmie i teraz zderza ten obraz z praktyką.
WZ: Bardzo często o tym mówię, że kiedy byłem ministrantem i modliliśmy się o jedność chrześcijan, a modliliśmy się, to ja to sobie wyobrażałem w ten sposób, że przyjdzie taki dzień, kiedy wreszcie protestanci i prawosławni przyjdą do Ojca Świętego i powiedzą, Ojcze Święty, no jednak myśmy się pomylili, rzeczywiście błądziliśmy, ale już nie chcemy. Powiedz nam teraz co my mamy robić, będziemy to robić. No i papież im powie, przecież nie będzie się mścił, nie będzie, tylko powie co trzeba robić i oni już będą to robić. Ja się tylko bałem jednego, że będą robić tak, jak w sąsiedniej parafii, a tam niestety nie robili dobrze, bo to w naszej parafii myśmy ministranci wiedzieli, jak robić, a w drugiej parafii był ksiądz, który nie wiedział i ich uczył źle. Dziękuję za wypowiedź...
ES: A ja sobie tak myślę, że jak dobrze, że wszyscy dojrzewamy.
WZ: Ale jak dobrze, że mamy okazję być w środowisku, które nas zupełnie wybija z takiego dotychczasowego pojmowania rzeczy.
ES: I aż by się chciało zarządzić modlitwę, w której będziemy powtarzać: dziękujemy Ci Panie Boże, że wysłałeś Wojciecha Ziółka na Syberię. I teraz z jego ekumenicznego doświadczenia i my możemy zaczerpnąć.
WZ: Tak, tak. A tak na poważnie, to bardzo dobrze jest rozmawiać z ludźmi, którzy inaczej wierzą, inaczej myślą, bo to nas dotyka i zmienia. Bo dzięki temu dochodzi właśnie do spotkania. A jak jest spotkanie, to jest rozmowa. I są takie prawdziwe, głębokie ‘Dialogi w połowie drogi’.

Jezuita, uratowany grzesznik; poprzednio duszpasterz akademicki w Opolu i Krakowie, proboszcz we Wrocławiu, prowincjał (2008-2014), a obecnie proboszcz w Tomsku (Rosja, Syberia); inicjator Deon.pl i Modlitwy w Drodze.

Twitter: wziolek_sj

 

Politolog, nauczyciel akademicki, dawca krwi, amatorka biegów długodystansowych, współpracuje z Radiem Doxa, Modlitwą w drodze i Deon.pl.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Obmywanie ran – ekumenizm w praktyce
Komentarze (1)
GL
~Grzegorz Lasocki
23 stycznia 2024, 18:46
Kościół prawosławny i kościoły reformowane w Polsce mają obecnie z Kościołem Katolickim jeszcze jeden duży powód do niezgody. Biskupi Katoliccy powiedzieli, że zgodzą się na likwidację Funduszu Kościelnego, a dla innych wspólnot utrzymanie tego Funduszu to sprawa kluczowa, decydująca o ich przyszłości. Nie ma chyba wielkiego dialogu z partnerem, który samowolnie, bez konsultacji podejmuje decyzje uderzające w innych.