Ojciec Mertes przerwał milczenie jezuitów
O skandalu w berlińskiej szkole Canisius Kolleg, w której dochodziło do molestowania uczniów przez jezuitów pisze w reportażu "Przeglądu" Agnieszka Hreczuk.
Przedstawia ona sylwetkę o. Klausa Mertesa, który w 2006 r. poinformował prowincjała jezuitów o zarzutach stawianych przez byłych uczniów Canisius Kolleg, a w styczniu 2010 r. rozesłał listy wzywające molestowanych wcześniej uczniów i absolwentów szkoły o przerwanie milczenia. Akcja doprowadziła do ujawnienia molestowania i zdecydowanej reakcji Kościoła niemieckiego.
– W przeszłości Kościół lekceważył kwestie molestowania. To była polityka „niewidzenia i niesłyszenia” – powiedział Georg Sterzinsky, arcybiskup diecezji berlińskiej. – To ułatwiało takie przypadki. Dlatego cieszę się, że rektor ojciec Mertes odważnie zrobił taki krok. Jak czytamy, diecezja berlińska chce powołać jako pierwsza stałą komisję, która miałaby zająć się również starymi, zlekceważonymi wcześniej zgłoszeniami. Mertesa pochwalił za zdecydowane działanie sam prowincjał jezuitów w Niemczech, Stefan Dartmann. Sekretarz niemieckiego Episkopatu, jezuita Hans Langendörfer, powiedział: – Najnowsze odkrycia pokazują ciemną stronę Kościoła, która mnie przeraża. Chcemy otwarcie zająć się tym tematem. Najbliższą okazją ma być konferencja Episkopatu we Freiburgu pod koniec lutego.
List ojca Mertesa pozwolił na upublicznienie przestępstw. Gdyby Mertes nie naruszył przepisowej procedury, pewnie ofiarom nadal pozostałoby milczenie, a sprawcom spokojne życie. Natomiast sam ojciec Mertes, jeśli nazbyt by się burzył, może mógłby się narazić. Może. Ale teraz nikt mu nie zagrozi. Chroni go opinia publiczna i nimb sprawiedliwego. A jego postawa otwiera drogę do krytyki Kościoła ze strony wielu duchownych i wiernych. Żądają wyjaśnień i reform - pisze Agnieszka Hreczuk.
– To szansa dla Kościoła katolickiego na przeprowadzenie samoreformy – mówi Mertes. – Tylko od niego samego zależy teraz, jak tę możliwość wykorzysta. Skandal postawił niemiecki Kościół przed trudnym zadaniem. Tylko w 2008 r. odeszło z Kościoła katolickiego 121 tys. (w 2007 r. 94 tys.) z 25 mln wiernych. Zdecydowana postawa Kościoła w tym skandalu, potępienie czynów, ale i dotychczasowej polityki tuszowania może być paradoksalnie jedyną drogą do wzmocnienia instytucji w społeczeństwie. – Was w Polsce też to czeka – mówi "Przeglądowi" jeden z jezuitów z Canisius Kolleg.
Skomentuj artykuł