Papież: niech Matka Boża Wspomożycielka Wiernych będzie blisko narodu ukraińskiego
Niech Matka Boża Wspomożycielka Wiernych będzie blisko narodu ukraińskiego - modlił się papież Franciszek podczas środowej audiencji generalnej w Watykanie. Polaków zachęcał: „Żyjcie tak, by inni mogli rozpoznać w was uczniów Chrystusa”.
W czasie spotkania z wiernymi na placu Świętego Piotra papież Franciszek mówił o obchodzonej w środę uroczystości Matki Bożej Wspomożycielki Wiernych.
Podkreślił: - Znowu ogarnia nas wszystkich smutek z powodu udręczonej Ukrainy. Tam jest tak wiele cierpienia, nie zapominajmy o tym.
- Módlmy się dzisiaj do Maryi Wspomożycielki, aby była blisko narodu ukraińskiego - wezwał.
Zwracając się do Polaków, również nawiązał do tej uroczystości.
- Niech Ona, Matka Pocieszenia, wyjedna Kościołowi w Polsce, pasterzom i wiernym, a przede wszystkim rodzinom, osobom starszym i chorym, łaskę gotowości do dawania świadectwa wiary - mówił.
Franciszek apelował: - Żyjcie tak, by inni mogli rozpoznać w was uczniów Chrystusa.
Mówił o też o obchodzonym w środę w Kościele Światowym Dniu Modlitw za Kościół w Chinach.
- Pragnę zapewnić o pamięci i wyrazić bliskość z naszymi braćmi i siostrami w Chinach, dzieląc ich radości i nadzieje. Szczególną myśl kieruję do wszystkich cierpiących: pasterzy i wiernych, aby w komunii i solidarności Kościoła powszechnego mogli doświadczyć pociechy i wsparcia - powiedział.
Wezwał: - Zachęcam wszystkich do wznoszenia modlitw do Boga, aby Dobra Nowina o Chrystusie ukrzyżowanym i zmartwychwstałym mogła być głoszona w swej pełni, pięknie i wolności, przynosząc owoce dla dobra Kościoła katolickiego i całego społeczeństwa chińskiego.
W kolejnej katechezie na temat gorliwości apostolskiej papież przedstawił postać świętego Andrzeja Kim Tae-gona (1821- 1846), pierwszego kapłana koreańskiego, męczennika. Przypomniał, że ponad dwieście lat temu ziemia koreańska była miejscem ciężkich prześladowań chrześcijan. Franciszek wyjaśniał, że kapłan docierał do chrześcijan niejawnie i zawsze w obecności innych osób, a jako seminarzysta potajemnie przyjmował księży misjonarzy przybywających z zagranicy, co w Korei było surowo zabronione.
Podkreślił, że być uczniem Jezusa oznacza promieniowanie wiarą, bo „chrześcijanin z natury jest misjonarzem i świadkiem”.
Papież wskazywał, że Jezus umacnia i dźwiga z upadku.
- Nie możemy w obliczu trudności poddawać się i rezygnować z ewangelizacji, ale z mocą, jaką daje nam Jezus Chrystus, idźmy naprzód - dodał. Jak wskazywał, ewangelizacja jest niezbędna w życiu chrześcijańskim.
- Święty Andrzej i inni wierni koreańscy pokazali, że świadectwo Ewangelii dawane w czasie prześladowań może przynieść wiele owoców wierze - oświadczył Franciszek.
Oto tekst dzisiejszej audiencji ogólnej:
Drodzy bracia i siostry, dzień dobry!
W obecnym cyklu katechez uczymy się od niektórych świętych, którzy będąc wzorcowymi świadkami nauczają nas gorliwości apostolskiej. Pamiętajmy, że mówimy o gorliwości apostolskiej, jaką musimy mieć, aby głosić Ewangelię.
Wspaniały wzorzec świętego obdarzonego zapałem ewangelizacyjnym pragniemy dziś odnaleźć w odległej krainie, a mianowicie w Kościele koreańskim. Przypatrzmy się męczennikowi i pierwszemu kapłanowi koreańskiemu, św. Andrzejowi Kim Tae-gŏnowi. To pierwszy ksiądz koreański, ale czy wiecie, że ewangelizacja Korei została dokonana przez świeckich! To ochrzczeni świeccy przekazywali wiarę, nie było księży, bo ich nie mieli. Później, tak byli... ale pierwsza ewangelizacja została przeprowadzona przez świeckich. Czy bylibyśmy zdolni do czegoś takiego? Pomyślmy: to ciekawe. A święty Andrzej to jeden z pierwszych tamtejszych kapłanów. Jego życie było i jest nadal wymownym świadectwem głoszenia Ewangelii, gorliwości w tej dziedzinie.
Około 200 lat temu ziemia koreańska była sceną niezwykle srogich prześladowań: chrześcijanie byli prześladowani i unicestwiani. W ówczesnej Korei wiara w Jezusa Chrystusa oznaczała gotowość do dawania świadectwa aż po śmierć. Wzór świętego Andrzeja Kima możemy wydobyć w szczególności z dwóch konkretnych aspektów jego życia.
Pierwszym z nich jest sposób, jaki musiał stosować, żeby spotykać się z wiernymi. Biorąc pod uwagę bardzo groźną sytuację święty był przymuszony zwracać się do chrześcijan niejawnie i zawsze w obecności innych osób, jak to wówczas rozmawiano. Aby zatem rozszyfrować tożsamość chrześcijańską swojego rozmówcy święty Andrzej stosował następujące sztuczki: po pierwsze, istniał wcześniej uzgodniony znak rozpoznania. Spotkasz się z owym chrześcijaninem, a on będzie miał ten znak na swojej szacie lub w ręce. Następnie ukradkiem zadawał po cichu pytanie: „Czy jesteś uczniem Jezusa?”. Ponieważ inni ludzie uczestniczyli w rozmowie, święty musiał mówić po cichu, wypowiadając tylko kilka najważniejszych słów. Zatem dla Andrzeja Kima wyrażeniem, które podsumowywało całą tożsamość chrześcijanina, było „uczeń Chrystusa”. „Czy jesteś uczniem Chrystusa?”, ale szeptem, ponieważ było to niebezpieczne. Bycie chrześcijaninem było tam zabronione.
Istotnie, bycie uczniem Pana oznacza podążanie za Nim, podążanie Jego drogą. Zatem chrześcijanin jest tym, który głosi i daje świadectwo o Jezusie. Każda wspólnota chrześcijańska otrzymuje tę tożsamość od Ducha Świętego, podobnie jak cały Kościół z dnia Pięćdziesiątnicy (por. Sobór Wat. II, dekr. Ad gentes, 2). Od tego Ducha otrzymujemy zapał ewangelizacji, tę wspaniałą gorliwość apostolską, jest to dar Ducha, którym nas obdarza. I nawet jeśli otaczający kontekst nie jest sprzyjający, jak ów koreański Andrzeja Kima, ona się nie zmienia, wręcz przeciwnie, nabiera jeszcze większej wartości. Andrzej Kim i inni wierni koreańscy ukazali, że świadectwo Ewangelii dawane w czasach prześladowań może przynieść wiele owoców dla wiary.
Zobaczmy teraz drugi konkretny przykład. Św. Andrzej będąc jeszcze seminarzystą musiał znaleźć sposób na potajemne przyjmowanie misjonarzy przebywających z zagranicy. Nie było to zadanie łatwe, ponieważ ówczesny reżim surowo zabraniał wszystkim obcokrajowcom wjazdu na swoje terytorium. Dlatego właśnie wcześniej tak trudno było znaleźć księdza, który przyjechałby na misje: misje były prowadzone przez świeckich. Kiedyś - pomyślmy o tym, co zrobił św. Andrzej - pewnego razu szedł w śniegu, bez jedzenia, tak długo, że wyczerpany upadł na ziemię, co groziło utratą przytomności i zamarznięciem. W tym momencie nagle usłyszał głos: „Wstawaj, idź!”. Słysząc ten głos, Andrzej wstał, widząc jakby cień kogoś, kto go prowadził.
To doświadczenie wielkiego koreańskiego świadka uświadamia nam bardzo ważny aspekt gorliwości apostolskiej. Mianowicie odwagę, by podnieść się po upadku. Ależ czy święci upadają? Tak! I to od najdawniejszych czasów: pomyślmy o świętym Piotrze: popełnił wielki grzech. Ale miał moc Bożego miłosierdzia i podniósł się ponownie. U św. Andrzeja widzimy tę siłę: upadł fizycznie, ale miał siłę, by iść, by nieść orędzie dalej. Bez względu na to, jak trudna może być sytuacja, a czasami może się wręcz zdawać, że nie ma w niej miejsca na orędzie Ewangelii, nie możemy się poddawać i nie możemy rezygnować z prowadzenia tego, co jest najważniejsze w naszym życiu chrześcijańskim, a mianowicie z ewangelizacji. Tą drogą trzeba iść.
A każdy z nas może pomyśleć, jak mogę ewangelizować? Spójrzmy w takim razie na tych wielkich ewangelizatorów i pomyślmy o swoim małym świecie, pomyślmy o naszym najbliższym środowisku, ewangelizowaniu rodziny, ewangelizowaniu przyjaciół, mówiąc o Jezusie. Lecz mówiąc o Jezusie i ewangelizując z sercem pełnym radości, pełnym mocy. A tę nam daje Duch Święty. Przygotujmy się na przyjęcie Ducha Świętego w bliską już uroczystość Pięćdziesiątnicy i prośmy o tę łaskę, łaskę i odwagę apostolską, łaskę ewangelizowania. Niesienia zawsze orędzia Jezusa, dziękuję.
Tłum. o. Stanisław Tasiemski OP
PAP/KAI/dm
Skomentuj artykuł