Papież tęskni za rozmową z niewierzącym
Rzadko się zdarza, żeby Następca św. Piotra był autorem zamieszczanych w mediach wspomnień o dopiero co zmarłych. A chyba zupełnie wyjątkowo ma to miejsce w sytuacji, gdy osoba zmarła deklarowała się jako niewierząca.
Eugenio Scalfari zmarł 14 lipca br. Dzień po jego śmierci na łamach dwóch wielkich włoskich gazet („la Repubblica” i „La Stampa”) ukazały się poświęcone mu pożegnalne teksty sygnowane przez samego papieża Franciszka.
Miał 98 lat. Był przede wszystkim dziennikarzem, ale także pisarzem i politykiem. Założył jeden z największych włoskich dzienników, noszący tytuł „la Repubblica” i przez dwie dekady był jego redaktorem naczelnym.
Niejednemu polskiemu katolikowi Scalfari kojarzy się niezbyt dobrze. Nazwisko tego włoskiego lewicowego publicysty wiąże się w ich pamięci przede wszystkim z dementi ogłaszanymi raz po raz przez watykańskie służby medialne po wypowiedziach i poglądach, jakie w swych tekstach przypisywał papieżowi Franciszkowi.
Zamieszanie wywołał już w na początku października 2013 r., zaledwie pół roku po wyborze kard. Jorge Bergoglio, na Stolicę Piotrową. Wydrukował wtedy w swej gazecie wywiad z papieżem. Po prawie dwóch miesiącach, m. in. po tym, jak Biuro Prasowe Stolicy Apostolskiej wycofało tekst wywiadu ze swej strony internetowej, przyznał, że przypisał Franciszkowi („wziął w cudzysłów”) słowa, których on w rzeczywistości nie wypowiedział. Nadal jednak zapewniał, że wiernie oddał istotę tego, co Papież w rozmowie z nim powiedział. W światowych mediach pojawiły się wyjaśnienia, że w istocie była to prywatna rozmowa, nienagrywana, „odtworzona” przez Scalfariego z pamięci i nawet nie autoryzowana przez Papieża.
Pod koniec tego samego roku Watykan ostrzegał przed następnymi rewelacjami, które znany publicysta zamieścił w kolejnym tekście napisanym na podstawie rozmowy z Franciszkiem. Papież miał w niej zanegować grzech. „Każdy, kto naprawdę obserwuje Papieża na co dzień, dobrze wie, jak często mówi on o grzechu, o sytuacji nas, grzeszników” - zapewniał ówczesny watykański rzecznik ks. Federico Lombardi SJ.
Mimo tych kontrowersji, Franciszek nie tylko nie zerwał kontaktów z Eugenio Scalfarim, ale prowadził z nim kolejne rozmowy (twarzą w twarz lub przez telefon), które on z pamięci relacjonował w publikowanych tekstach. I znów pojawiały się sprostowania.
Ostatnie głośne dementi miało miejsce w październiku 2019 r., gdy założyciel „la Repubblici” włożył w usta Franciszka słowa negujące bóstwo Jezusa. W polskiej wersji językowej serwisu Vatican News można przeczytać zamieszczone wówczas objaśnienie, że Eugenio Scalfari jest jednym z uprzywilejowanych rozmówców Papieża. Przypomniano, że Franciszek zapraszał go kilkakrotnie do Domu św. Marty na długie rozmowy i że po każdej z nich włoski dziennikarz zamieszczał sprawozdanie z tego spotkania, cytując niekiedy słowa Papieża, choć na spotkanie z nim nigdy nie zabierał dyktafonu ani nie robił notatek. „Problem w tym, że rzekome słowa Franciszka w podaniu Scalfariego docierają do milionów czytelników, a sprostowania Stolicy Apostolskiej tylko do wąskiego grona odbiorców” - ubolewał autor komentarza.
W tym kontekście może dziwić, a nawet okazać się niezrozumiałym fakt, że Franciszek nawet po śmierci potraktował tego włoskiego dziennikarza w sposób wyjątkowy, publikując o nim ciepłe wspomnienia. Napisał o nim, że choć uważał się za niewierzącego, był zafascynowany boskością. Nazwał go człowiekiem o niezwykłej inteligencji i zdolności słuchania, a także entuzjastą żądnym wiedzy i świadectw, które mogłyby wzbogacić rozumienie współczesności. Określając Scalfariego, jako wiernego przyjaciela wyznał, że będzie tęsknił za rozmowami z nim. Stwierdził, że wspomnienie rozmów, które z nim odbył w czasie swego pontyfikatu, zachowa jako cenne i pełne miłości.
Wydaje się, że aby zrozumieć, dlaczego Franciszek tak bardzo podkreśla i manifestuje swoją relację z Euganio Scalfarim, która przynajmniej w wymiarze medialnym niejednokrotnie okazywała się dla niego co najmniej kłopotliwa, trzeba sięgnąć do pierwszych miesięcy jego pontyfikatu. To wtedy pojawił się pierwszy list tego włoskiego dziennikarza do Papieża, związany z encykliką „Lumen fidei”. I wtedy nastąpiła odpowiedź Franciszka, w której podkreślał konieczność podjęcia w naszych czasach dialogu nad kwestią wiary, „która odnosi się do nauczania i do postaci Jezusa”.
Franciszek bardzo jednoznacznie pokazuje, że dziś potrzebny jest dialog prowadzony przez członków Kościoła z niewierzącymi. Nawet, jeśli nie przynosi on wymiernych rezultatów w postaci - mówiąc potocznie - nawrócenia rozmówców (nie ma żadnych dowodów, że po rozmowach z Franciszkiem Scalfari został katolikiem), to jednak jest owocny. Nie tylko dla tych, którzy twierdzą, że nie przyjmują wiary. W co najmniej równym stopniu może on i powinien być owocny dla wierzących. O ile zechcą rozmawiać, a nie pouczać i mówić im, jak mają żyć.
Skomentuj artykuł