Patriarcha Filaret: większość parafii na Ukrainie nie zechce być rosyjskimi i przyłączy się do UKP
"Jeśli Ukraiński Kościół Prawosławny otrzyma autokefalię od Konstantynopola i powstanie jako samodzielna jednostka kanoniczna, Moskwa będzie musiała zmienić swą historię, bo to nie Kijów od niej, ale Moskwa od Kijowa otrzymała wiarę" - powiedział zwierzchnik nieuznawanego dotychczas przez ogół prawosławia Patriarchatu Kijowskiego patriarcha Filaret w rozmowie z ukraińską telewizją.
Podkreślił przy tym, że grekokatolicy nie mieszają się do spraw związanych z nadaniem autokefalii, chcą natomiast, aby na Ukrainie nie było walki religijnej i żeby był to silny i zjednoczony kraj.
Na wstępie wywiadu 89-letni hierarcha wyjaśnił, że to nie prezydent Petro Poroszenko i nie Rada Najwyższa Ukrainy rozpoczęli w Stambule starania o udzielenie autokefalii prawosławiu w tym kraju, ale początki tej inicjatywy sięgają 1992 roku. Wtedy to w Stambule patriarcha Bartłomiej powiedział jemu [Filaretowi, wtedy jeszcze metropolicie - KAI], że najpierw tamtejsi wierni winni się zjednoczyć i dopiero potem Konstantynopol wyda tomos [dekret] o autokefalii. I mimo ponawianych trzykrotnie prób nie udało się tego osiągnąć, a na przeszkodzie stały od ponad 25 lat, zdaniem Filareta, działania Moskwy, która za wszelką cenę nie chciała i nadal nie chce do tego dopuścić.
Obecny szef państwa, objąwszy swój urząd [7 czerwca 2014 - KAI], postawił sobie za zadanie m.in. pomóc w uzyskaniu autokefalii, toteż kilkakrotnie rozmawiał o tym z Bartłomiejem, a także z prezydentem Turcji Recepem Erdoğanem. Patriarcha konstantynopolski powiedział tym razem, iż konieczne jest wspólne wystąpienie do niego w tej sprawie wszystkich biskupów Patriarchatu Kijowskiego, Ukraińskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego [trzecia siła w tamtejszym prawosławiu - KAI] "i jakiejś części, choćby niewielkiej, Patriarchatu Moskiewskiego". "I my to zrobiliśmy" - dodał Filaret. Wyjaśnił, że uczynili to wszyscy podlegli mu biskupi i około dziesięciu hierarchów "moskiewskich", z których swe imiona ujawniło tylko dwóch: abp Aleksander (Drabynko) i metropolita czerkaski Sofroniusz.
Ponadto Bartłomiej poprosił, aby również prezydent i parlament o to poprosili i Ukraina ze swej strony wszystko to wykonała. "A patriarcha mocno stoi na stanowisku ogłoszenia tomosu" - zapewnił zwierzchnik Patriarchatu Kijowskiego.
Zwrócił następnie uwagę, że jeśli prawosławni ukraińscy otrzymają upragniony tomos o autokefalii, będzie to oznaczało najpierw, że pozostają oni w jedności modlitewnej z innymi Kościołami prawosławnymi. Dotychczas bowiem jej brak był przyczyną tego, że Kościół kijowski był uważany za niekanoniczny - tłumaczył rozmówca stacji telewizyjnej.
Wyraził też przekonanie, że kolejnym skutkiem tomosu będzie przejście większości biskupów, duchowieństwa i parafii "promoskiewskich" do nowego Kościoła. Jednocześnie przyznał, że z pewnością nie wszystkie ukraińskie struktury Patriarchatu Moskiewskiego przystąpią do nowego, niezależnego i zjednoczonego Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego (UKP) i mają prawo do tego. Ale wtedy nie będą mogły nazywać się Kościołem ukraińskim, lecz będą tylko jednostkami Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego (RKP) na Ukrainie - podkreślił z mocą Filaret. "Dlatego uważamy, że większość parafii nie zechce być rosyjskimi i przyłączą się do UKP" - dodał.
Poinformował ponadto, że w celu rozpatrzenia sprawy autokefalii, patriarcha powołał trzyoosobową komisję, która odwiedziła wszystkie lokalne Kościoły prawosławne, aby poznać ich zdanie na ten temat. Jednocześnie hierarcha ukraiński zauważył, że patriarcha konstantynopolski nie potrzebuje zgody innych Kościołów do podjęcia swej decyzji, ale raczej chce im zapowiedzieć, co zamierza zrobić.
W tym kontekście, w odpowiedzi na inne pytania patriarcha kijowski stwierdził, że w obliczu możliwej autokefalii i powstania zjednoczonego UKP Moskwa rozpętała "wściekłą wojnę". Jej wysłannicy również jeżdżą po Kościołach lokalnych, usiłując za wszelką cenę nie dopuścić do wydania tomosu, grożą nowymi podziałami a nawet przelewem krwi w światowym prawosławiu. Do działań tych dołączyli nawet dyplomaci rosyjscy, naciskając na rządy niektórych państw, np. Grecji i Turcji w tym samym celu.
Zdaniem Filareta ogłoszenie autokefalii ukraińskiej będzie "bardzo silnym ciosem" dla RKP i promoskiewskiego UKP. Przede wszystkim Patriarchat Moskiewski będzie musiał na nowo napisać swą historię, która odtąd będzie się rozpoczynać nie od chrztu Rusi w 988, ale od ogłoszenia autokefalii prawosławia moskiewskiego w 1448, gdy oderwało się ono od metropolii kijowskiej. I to przyznała sama Moskwa, gdy w 1948 obchodziła 500. rocznicę tego wydarzenia, podobnie jak 850-lecie istnienia Moskwy [w 1997]. Poza tym Ukraina nie była, nie jest i nie będzie częścią Rosji, bo Ruś istniała już, gdy jeszcze nie było Rosji jako państwa. Początkowo była to Moskowia, a dopiero później powstała Rosja - przekonywał hierarcha ukraiński. Podkreślił, że Ruś to Ukraina i nawet zajęty obecnie przez Rosję Krym należał do Rusi. I to Kijów w istocie udzielił autokefalii Moskwie, a nie odwrotnie - przypomniał rozmówca telewizji.
Zwrócił przy tym uwagę, że po ogłoszeniu niezależności i powstaniu jednego Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Moskwa straci cały swój majątek w tym kraju, bo wszystko to stanie się własnością nowego Kościoła. "I Rosja, i Patriarchat Moskiewski nic nie mają do tych świętych miejsc, a te cerkwie, które oni tu zbudowali, należą do tych parafii, nie do Rosji" - podsumował tę część wywiadu zwierzchnik Patriarchatu Kijowskiego.
Pytany o stosunki z grekokatolikami zaznaczył, że są oni Kościołem katolickim, który jako taki nie miesza się w sprawy wewnątrzprawosławne. Zapewnił, że UKP pragnie utrzymywać dobre kontakty zarówno z nimi, jak i z innymi Kościołami i religiami, aby wspólnie bronić interesów państwa. Dodał, że stosunki międzywyznaniowe w kraju układają się dobrze m.in. dzięki istnieniu Wszechukraińskiej Rady Kościołów i Organizacji Religijnych. Jednocześnie podkreślił, że grekokatolicy wyrazili już swoje nastawienie do ewentualnej autokefalii w ten sposób, że chcą, aby Ukraina była silna i aby jej obywatele byli zjednoczeni, wspólnie broniąc interesów swego narodu i państwa.
Na zakończenie rozmowy Filaret wyraził przekonanie, że gdyby autokefalię nadano prawosławiu w tym kraju 5-10 lat temu, nie byłoby obecnej wojny na wschodzie, bo Rosja nie miałaby się na kim oprzeć. Ci urzędnicy ukraińscy, którzy są nastawieni prorosyjsko, nie stanowią takiej siły, która pomogłaby Rosji podbić Ukrainę, ale Kościół jest taką siłą i gdyby był autokefaliczny, byłby jeszcze silniejszy. A Rosja spodziewała się, że wykorzysta do tego Patriarchat Moskiewski, który całkowicie popiera politykę Kremla. "Gdyby był jeden Kościół, Putin nie ośmieliłby się napaść ani na Donbas, ani nawet na Krym" - podkreślił patriarcha kijowski. Dodał na zakończenie, że "nie ma żadnego narodu ogólnorosyjskiego, jest naród rosyjski i naród ukraiński, dostrzegamy różnicę między nimi i nie należy mieszać tego, co grzeszne z tym, co sprawiedliwe".
Skomentuj artykuł