Peter Seewald o aferze Vatileaks
- O tle watykańskiej afery dowiemy się dopiero po wynikach śledztwa, wszystko inne, jak na razie, to spekulacje. Według moich informacji jasne jest, że w Vatileaks chodzi o działania, które były przygotowane z detalami, systematycznie przeprowadzone i profesjonalnie kryte. I bynajmniej nie po to, aby zwrócić uwagę na brzydkie sprawy, lecz ich celem było mocne zaszkodzenie rządom Benedykta XVI - mówi w wywiadzie dla portalu kath.net Peter Seewald.
Wybitny niemiecki publicysta i autor książki-wywiadu z Benedyktem XVI "Światłość świata" uważa, że nie chodzi tu tylko o zdradę tajemnic i szokujących nieprawidłowości wokół watykańskiego banku, lecz również o "mało braterskie zachowanie wobec siebie wielu prałatów i biskupów".
Jego zdaniem to m. in. najbardziej zaufana osoba po stronie papieża, jego osobisty sekretarz, ks. prałat Gerog Gänswein, miał zostać zdyskredytowany. - Ale to nie przemawia przeciwko niemu, lecz przeciwnie za nim - podkreśla.
Zdaniem Petera Seewalda za Vatileaks nie są winne media, lecz ci, którzy poprzez absurdalne spekulacje, przeinaczanie faktów i manipulowanie opinią publiczną rozdęły całe wydarzenie do monstrualnych kształtów. - Jeśli w centrum uwagi znajdzie się Kościół katolicki to taniemu dziennikarstwu chodzi jedynie o wzbudzanie oburzenia - podkreśla.
Jego zdaniem ujawnione dokumenty niewiele wnoszą, a stojący za skandalem chcą je wykorzystać do wojny ideologicznej. - Wiecznie to samo, puszczanie baniek i bulgotanie, jak w jakiejś bardzo prostej rysunkowej grze video, słowne balony o 'tajemnicach państwa kościelnego`, `ciemnych mocach` z ich `potwornymi machinacjami`, a wszystko po to, aby pobożni chrześcijanie zwątpili w kierownictwo swojego Kościoła - mówi Seewald zaznaczając, że żadne z mediów piszących o aferze nie przeprowadziło własnego śledztwa, a za to stosują wypróbowane receptury: "skopiować, przyprawić, rozpowszechnić - voilà, danie jest gotowe. Jedyne co się udaje redaktorom naczelnymi to udowodnić, że papież jest znużony urzędem, ponieważ akurat Benedykt XVI mówił o raju".
Zdaniem Seewalda wartość ujawnionych dokumentów jest przeceniana. Wielu obserwatorów oczekiwało całkowicie czegoś innego i uważają, że opublikowane dotychczas papiery raczej nie obciążają Watykanu, lecz go oczyszczają z zarzutów. - Sam 'odkrywca` Gianluigi Nuzzi nie kryje, że tym, co najciekawsze w ujawnionych jego książce Sua Santità - le carte segrete di Benedetto XVI" (Jego Świątobliwość - tajne listy Benedykta XVI) papierach jest po prostu tylko to, że mamy tutaj nieopublikowane dokumenty papieża, który jeszcze sprawuje swój urząd - zwraca uwagę autor wywiadu z papieżem.
Seewald uważa jednak, że nie należy bagatelizować Vatileaks. Jego zdaniem nie chodzi tu tylko o zdradę tajemnic i szokujących nieprawidłowości wokół watykańskiego banku, lecz również o "mało braterskie zachowanie wobec siebie wielu prałatów i biskupów". - Nie do przeoczenia jest stara, zasiedziała nomenklatura, która wydaje się chętniej kierować Machiavellim niż Jezusem, zajmuje się notorycznym pociąganiem za sznurki, robi z wiary politykę, z polityki snuje polityczne intrygi a z intryg splata siatkę władzy. Nawiasem mówiąc robi to często z czystego przyzwyczajenia, wypływa to z ich mentalności, dla której takie rzeczy są po prostu czystą grą - mówi Seewald.
Przestrzega on przed naiwnym spojrzeniem na stosunki wewnątrzwatykańskie. - Za naiwne należy uznać mniemanie, że tam gdzie chodzi o świętość można tylko świętość znaleźć. Już zdrada Judasza pokazała symbolicznie obie wielkie pokusy Kościoła: pokusę mamony, gdy Judasz korzystał z kasy wspólnoty oraz zdrady ideowej i duchowej, gdy oponował przeciwko Mesjaszowi, ponieważ ten w części lub całkowicie nie odpowiadał jego własnym wyobrażeniom - mówi Seewald.
Jego zdaniem nie odpowiadają prawdzie spekulacje, że Benedykt XVI jest izolowany i źle informowany, gdyż już jako kardynał, Joseph Ratzinger pokazał, że nie jest tylko intelektualistą, lecz także człowiekiem najlepiej poinformowanym. - Prawdą jest, że knowania i machinacje napawają go odrazą. Sam jako papież mówi: Największe zagrożenie dla Kościoła pochodzi z samego Kościoła - zaznacza Seewald.
Pytany, czy Vatileaks będzie przełomem Seewald mówi, że ważne jest dokładne wyjaśnienie afery, wyniki śledztwa muszą być przejrzyste, a przez otwartość i konsekwentne działania Watykan powinien odzyskać zaufanie. - Ze zdrady następcy Piotra może narodzić się nowy początek i fala solidarności. Nie u wszystkich, ale u wielu - zaznacza.
Skomentuj artykuł