Pogrzeb o. Świerkowskiego SJ - kapelana ZHR
Kapłan, przyjaciel Jezusa, zawsze otwarty i wrażliwy na potrzeby drugiego człowieka. Jego życie było przypowieścią o dobroci Boga - tak wspominano dziś śp. o. Jerzego Świerkowskiego, jezuitę, wieloletniego duszpasterza akademickiego w Lublinie i Gdańsku oraz kapelana ZHR.
Jego msza pogrzebowa w stołecznym sanktuarium św. Andrzeja Boboli zgromadziła liczne grono duchowieństwa oraz jego byłych wychowanków. Liturgii przewodniczył kard. Kazimierz Nycz.
Metropolita warszawski wspomniał, że o. Świerkowskiego poznał 38 lat temu na KUL-u i był zafascynowany stosunkiem jezuity do młodzieży. - Patrzyliśmy z kolegami na jego sposób prowadzenia duszpasterstwa, na jego sposób rozmawiania z młodym człowiekiem. Było w tym coś ponadczasowego. Najlepszym tego potwierdzeniem było jego zaangażowanie w duszpasterstwo harcerskie. Był harcmistrzem, kapelanem, duszpasterzem młodych mimo swojego nie młodego wieku - zauważył metropolita warszawski. Dodał przy tym, iż jezuita pomimo choroby i cierpienia, które Bóg dopuścił w jego życiu, do końca zachowywał zdrowy dystans, do tego co przeżywał.
- Ojciec Jerzy był dla nas jak to drzewo zasadzone nad płynącą wodą, które daje schronienie i wydaje owoc w swoim czasie - powiedział w homilii o.Michał Gutkowski SJ. Podkreślił, że czerpał ze źródła jakim jest Eucharystia i nie wyobrażał on sobie dnia bez Najświętszej Ofiary.
Uczył nas także bliskości miedzy nami a poprzez to także bliskości z Chrystusem -Jego Przyjacielem. Na koniec swojego życia także z Jego Krzyżem i nadzieją Zmartwychwstania. Pewność tej prawdy w sposób szczególny towarzyszyła mu w ostatnich dniach ziemskiej wędrówki - zwrócił uwagę kaznodzieja.
- Niech wyrazem naszej wdzięczności za dar jego życia będzie umiejętność dostrzegania dobra w tych, którzy są wokół nas - zaapelował na zakończenie liturgii przełożony Prowincji Wielkopolsko-Mazowieckiej Towarzystwa Jezusowego, o. Tomasz Kot SJ.
Przypomniał on, że Ojciec Jerzy zanim wstąpił do zakonu jako student SGGW był specjalistą od pielęgnacji róż. Róże zamienił on na wielu z nas. Nie zrażając się naszymi kolcami pielęgnował nas i zachwycał się dobrem które w nas jest. Jego życie było przypowieścią dobroci Boga, który jest miłośnikiem życia i mimo kolców umie się zachwycić tym, co piękne - podsumował o. Kot SJ.
Po Mszy św. trumnę z ciałem o. Świerkowskiego przewieziono na Cmentarz Powązkowski, gdzie złożono ją w grobowcu oo. jezuitów.
Jerzy Świerkowski urodził się 11 marca 1936 r. w Poznaniu, ale swoje dzieciństwo i młodość przeżył w Warszawie. Podjął studia w warszawskiej Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego. Dwa lata po ich zakończeniu wstąpił do zakonu jezuitów. Nowicjat rozpoczął dnia 17 marca 1964 r. w Kaliszu i po dwóch latach złożył pierwsze śluby 25 marca 1966 r.
Po wstąpieniu do zakonu studiował filozofię w Krakowie i teologię w Warszawie. Święcenia kapłańskie otrzymał z rąk bp Zbigniewa Kraszewskiego, 31 lipca (w uroczystość św. Ignacego Loyoli, założyciela jezuitów) 1971 roku w kaplicy św. Andrzeja Boboli w Warszawie.
Pracował jako katecheta i wikariusz w parafiach jezuitów w Szczecinie i Warszawie. Od 1976 r. rozpoczął pracę w duszpasterstwie akademickim Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.
5 listopada 1981 r. w Lublinie złożył uroczystą profesję zakonną.
Do 1986 roku pełnił posługę w duszpasterstwie akademickim w Lublinie, był tam m. in. przełożonym wspólnoty duszpasterzy na KUL-u (od 1982 do 1986 r.). Posługę duszpasterza akademickiego kontynuował w parafii jezuitów w Gdańsku-Wrzeszczu do roku 1995. Kłopoty ze zdrowiem sprawiły, że po krótkim pobycie w Kaliszu, wrócił do Warszawy, gdzie pełnił posługę spowiednika w Sanktuarium Matki Bożej Łaskawej na Starym Mieście. Zaangażował się także w duszpasterstwo harcerzy zrzeszonych w Związku Harcerstwa Rzeczpospolitej, w którym spełniał się jako kapelan i wychowawca młodzieży.
Od 2003 roku mieszkał w kolegium jezuitów na Rakowieckiej w Warszawie. W marcu 2014 r. obchodził jubileusz 50-lecia życia zakonnego w Towarzystwie Jezusowym. Zmarł w 79. roku życia, w 51. roku powołania zakonnego i 44. roku kapłaństwa.
Skomentuj artykuł