Pokrzywdzony przez księdza pedofila: jestem jak bezpańskie psy, które proszą o swojego człowieka, o odrobinę miłości
"Można w to wierzyć, można to odrzucać. Ja wiem, że tak jest. Najczęściej nie znajdują, odchodzą same, w ciszy. Nie ma nikogo, kto je odda ziemi. Tak jest ze mną, ofiarą. I tak będzie na koniec" - pisze Wiktor Porycki na łamach "Więzi".
Wiktor Porycki to pseudonim osoby, która została skrzywdzona seksualnie przez księdza pedofila. Na łamach internetowego wydania kwartalnika z perspektywy osoby pokrzywdzonej opisuje działania Kościoła w Polsce w sytuacji kryzysu związanego z pedofilią wśród duchownych.
Najnowszy tekst Poryckiego porównuje sytuację skrzywdzonego do bezpańskiego psa: "Ja, z racji zamieszkania, widzę je często. Tak zwani ludzie wywożą je do lasu opodal i zostawiają. Bo stary i już niedołężny. Chory".
Bezpańskie psy nie znajdują ciepła, domu, ani jedzenia, są przeganiane i traktowane jak niechciane, ich uczucia wobec człowieka to mieszanka strachu oraz nadziei na lepsze traktowanie i miłość.
"Najczęściej uciekają, choć zdarza się, że wracają i proszą o jedzenie. I chyba o coś więcej, o swojego człowieka, o odrobinę miłości. Bo one nas obdarzają miłością całkowitą i bezinteresowną" - pisze Porycki.
Zdaniem autora, bezpańskie psy odchodzą w ciszy: "Ja wiem, że tak jest. Najczęściej nie znajdują [miłości - red.], odchodzą same, w ciszy. Nie ma nikogo, kto je odda ziemi".
Skomentuj artykuł