Polski jezuita na Ukrainie: tutaj dokonuje się coś wielkiego od strony duchowej
- Tutaj dokonuje się coś wielkiego od strony duchowej. Bardzo bym sobie życzył, żeby było jak najwięcej modlitwy, bo ona dokonuje niezwykłych przemian. Widzimy, co się dzieje na arenie międzynarodowej, jak ludzie się jednoczą – mówi jezuita o. Bartłomiej Przepeluk SJ, który na Ukrainie pomaga uchodźcom wojennym.
Jezuicki dom rekolekcyjny im. bł Joanna Beyzyma w mieście Chmielnicki przekształcił swoją działalność na posługę ludziom, którzy uciekają się z terenów, gdzie wojna już dotarła albo zagrożenie działaniami wojennymi jest bardzo duże.
Tomasz Kopański, Deon.pl: Jak wygląda teraz sytuacja w jezuickim domu rekolekcyjnym w Chmielnickim?
Bartłomiej Przepeluk SJ: Ludność ukraińska przemieszcza się ze wschodu Ukrainy na zachód w miejsca bezpieczne. Ukraina jest dość dużym państwem, nie da się jej przejechać jednego dnia.
My jesteśmy miastem przelotowym. U nas ludzie zatrzymują się na noc, szukając noclegu. Kiedy do nas docierają, otrzymują łóżko ze świeżą pościelą, jedzenie, mogą spokojnie się wyspać. Cały czas jest dla nich do dyspozycji ksiądz oraz wolontariusze-parafianie, którzy również pomagają. Pomagamy na tyle, na ile możemy. Teraz w naszym domu rekolekcyjnym mamy około 70 miejsc.
Czego najbardziej potrzeba uchodźcom wojennym?
- Takie osoby chcą odpocząć, zjeść, porozmawiać, uspokoić się i jechać dalej. To są najczęściej mamy z dziećmi, czasami ojcowie, którzy przywożą swoje rodziny w bezpieczne miejsce, bo nie mogą już wyjechać z Ukrainy. Później wracają, aby walczyć za swoją ojczyznę.
Jak parafianie włączyli się w pomoc Ukraińcom ze wschodu?
- Swoją ofiarnością, gotowością czy wspieraniem bardzo pomagają. Ci ludzie mają charyzmat organizowania. Jesteśmy świetnie dograni jeśli chodzi o pomoc humanitarną, ale też nie jesteśmy pozbawieni ochrony czy opieki. Parafianie sami, własnym kosztem utrzymują uchodźców.
Jak czują się osoby, które do was docierają?
- Kiedy już tu dotrą, zaczynają się uśmiechać, cieszą się, że mogą u nas być. Przyjeżdżają z terenów zagrożonych, mają swoje historie powiązane z ostrzałem, z bardzo niebezpiecznymi sytuacjami. Przyjmujemy tych ludzi, rozmawiamy z nimi. Oni dzielą się swoimi historiami.
To na pewno bardzo poruszające historie.
- Dotarł do nas np. jeden tato, który przyjechał w bardzo złym stanie psychicznym z miasta przygranicznego. Kiedy wszystko się zaczęło, myślał, że wojna nie będzie wymierzona w cywili. Kiedy zobaczył ostrzał, kiedy musiał się dwa dni chronić w piwnicy swojego domu i zobaczył przejeżdżającą kolumnę czołgów, szybko się zebrał, ewakuował rodzinę. Z modlitwą na ustach ruszył w bezpieczne miejsce. Kiedy przybyli do nas, to dopiero wtedy uzmysłowił sobie, przez co przeprowadził swoją rodzinę. Wtedy dopiero poczuł, że są w miarę w bezpiecznym miejscu. To są tego typu historie.
Na Ukrainie jest wojna, giną cywile, nie tyko od bomb. Pojawiają się informacje, że dokonuje się egzekucji cywili. Nie możemy o tym milczeć i opisywać całej tej sytuacji ładnymi słowami. Tutaj minuta po minucie giną zwykli ludzie, trzeba im pomóc.
Czy do waszego regionu doszły bezpośrednie działania wojenne?
- Nie, do nas na razie docierają pośrednie działania, widoczne poprzez ludzi, którzy do nas przychodzą. Te działania pośrednie to są np. ich rozmowy telefoniczne z tymi, których musieli zostawić.
Nie mamy spokojnych nocy, ponieważ rozlegają się alarmy bombowe. Trzeba wtedy ewakuować cały dom i przejść do schronu. Tylko wczoraj było 4-5 alarmów. Już się trochę przyzwyczailiśmy, więc ewakuacje przechodzą spokojnie. Pracujemy 24 godziny na dobę.
Jak my, Polacy, możemy wam i wszystkim Ukraińcom pomóc?
- Modlitwą. Tutaj dokonuje się coś wielkiego od strony duchowej. Bardzo bym sobie życzył, żeby było jak najwięcej modlitwy, bo ona dokonuje niezwykłych przemian.
Widzimy, co się dzieje na arenie międzynarodowej, jak ludzie się jednoczą. Poza modlitwą, nie można milczeć - trzeba informować i robić to, co można, pokazywać w mediach, co naprawdę się dzieje, aby przeciwstawić się złu, które się wydarza.
Każdy może w jakiś sposób pomóc. Ja spowiadam, rozmawiam z ludźmi. Opiekujemy się dziećmi, przyjmujemy rodziny.
Skomentuj artykuł