Prof. Lew-Starowicz: zwolennicy gender to sekta

Prof. Lew-Starowicz: zwolennicy gender to sekta
(fot. Ralf Lotys / CC BY 3.0)
KAI / kn

Zwolennicy gender to sekta, która chce uszczęśliwiać ludzi na siłę - mówił prof. Zbigniew Lew-Starowicz na konferencji zorganizowanej 6 maja przez KAI wokół książki pt. "Gender - spojrzenie z różnych perspektyw".

Znany seksuolog i psychoterapeuta, autor licznych publikacji mówi też, że obecnie w związkach toczy się ideologiczna walka płci i postuluje powołanie przez Kościoły grupy ekspertów, która kompetentnie i rzeczowo będzie wypowiadać się o relacjach między mężczyznami i kobietami.

Podajemy wypowiedź prof. Lwa-Starowicza:

DEON.PL POLECA

Mówiąc na temat relacji między seksuologią a gender sytuujemy się jakby w oku cyklonu. Rok temu Katolicka Agencja Informacyjna zorganizowała konferencję "Gender - spojrzenie z różnych perspektyw"., i w ciągu tego okresu zaszły już bardzo duże zmiany.

Mówiąc o gender, można patrzeć na to zjawisko z perspektywy badawczej, typowo naukowej. Są to studia poświęcone uwarunkowaniom płci i uwarunkowaniom kulturowym, na ten temat powstają teksty badawcze. Ukazują one, że są rejony świata, w których uznaje się istnienie trzeciej płci, np. w Tajlandii. Patrząc z lotu ptaka widzimy, że większość mieszkańców globu uznaje polaryzację płci, są też egzotyczne regiony świata uznające pewne jej odcienie. Dla badaczy istotne jest, na ile nasza płeć jest uwarunkowana biologicznie i jak to wpływa na zachowania jednostek.

Już po konferencji "Gender - spojrzenie z różnych perspektyw" ukazał się w roku ubiegłym w zbiorze "Psychiatria na obcasach", opracowanym przez Dominkę Dudek i Joannę Rymaszewską bardzo ważny, świetny tekst prof. Jerzego Vetulaniego na temat uwarunkowań mózgowych płci. To bardzo istotny głos profesora nauk przyrodniczych, psychofarmakologa, neurobiologa i biochemika, gdyż zwolennicy gender lansują pogląd, że różnice między mózgami kobiet i mężczyzn są prawie nieistotne, istotne są zaś uwarunkowania kulturowe. Z rozdziału prof. Vetulaniego wynika, że to nieprawda, bo istnieją fundamentalne różnice między mózgami kobiet i mężczyzn, co pociąga za sobą określone następstwa. Obszar naukowy dostarcza więc bardzo konkretnych argumentów.

Drugi obszar to problemy z pogranicza feminizmu i gender, chodzi o równy status kobiet i mężczyzn, rolę kobiet, który pominę.

Trzeci obszar to rzeczywistość, która ujawnia się w naszych gabinetach dzięki kontaktom z pacjentami bowiem ukazują problemy bardzo istotne. Na przykład postrzeganie problemu zmiany płci. Do tej pory było tak, że zmiana płci dotyczyła osób transseksualnych. Czyli - mieliśmy dane, że ktoś od dzieciństwa czuł się źle w swojej płci i czuł się osobą należącą do płci odmiennej. Na przykład chłopiec de facto jest chłopcem, ale odkąd pamięta zawsze się czuł dziewczynką i nie może się zgodzić na swoje niechciane ciało. My, lekarze i seksuolodzy zgodnie z tradycją nazywaliśmy to transseksualizmem, robiliśmy badania i kierowaliśmy na operację. A obecnie transseksualizm jest już tylko jednym z elementów zespołu dezaprobaty płci. Mamy więc osobę, która przychodzi i mówi, że źle się czuje, że jej się nie podoba, że jest mężczyzną. Założył rodzinę, ma żonę i dzieci, a teraz chce zmienić płeć. A są przypadki trzeciej już zmiany, np. kobieta źle się czuła w skórze kobiety (ale ja w tym przypadku nie kierowałem na operację) i zmieniała płeć. Pobyła w płci męskiej trzy lata, uznała, że jej się to nie podoba i chce wrócić do płci sprzed operacji. Tak więc mamy takie zjawisko jak płeć na żądanie i czujemy presję na nas, lekarzy, żeby zgodnie z tym żądaniem kierować na operację, ale na przeszkodzie stoją obecne przepisy. Musi być decyzja sądu, itd., a tych wypadków jest coraz więcej i większe oczekiwania, że życzenie będzie szybko spełnione.

Podobnie przedstawia się problem libido. Dotychczas w naukowej seksuologii twierdzono, że libido, czyli popęd, generalnie jest większy u mężczyzn i ma to znaczenie ewolucyjne. Krótko mówiąc potencjał reprodukcyjny mężczyzn jest większy od kobiecego. Twierdzenia te środowiska genderowe opatrują komentarzem, że jest to sprawa pozorna, bo u kobiet libido też jest duże, a nawet większe, ale zostało zrepresjonowane przez uwarunkowania religijno-kulturowe. Czyli przez kulturę wstydu i wszelkie religie, represyjne wobec seksu. Potencjał kobiecy jest więc tłamszony. Ale gdy zrobiono badania w krajach skandynawskich, które są najbardziej liberalne i nie ma mowy o jakichś gorsetach, krępujących seksualność kobiet, okazało się, że Skandynawki nie mają większego libido. Nie potwierdzają się opinie formułowane przez zwolenników gender. Różnice między płciami w zakresie seksualności istnieją.

Jest i czwarta perspektywa zjawiska - gender kształtujące relacje międzyludzkie, bo jest bardzo duża ilość par, skłóconych ze sobą w związku z różnicami postrzegania płci. W przeszłości patologie w związkach były spowodowane uzależnieniami, walką o dominację, przemęczeniem kobiet - to był standard. Teraz w związkach toczy się wojna ideologiczna, bo przychodzą pary, które mają różne pojęcie o swoich rolach i są naciski, by ojciec wziął urlop tacierzyński, bo kobieta chce pracować i realizować się. I oni przychodzą do ekspertów z prośbą o pomoc, często licząc na to, że ekspert będzie adwokatem jednej ze stron. Prowadzi to do tego, że pożądanie w związkach spada, bo przeżywa wiele konfliktów i ma wiele problemów. W niektórych związkach toczy się ideologiczna walka płci, która wpływa na relacje między mężczyzną i kobietą. To też jest nowe zjawisko, które narasta pod wpływem mediów. Zetknąłem się niedawno z parą, która spodziewa się dziecka i jest kłótnia między nimi - wiadomo, że urodzi się chłopiec i ona chce wybrać imię, a on uważa, że imię musi być "bezpłciowe", bo kiedyś on sam wybierze sobie płeć. I to powód do konfliktu, dziecko się nie narodziło, a oni już się kłócą. Czyli to, co się dzieje w gender, ma odzwierciedlenie w naszych gabinetach.

I jest kolejna perspektywa - gender w roli sekty. To bardzo walczące towarzystwo. Miło połechtało moją ambicję, gdy ukazała się moja i Krystyny Romanowskiej książka "O miłości", która została ostro skrytykowana, bo pokazujemy w niej tradycyjny model relacji między mężczyznami i kobietami. Ta sekta jest niebezpieczna z określonego powodu. Ja prowadzę zajęcia na uczelni, dotyczące orientacji i tożsamości z naukowego punktu widzenia. I dochodzi tam do groźnych dyskusji a wobec wykładowców ze strony słuchaczy jest bardzo ostry sprzeciw, bo naukowcy, którzy nie biorą pod uwagę stanowiska gender są ostro krytykowani i nieraz słyszę opinie, które kojarzą się z Chinami, czyli że władza wie lepiej, co z zrobić w konkretnych sprawach. Gdyby członkowie tej sekty mieli możliwość decydowania, uszczęśliwialiby ludzkość na siłę. Ta sekta ma bardzo dużo wrogości do tradycyjnego modelu relacji między płciami i związków. Mówię im, że ludzie mają prawo wyboru i jeśli jest związek, w którym obydwojgu odpowiada, że mężczyzna pracuje a kobieta zajmuje się domem i rodzą tyle ile chcą dzieci, to chyba ich sprawa. A oni mnie przekonują, że ona tak naprawdę jest niewolnicą, tylko nie ma świadomości tego. Jak się słyszy takie opinie, odechciewa się dyskusji, bo tu jest duża doza nietolerancji wobec tych, którzy są przywiązani do tradycyjnych wartości i są oni bardzo wrogo traktowani. To niepokoi, choć to mała, ale hałaśliwa sekta, która roztacza wizję nowego, wspaniałego świata.

Na temat nowych pomysłów, dotyczących edukacji seksualnej:

Jeśli chodzi o edukację seksualną nie widzę jakiegoś specjalnego niebezpieczeństwa, bo rodzice, jeśli je wychwycą, na nie reagują. Nie może być tak, że dyrektor szkoły wprowadza jakieś nowe elementy a rodzice nic o tym nie wiedzą. A jeśli się dowiadują, niezwłocznie reagują. Tak więc z tej strony nie widzę większego zagrożenia, większe niebezpieczeństwo widzę w tym, że młodzież edukuje się korzystając z pornografii. O ile wiem, tych programów jest niewiele, zjawisko nie jest powszechne i rodzi sprzeciw rodziców, gdy narusza się zdrowy rozsądek. Podobnie jeśli chodzi o program WHO on nie jest realizowany, pozostał propozycją.

Na temat Konwencji przeciw przemocy wobec kobiet:

Nie znam tekstu Konwencji, tylko echa dyskusji i widzę, że jest u jej przeciwników niepokój, że tradycyjny związek może być atakowany za to, że realizuje stereotypy. Nie byłoby to dobre, bo stereotypy nie muszą być zawsze krzywdzące, nawet w psychologii społecznej podejście do stereotypów jest takie, że to jakiś pogląd, opierający się na domniemaniach, który jeszcze nie został zweryfikowany. Ale niektóre stereotypy się sprawdziły a niektóre - nie. Nie można więc powiedzieć, że wszystkie stereotypy trzeba wyrzucić do lamusa. Na przykład, gdy byłem dzieckiem nauczyciele mówili nam, jakie są np. konsekwencje zdrady. I to było słuszne, te stereotypy się ostały. Dlatego trzeba podchodzić ostrożnie do uogólnienia, że trzeba zwalczać stereotypy.

Istnieje wiele uczelni, katedr, zakładów o wielkim potencjale naukowym, które związane są z Kościołem katolickim i innymi Kościołami. Nie jest trudno stworzyć zespół ekspertów, który zna się na tym, a ten zespół wypracowywałby stanowiska na ważne tematy. Prawda jest taka, że chrześcijański punkt widzenia reprezentują głośno nieciekawi posłowie, którzy wzbudzają niechęć. Bo jeśli w Sejmie najwięksi krzykacze atakują gender, a sami są dziwni, to idzie na konto chrześcijan. A oni występują jakby byli namaszczeni przez Episkopat a robią więcej złego niż dobrego w dyskusji o gender.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Prof. Lew-Starowicz: zwolennicy gender to sekta
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.