Przenosiny księży. Czy da się to wreszcie zrobić lepiej?

Przenosiny księży. Czy da się to wreszcie zrobić lepiej?

Mamy czerwiec, zwyczajowy czas zmian personalnych w diecezjach. Decyzje ogłaszane w kurialnych komunikatach często zostają określane jako podjęte „dla dobra dusz i pożytku Kościoła”. Problem w tym, że wygląda to, jakby przenoszeni księża na czas decydowania o ich dalszej pracy byli wyłączani i z jednej, i z drugiej kategorii.

Dobro dusz i pożytek Kościoła – to bardzo ważne kryteria, ale jeśli się w nich nie ujmie kapłana, który ma zostać przeniesiony, jest duża szansa, że jego własna dusza dozna szkody, a pożytek Kościoła zostanie wyraźnie uszczuplony. Dlaczego? Dlatego, że urzędnicze decyzje personalne, podejmowane w kurialnych papierkach, przekładają się na czyjeś prawdziwe życie. I od systemu zależy, czy to życie będzie ciężkim maratonem z jednego miejsca posługi w drugie, podczas którego brudne ciuchy piorą miłosierni koledzy z plebanii, a ciepły obiad dowozi czasem mama, czy też wygodnym życiem urzędnika, który po odhaczeniu swojej listy zadań i odebraniu wypłaty może pozwolić sobie na rozwój dowolnego hobby. Ani jedno, ani drugie nie służy ani księdzu, ani jego wiernym, ani Kościołowi w całości.

Rozmawiając o zmianach w parafiach i diecezjach, często słyszę, że przyczyną takiego podejmowania decyzji, które w żaden sposób nie uwzględniają ich podmiotu, jest fakt, że księży jest… za dużo. Więc można ich nie szanować. Można nimi pomiatać. Zaskakujące, że wcale nie mówią tego sami księża, ale ludzie świeccy.

DEON.PL POLECA

I w porównaniu tak to wypada. Człowiek świecki po czterdziestce nie musi pytać swojego ojca, czy może pojechać na dwa dni w góry. Nie musi wykonywać jego poleceń dotyczących codziennych czynności. A gdy szef jest człowiekiem, którego nie da się znieść, po prostu rzuca robotę w cholerę i szuka sobie innej, która pozwoli mu rozwinąć talent albo przynajmniej nie będzie go frustrować i wpędzać w depresję. Ksiądz, który w wieku lat czterdziestu kilku jest wikarym, nie ma takiego przywileju. Gdy trafia do parafii, w której z powodu proboszcza poprzedni wikary wpadł w depresję, kolejny w alkoholizm, a trzeci po prostu odszedł z Kościoła, ale nikt w tym czasie nie zmienił proboszcza, zaiste rozpościera się przed nim jak czerwony dywan życie duchowe pełne perspektyw i radości z posługi.

Można powiedzieć: taka praca. Wiedzieli, co wybierają, wchodząc w kościelny system decydowania o losie wyświęconych pracowników. Wiedzieli, że na całe życie zwiąże ich posłuszeństwo, a ten, kto będzie o nich i za nich decydował, niekoniecznie będzie najlepszym na świecie HR-owcem i managerem. Wiedzieli, na co się piszą, i teraz nie powinni narzekać.

Otóż nie.
Bardzo nie.
A ktokolwiek tak mówi, powinien natychmiast zrobić porządny rachunek sumienia z miłości bliźniego i miłości do Kościoła. By wiedzieć, że tu potrzeba zmiany, i to już, wystarczy spojrzeć na księży, którzy z pełnych wiary w to, że ich talent i powołanie zostaną użyte najlepiej i sieci im się będą rwać, po trzeciej, czwartej kiepskiej zmianie zamieniają się w nieszczęśliwych, zgorzkniałych rybaków bez nadziei w oczach. I to oni mają nam z wiarą i radością głosić Dobra Nowinę…

Że to uczy pokory, że trudności są konieczne, że trzeba nieść swój krzyż? Tak. I nie ma takiej drogi dla chrześcijanina, na której krzyża i trudności by nie było. Pytanie, czy tym krzyżem muszą być decyzje własnego biskupa. I czy ciężar tego krzyża nie sprawia, że niosący go wpadają w alkoholizm, depresję albo wybierają taką drogę, na której może już nie będą księżmi, ale ktoś wreszcie, wreszcie! będzie ich uwzględniał. Jezus mówi: moje brzemię jest lekkie, a jarzmo słodkie. Nie ma przy tych słowach gwiazdki i dopisku „chyba, że przełożony zdecyduje inaczej”.

Co można zrobić lepiej? Na początek trzy proste rzeczy. Nie wysyłać do szkół księży, którzy naprawdę nie mają talentu do pracy z młodzieżą tylko dlatego, że ten etat zapewni im utrzymanie. Nie obciążać bardziej utalentowanych księży zbyt wieloma obowiązkami, z których żaden normalny człowiek nie jest w stanie się wywiązać, sypiając dłużej niż trzy godziny na dobę. Wydać kasę na świeckich rzeczników, dyrektorów rozmaitych dzieł, wykładowców akademickich i ogrodników, a zwłaszcza na kierowców (sic!) i pozwolić (a czasem nakazać) księżom być przede wszystkim księżmi, ludźmi powołanymi do głoszenia Ewangelii i sprawowania sakramentów.

Czy w każdej diecezji personalne decyzje dotyczące księży są podejmowane źle? Nie i byłabym niesprawiedliwa, gdybym tak postawiła sprawę. Są przełożeni, diecezjalni i zakonni, którzy dbają o dobro dusz, pożytek Kościoła i swoich księży też. Którzy potrafią zapytać, skonsultować, mądrze ułożyć klocki w skomplikowanej budowli. Kontaktował się ze mną ostatnio pewien zakonnik. W jego życiu wydarzyło się coś pięknego: podczas zmian w prowincji został uwzględniony. Jego zdanie się liczyło. Miał możliwość porozmawiania o przyszłości, zamiast z suchego komunikatu wyczytać następny przydział. Tym razem nie był tylko pionkiem na szachownicy, skazanym na bycie przesuwanym tak mądrze, jak dobrze jego przełożeni opanowali grę w szachy.

Problem w tym, że gdy się patrzy na kościelne plansze do gry w szachy, okazuje się, że może i wszyscy decyzyjni ludzie dostali pionki, szachownicę i grubą książkę z prosto opisaną najlepszą strategią prowadzącą do zwycięstwa, ale część z nich o strategii wyłącznie teoretyzuje, a pionkami gra w wilka i owce.

Marta Łysek - dziennikarka i teolog, pisarka i blogerka. Poza pisaniem ogarnia innym ludziom ich teksty i książki. Na swoim Instagramie organizuje warsztatowe zabawy dla piszących. Twórczyni Maluczko - bloga ze Słowem. Jest żoną i matką. Odpoczywa, chodząc po górach, robiąc zdjęcia i słuchając dobrych historii. W Wydawnictwie WAM opublikowała podlaski kryminał z podtekstem - "Ciało i krew"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
ks. Janusz Umerle

Święty Paweł pisał, że uczeń Chrystusa jest glinianym naczyniem (por. 2 Kor 4,7), którego wyjątkowość kryje się w tym, co ono w sobie zawiera. W przypadku sakramentu święceń skarbem, który jest zdeponowany w sercu każdego...

Skomentuj artykuł

Przenosiny księży. Czy da się to wreszcie zrobić lepiej?
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.