"Przygotowanie do Pierwszej Komunii wymaga zmiany". Podsumowanie pilotażowego programu
"Przepięknie przygotowane uroczystości komunijne pozostają pustą wydmuszką (...). Głoszenie z ambony już nie wystarcza". Ks. prof. Tomasz Wielebski z UKSW oraz Roman Wojciechowski, diakon stały, inicjator Kursu Wiedzy Biblijnej i Teologicznej oraz Kursu dla katechistów parafialnych, mówią o pilotażowym programie przygotowującym dzieci do przyjęcia Pierwszej Komunii, który był realizowany od września 2022 r. w parafii Matki Bożej Częstochowskiej w podwarszawskiej Zielonce.
KAI: Skąd pomysł na taki program?
Ks. Tomasz Wielebski: Przejęty został z archidiecezji poznańskiej. Jego twórcą jest ks. Marcin Węcławski, proboszcz parafii pw. Maryi Królowej w Poznaniu. Przygotowuje on w ten sposób dzieci do Pierwszej Komunii św. już od 13 lat, współpracując w swojej parafii z grupą 21 katechistów.
Roman Wojciechowski: Okazało się, że to działa. Do programu w archidiecezji poznańskiej dołączają kolejne parafie, kolejni proboszczowie. Obecnie, po 13 latach jest to już ok. 70 parafii i ponad 300 katechistów. Początkowo my próbowaliśmy stworzyć własny program, ale ostatecznie doszliśmy do wniosku, że nie ma co wyważać otwartych drzwi.
KAI: Dlaczego w tym przygotowaniu tak akcentowana jest rola rodziców?
Ks. Tomasz Wielebski: Jest to rola kluczowa. Ks. Węcławski we wprowadzeniu do opracowanego przez siebie programu wskazuje, że wbrew przyjętej praktyce, w taki właśnie sposób ujmuje to Kodeks Prawa Kanonicznego. Zaznacza też, że potwierdza to doświadczenie duszpasterskie: nawet w przypadku najgorliwszych księży i katechetów ich wkład w rzeczywiste przygotowanie dziecka do Pierwszej Komunii Świętej to ok. 10 proc. Reszta zależy od rodziców. Jeśli rodzice nie są zaangażowani, sami nie żyją wiarą i nie ewangelizują swoich dzieci, owe 90 proc. pracy nie zostanie wykonane. Przekłada się to niestety często na fakt, że przepięknie przygotowane uroczystości komunijne pozostają pustą wydmuszką. "Czy nie trzeba wrócić do metody opisanej w Ewangelii i Dziejach Apostolskich? Pan Jezus katechizował rodziców i błogosławił dzieci. (…) Apostołowie nie organizowali katechezy dla dzieci. Ewangelizowali dorosłych" - pisze ks. Węcławski.
Zaprosiliśmy autora programu, by nam przybliżył ideę tego przygotowania po to, byśmy mogli przeprowadzić pilotaż w jednej z parafii diecezji warszawsko-praskiej a następnie - jeśli to się uda - przedstawić propozycję takiego przygotowania zainteresowanym proboszczom z archidiecezji warszawskiej i diecezji warszawsko-praskiej. Wiemy, że przygotowanie do Pierwszej Komunii św., w formie, w jakiej to funkcjonuje obecnie, wymaga zmiany.
"My" tzn. kto?
Roman Wojciechowski: Mówiąc "my" mamy na myśli środowisko osób zaangażowanych obecnie w to przygotowanie. Jest to środowisko, które wyrosło w gronie Odnowy w Duchu Świętym w diecezji warszawsko-praskiej, korzystające z programu stałej formacji prowadzonego przez Wydział Teologiczny UKSW, który jest formalnym organizatorem pilotażowego programu.
Powiedzmy kilka słów o tym środowisku.
Roman Wojciechowski: Do niedawna byłem odpowiedzialnym za Odnowę w diecezji warszawsko-praskiej. Jestem też diakonem stałym. Skończyłem podyplomowe studium teologii ogólnej i byłem zafascynowany - Pismem św. i teologią - do tego stopnia, że bardzo chciałem się tym podzielić. Pomysł kursu nt. teologii dla środowiska Odnowy zaproponowałem ówczesnemu prodziekanowi Wydziału Teologicznego UKWS o. Grzegorzowi Bartosikowi, który zgodził się na taki program. Kurs się odbył w 2015 r. i wzbudził tak wielkie zainteresowanie (uczestniczyło w nim ok. 300 osób), że kontynuowany był następnie w dużo szerszym wymiarze. Ludziom się podobało. Zaczęliśmy się zastanawiać, co z tym robić dalej i wtedy na scenę wkroczył ks. prof. Wielebski, jako dyrektor Instytutu Nauk Teologicznych. Zaproponował dwustopniowy program kursu dla katechistów parafialnych. Taki kurs ruszył na UKSW. Uczestniczą w nim dziś ludzie z całej Polski, z różnych wspólnot, ruchów i stowarzyszeń i nie tylko.
Ks. Tomasz Wielebski: W międzyczasie papież Franciszek ustanowił posługę katechisty. Jest to wg. mnie opatrznościowe. Wpisujemy się w tę perspektywę. Jestem przekonany, że niezależnie od nastawienia niektórych księży do współpracy ze świeckimi, ta posługa będzie się coraz bardziej rozwijała. Wymusza to rzeczywistość. Warto podkreślić, że zarówno samo środowisko katechistów, jak i pomysł przygotowania do Pierwszej Komunii oraz przeprowadzenia pilotażu – powstały niejako oddolnie. Nie jest to coś narzuconego z góry.
Dlaczego wybór padł na parafię w Zielonce?
Roman Wojciechowski: Tamtejszy proboszcz, ks. Kazimierz Seta, jest moim przyjacielem. Znam go od kilkunastu lat. Wiem, że jest osobą bardzo otwartą, podejmującą szereg inicjatyw duszpasterskich (w parafii Matki Bożej Częstochowskiej w Zielonce działa kilkanaście grup formacyjnych i wspólnot). Wiedziałem też, że sam stara się w ramach przygotowania do Pierwszej Komunii świętej pracować z rodzicami, wg. programu, który sam tworzył. Zapytałem, czy nie chciałby pójść dalej, zaproponowałem pomoc ze strony katechistów. Odpowiedział "Robimy to!".
Od czego się zaczęło?
Roman Wojciechowski: Na początku ogromną pracę wykonał sam proboszcz. Zgodnie z praktyką ks. Węcławskiego osobiście, we wrześniu 2022 r., w ciągu dwóch tygodni, spotkał się z rodzicami każdego dziecka, które w tym roku szkolnym miało się przygotowywać do Pierwszej Komunii świętej. Dzieci tych jest ok. 150. To uczniowie trzech szkół w Zielonce. Podczas tych indywidualnych spotkań, proboszcz wyjaśniał, na czym będzie polegało to przygotowanie, przedstawiał metodę i program. Rodziny mogły to zaakceptować albo nie. W wyniku tych rozmów jednak niemal wszyscy rodzice zgodzili się przystąpić do programu. Nie zdecydowały się pojedyncze osoby, które podjęły przygotowanie w innych parafiach.
W jaki sposób prowadzony był program?
Roman Wojciechowski: Mogliśmy liczyć na pomoc 16 katechistów. Podzieliliśmy zatem rodziców dzieci na 16 grup. Ideałem byłoby, gdyby w przygotowaniu uczestniczyli oboje rodzice. W niewielu jednak przypadkach było to możliwe. Dzięki temu jednak grupy nie były zbyt liczne - od 8 do 11 osób. W tych grupach rodzice odbyli 8 spotkań, mniej więcej co miesiąc. Po każdym ze spotkań podejmowali konkretną procę z dziećmi w domu. Oprócz tego odbyło się 6 spotkań ogólnych, prowadzonych przez księdza proboszcza, przeznaczonych dla rodziców z dziećmi. Spotkania te miały zasadniczo charakter katechez ogólnych oraz celebracji modlitewnych, często w nawiązaniu do bieżących wydarzeń roku liturgicznego. Były bardzo istotne, zwracały uwagę, że to wszystko dzieje się w łączności z Kościołem parafialnym. Oczywiście oprócz przygotowania w parafii, dzieci miały normalne lekcje religii w szkole, na których zdobywały wiedzę i realizowały program przygotowania do Pierwszej Komunii świętej, proponowany w klasie 3.
Ks. Tomasz Wielebski: W tym kontekście warto podkreślić: katecheza to nie tylko lekcja. To nie tylko przekaz wiedzy. Celem katechezy jest przede wszystkim wtajemniczenie chrześcijańskie. Potrzebne jest też zatem świadectwo, przygotowanie do przyjęcia łaski. Ważne przy tym, by nie popaść w drugą skrajność - wiedza też jest istotna. A zatem dobrze, by było, by przekaz wiedzy był harmonijnie wpisany w proces budzenia i rozwoju wiary.
Jak wygląda spotkanie z rodzicami?
Roman Wojciechowski: Trwa ok. godziny. Najpierw jest krótka modlitwa, potem rodzice opowiadają, w jaki sposób wykonali z dziećmi zadania z poprzedniego spotkania. Nie każdy musi zabrać głos ale w praktyce najczęściej mówią wszyscy. Mają zeszyty, pokazują, co dzieci zrobiły, to ich angażuje. Ta część trwa ok. 15-20 minut. Potem jest półgodzinna katecheza na kolejny temat. Rodzice mogą przerwać, zadać pytanie, wyrazić wątpliwość, nie zgodzić się. Jest przestrzeń do dyskusji. Ostatnie 10 minut przeznaczone jest na omówienie kolejnych zadań do zrobienia z dziećmi w domu. Ważne, żeby każdy zrozumiał, o co w nich chodzi i na czym ta praca ma polegać.
Bardzo istotne jest to, by zajęcia z rodzicami nie były lekcjami. To są dorosłe osoby, z bardzo różnymi doświadczeniami - ludzie blisko Kościoła, nieco dalej, ludzie, którzy nie są w związkach sakramentalnych, osoby nastawione antyklerykalnie. Ważne, by katechista był świadkiem, nie nauczycielem, choć w naszym gronie są również nauczyciele - plastyki, matematyki, historii, ale także urzędnicy, przedsiębiorcy, emeryci. Wszyscy mają doświadczenie żywego Kościoła i żywego działania Pana Boga. Tym mają okazję się dzielić.
Jakie tematy poruszane są podczas spotkań?
Ks. Tomasz Wielebski: Trzeba zacząć od samych podstaw. A w gruncie rzeczy od rozeznania stanu świadomości. Musimy sobie zdawać sprawę, jaka jest sytuacja katechizowanych.
Roman Wojciechowski: W programie zawarte są elementy kerygmatu. Na kolejnych spotkaniach mówimy o Miłości Bożej, o tym, kim jest Jezus Chrystus, o Piśmie Świętym, o modlitwie. Tu np. staramy się zwrócić uwagę, jakie znaczenie ma przykład modlących się rodziców, modlitwa rodziny. Dalej jest o Dekalogu. To trudne spotkanie, choćby dlatego, że trzeba się zastanowić, w jaki sposób wytłumaczyć dzieciom, czym jest np. grzech cudzołóstwa. Ciekawe jest jednak to, że wszyscy zastanawiają się nad tym razem, rodzice sami podpowiadają rozwiązania. Kolejne spotkanie poświęcone jest temu, że Jezus przebacza nam grzechy. Potem mówimy o tym, czym jest Msza św. a na zakończenie - o Komunii Świętej. Konspekty spotkań przygotowane są w specjalnym zeszycie dla katechistów. Jest też zeszyt dla rodziców, gdzie oprócz skrótu treści podawanych na spotkaniu, znajdują się zadania do wykonania z dziećmi.
Jakiego rodzaju są to zadania?
Roman Wojciechowski: To np. spacer, wycieczka, ze zwracaniem uwagi na piękno stworzenia, czy - innym razem - na zasady ruchu drogowego. To przeczytanie fragmentu Biblii, wspólna modlitwa, szukanie na mapie, a także wypełnianie kart pracy – zadań, krzyżówek, quizów, dopasowywanie obrazków do tekstu itp. Część zadań dzieci wykonują samodzielnie, niektóre jednak wymagają zaangażowania rodziców. Czasem wymaga też z ich strony doczytania, sprawdzenia, uzupełnienia wiedzy. Dzieci są aktywne, zadają pytania. To powoduje pewnego rodzaju sprzężenie zwrotne - dzieci mobilizują rodziców, by je katechizowali i ewangelizacja działa niejako w obie strony.
Brzmi to pięknie w teorii, jak jednak wygląda w praktyce w przypadku osób, które chcą po prostu "zaliczyć kurs"?
Roman Wojciechowski: Oczywiście, były takie osoby - bardziej kibice niż uczestnicy - można je było od samego początku bardzo łatwo zauważyć. Z początku przychodziły z pustymi zeszytami. Staraliśmy się jednak nie robić różnic. Staraliśmy się, by spotkania nie były zbyt płytkie, ale też nie za bardzo „ponad głowami” uczestników. Elementy kerygmatu były m.in. po to, by obudzić wiarę właśnie w takich osobach. I zaangażowanie z czasem się pojawiało. Po 2 - 3 spotkaniach pewne mury zaczynały pękać, ludzie "wychodzili ze swoich skorup". Ci bardziej aktywni "ciągnęli w górę" tych, co byli w tyle.
Ks. Tomasz Wielebski: Co innego, jak o pewnych rzeczach mówi ksiądz, co innego, jak świeccy, którzy też się dzielą swoim doświadczeniem wiary. To inaczej jest odbierane. Świeccy nie robią tego „z urzędu”. Chcą, nie muszą.
Jak wyglądała frekwencja podczas spotkań?
Roman Wojciechowski: Ksiądz proboszcz sprawdzał ją dokładnie, ale była niemal 100-procentowa. Grupy spotykały się w salkach parafialnych, w różnych dniach i godzinach. Warto podkreślić, że jeśli jacyś rodzice byli nieobecni, sami szukali możliwości „odrobienia” spotkania w innej grupie. Kolejne spotkania wynikały niejako z poprzednich i uczestnikom zależało, by zachować tę ciągłość i ciągłość pracy z dziećmi. W trakcie roku przygotowania nikt nie odpadł. Z tego co wiem natomiast, osoby, które na początku zrezygnowały, usiłowały później dołączyć do grup.
Pilotaż dobiega końca. Udało się?
Ks. Tomasz Wielebski: Pierwsze Komunie odbędą się 20 i 27 maja. Na podsumowanie przyjdzie czas pewnie dopiero w czerwcu. Przeprowadzimy ankietę na temat programu wśród rodziców (zadamy też pytanie, w jaki sposób program wpłynął na rozwój ich wiary) i podsumujemy całość podczas spotkania z katechistami i z księdzem proboszczem. Będzie to też okazja, by zastanowić się nad wnioskami na przyszłość.
Roman Wojciechowski: Już teraz jednak mamy pewne obserwacje, na podstawie rozmów z proboszczem i wszystkimi katechistami prowadzącymi grupy. Program na pewno spełnił nasze oczekiwania i wydaje się również, że oczekiwania rodziców. Świadczyły o tym, jak relacjonowali katechiści, uśmiechnięte twarze, podziękowania a nawet kwiaty i drobne upominki dla prowadzących.
Na zakończenie pytaliśmy też, czy ktoś w przyszłości chciałby uczestniczyć w kursie przygotowującym katechistów, by potem pomagać księdzu proboszczowi jako katechista w tego rodzaju przygotowaniu. Nie zgłosiło się bardzo wielu rodziców, ale jednak mała grupka zadeklarowała wstępnie taką chęć. Jest to dla nas dodatkowy owoc tego przygotowania. Zapewne dodatkowym owocem jest też pogłębiona integracja między rodzicami. Czy tych owoców jest jeszcze więcej? – to pokaże przyszłość. My zresztą nie musimy ich widzieć.
Czy po drodze pojawiały się jakieś trudności?
Roman Wojciechowski: Mieliśmy pewne problemy logistyczne i organizacyjne związane z ograniczoną dostępnością sal parafialnych czy też spóźnieniami uczestników spotkań. Poważniejszym problemem były utyskiwania ze strony rodziców - że to za wiele, że dzieci mają dużo lekcji, że to dodatkowa praca itp. W niektórych grupach godzenie się z tym, jak wygląda ten program trwało nawet do 5-go spotkania.
Ks. Tomasz Wielebski: Ks. Węcławski uprzedzał nas, że tak bywa. Jak mówił, na początku jest opór, sprzeciw, bo wszyscy potrzebują też czasu, żeby zrozumieć różne cele, jakie się osiąga realizujący ten program. Ale na zakończenie wszyscy są zadowoleni. Myślę ,że ważne jest, by rozpoczynając tego rodzaju przygotowanie wskazywać nie tylko na jego wymiar religijny ale też wymiar relacji - że poprzez bycie razem, poświęcanie czasu dziecku, rozwiazywanie zadań, rysowanie – buduje się więź. Myślę, że dla tych osób mniej wierzących, mniej zaangażowanych religijnie, będzie to na tym etapie ważny argument.
Co dalej? Jakie są plany organizatorów tegorocznego przygotowania na przyszły rok?
Ks. Tomasz Wielebski: Jeśli chodzi o grupę dzieci i rodziców, która właśnie będzie przystępować do Pierwszej Komunii św. - jest to pytanie do proboszcza parafii. Jestem jednak przekonany, że te osoby zostaną ogarnięte odpowiednią opieką duszpasterską i otrzymają propozycje dalszej formacji. Być może część osób faktycznie weźmie udział w kursie i zaangażuje się w pomoc w przygotowaniu do Pierwszej Komunii św. w kolejnych latach.
Przypuszczam, że w parafii w Zielonce program będzie kontynuowany w następnym roku. Mam już też zgłoszenia ze strony innych proboszczów z diecezji warszawsko - praskiej i archidiecezji warszawskiej, np. w Dawidach Bankowych.
W dalszej perspektywie chcemy prezentować proboszczom ten program i zachęcać do przygotowania właśnie w ten sposób.
Roman Wojciechowski: Nie wiem, czy taka zachęta jest potrzebna. Z moich rozmów z proboszczami wynika raczej, że z uwagi na ograniczoną liczbę katechistów nie jesteśmy w stanie odpowiedzieć na rodzące się z ich strony zapotrzebowanie na tego rodzaju działania.
Rozumiem, że jest to apel do świeckich zaangażowanych w życie Kościoła: bądźcie katechistami, jesteście potrzebni!
Roman Wojciechowski: Tak. Jak mówił abp. Adrian Galbas, ewangelizacja prowadzona z ambony jest już niewystarczająca. Trzeba iść dalej, głębiej, szerzej. Co więcej, wydaje mi się, że jest to ostatni moment, kiedy Kościół może wkroczyć z ewangelizacją do grup, w których rodzice są jeszcze bardzo silnie zmotywowani, choćby kulturowo, by ich dzieci przystąpiły do Pierwszej Komunii św. Jest wśród nich jeszcze to otwarcie. Trzeba im pomóc, by ich wiara mogła się rozwinąć, by nie pozostała jedynie wiarą w „Bozię” – bo taką wiarę trudno zachować.
Ks. Tomasz Wielebski: To wszystko pięknie wpisuje się w to, co papież Franciszek mówi o nawróceniu pastoralnym i duszpasterstwie misyjnym. Po pierwsze - trzeba zrezygnować z wygodnego "tak zawsze się robiło", po drugie - należy aktywizować świeckich. Wszyscy mają być formowani do współodpowiedzialności. Posługa katechisty to jeden z przykładów zaangażowania dla diakonów stałych.
Roman Wojciechowski: Ale również dla innych mężczyzn i kobiet. Ja np. prowadziłem dwie grupy razem z żoną, grupę "moją" i "małżonki". To było też pewną formą świadectwa wobec rodziców dzieci pierwszokomunijnych - o sakramentalnym związku z 40-letnim stażem, pełnym miłości, z dziećmi i wnukami, które są blisko Kościoła.
Źródło: KAI / pk
Skomentuj artykuł