Rektor Ignatianum o Poniedziałku Wielkanocnym
Jak co roku w tym drugim dniu Świąt Zmartwychwstania, kiedy jesteśmy już syci świętowania i pobożnych wrażeń związanych z uroczystą liturgią, ośmielam się zwrócić do Was, którzy przychodzicie stale modlić się z nami w kościołach prowadzonych przez jezuitów, ze sprawą która jest nam wspólna. Chodzi o możliwość wychowywania i uczenia, co robimy i pragniemy nadal robić w Akademii Ignatianum w Krakowie. Zacznijmy jednak od Bożych tajemnic przeżywanych w te dni.
Po śmierci Jezusa jego uczniowie mieli się czego bać. Było przecież do przewidzenia, że ci, którym najbardziej zależało na skazaniu ich Mistrza na śmierć, nie odpuszczą również im, że będą ich wyszukiwać i w najlepszym wypadku skończy się batami. Mieli świadomość, że z wyraźnie rozróżnialnym galilejskim akcentem nie potrafią się schować.
Możemy sobie wyobrazić, że jeszcze gorszą dla nich rzeczą było poczucie poniesionej życiowej porażki. Zaufali człowiekowi, który budził zaufanie, doszli do przekonania, że to on jest mesjaszem, sam im to potwierdzał ogłaszając, że skoro tak uważają, jest to natchnieniem Bożym, a nie ludzkim wymysłem, a teraz koniec. Okazuje się, że kilka lat chodzili za zwodzicielem i choć go kochali i szanowali, choć w ich myślach przebijało się mnóstwo pięknych wspomnień, wszystko to były już tylko wspomnienia: nic z rozbudzonych nadziei, nic z planów głoszenia przyjścia królestwa Bożego na ziemię, nic z mrzonek o zwycięstwie nad śmiercią. Miało być tak pięknie, a wyszło jak zwykle - jak często się mówi.
Najgorzej z tym sądem i zmartwychwstaniem. Wiedzieli od dawna, że kiedyś tam będzie zmartwychwstanie i sąd, po którym dobre uczynki będą nagrodzone, a złe ukarane. Tego nauczyli ich rabini w synagogach, a i w domach opowiadało się cudowne historie, jak to sobie ludzie wyobrażali. Po wskrzeszeniu Łazarza Jezus zrobił im nadzieję, że to od Niego zależy, że on jest samym zmartwychwstaniem, że daje je tu i teraz i nie trzeba już ze strachem oczekiwać sądu. A tu masz: nie potrafił siebie samego uratować, sam umarł, a teraz i im przyjdzie umierać.
I oto Jezus ukazuje się im jako żywy. Opowieści o tym u poszczególnych ewangelistów różnią się między sobą, ale chyba nie ma się czemu dziwić. Pewnie już wtedy, gdy uczniowie sami o tym rozmawiali zaraz po tych wydarzeniach, już różnili się w szczegółach, tak to już bowiem jest, że dla każdego człowieka inne drobiazgi okazują się ważne i rzucają się w oczy. Bez względu jednak na szczegóły, najważniejszy jest skutek tego widzenia: przestają się bać, wychodzą na ulice, podróżują, w końcu głoszą odważnie to wszystko, co zaraz po śmierci Jezusa wydawało im się już nieaktualne.
Dokonało się jakieś ogromne coś, co tych ludzi zmieniło.
Około 400 roku najsłynniejszy kaznodzieja Kościoła, Jan Chryzostom, tak o tym mówił w jednej z homilii do Pierwszego Listu św. Pawła do Koryntian:
"Skądże ci, którzy za życia Chrystusa nie mieli dość sił, aby oprzeć się Żydom, po Jego śmierci, po złożeniu do grobu, skoro, jak powiadacie, nie zmartwychwstał i nie przemawiał do nich, nie dodał odwagi, skądże znaleźli siłę, aby stanąć przeciw całemu światu? Czyż nie powinni powiedzieć sobie: I cóż? Sam siebie nie potrafił ocalić, a nas obroni? Nie pomógł sobie za życia, a nam pomoże po śmierci? Gdy żył nie zjednał sobie ani jednego narodu, a my głosząc Jego imię mamy zdobyć cały świat? Czyż nie byłoby szaleństwem nie tylko podejmować się czegoś takiego, ale nawet o tym myśleć? A zatem jest oczywiste, że gdyby nie widzieli Zmartwychwstałego, gdyby nie byli przekonani o Jego wszechmocy, z pewnością nie podjęliby się takiego zadania".
Zwycięstwo Chrystusa nad śmiercią jest źródłem naszej nadziei na nasze zwyciężanie zła. Tego zwyciężania powinniśmy też uczyć innych, następne pokolenia, by zło nie wygrało. Staramy się w naszych szkołach, w tym w Akademii Ignatianum, tak uczyć, by nasi absolwenci potrafili skorzystać z pomocy Chrystusa i wygrywać swoje życie, bez względu na zawód jaki sobie wybiorą, czy skończą w naszej Akademii pedagogikę, kulturoznawstwo, politologię pracę socjalną czy filozofię - by umieli być dojrzałymi ludźmi i dojrzałymi uczniami Chrystusa.
Prosimy Was o modlitwę w tej intencji i o wszelka inna pomoc, jakiej możecie nam udzielić.
Życzę Wam wszystkim dużo błogosławieństwa Zmartwychwstałego Chrystusa
Henryk Pietras SJ
Rektor Akademii Ignatianum w Krakowie
Skomentuj artykuł