RŚA: są różne warianty ewakuacji misjonarzy
Polscy zakonnicy deklarują, że nie opuszczą Republiki Środkowoafrykańskiej. Z kolei polskie władze we współpracy ze stacjonującymi na miejscu wojskami francuskimi rozważają różne opcje ewakuacji misjonarzy. - Priorytetem jest ich bezpieczeństwo - podkreślił dziś minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak. Jak dowiedziała się KAI, w RŚA przebywa obecnie 39 polskich misjonarzy: księży diecezjalnych, zakonników i sióstr zakonnych oraz osób świeckich.
Obecną sytuację afrykańskiego kraju min. Siemoniak ocenił w TOK FM jako "trudną - sytuację rozpadu państwa i braku jakichkolwiek instytucji typu policja czy wojsko lokalne na tym terenie, gdzie nasi misjonarze swoją służbę pełnią".
Szef MON poinformował, że podległy mu resort ściśle współpracuje w tej sprawie z MSZ, jest także w stałym kontakcie ze stacjonującymi w RŚA wojskami francuskimi, które zostały powiadomione o sytuacji polskich misjonarzy. Rozmawiano także z samymi misjonarzami.
"Apelujemy do nich, rozmawiamy z ich przełożonym, żeby jednak zdecydowali się na ewakuację. Z tego, co wiem, niektórzy to rozważają, niektórzy - co zasługuje na najwyższy szacunek - chcą pozostać wśród osób, którymi się opiekują" - powiedział minister obrony narodowej.
"Rozważamy różne warianty ewakuacji, choćby w bardziej bezpieczne miejsce w samej Republice Środkowoafrykańskiej, czyli do stolicy, czy do pobliskiego Czadu, gdzie część misjonarzy z innych państw już wcześniej, w ciągu ostatnich tygodni się ewakuowała. Staramy się zrobić wszystko, by zapewnić im bezpieczeństwo, choć jest to sprawa bardzo trudna" - przyznał.
Jak dodał, przeprowadzeniu ewentualnej ewakuacji nie sprzyja górzyste ukształtowanie terenu i brak wsparcia wojsk francuskich, które od miejsc dramatycznych wydarzeń dzieli co najmniej 150 km. - W ciągu najbliższych godzin w kontakcie z Francuzami będziemy te sprawy omawiać. Jesteśmy jako wojsko polskie gotowi tę ewakuację zapewnić - powiedział.
"Szczegóły tej operacji pozostaną niejawne, priorytetem jest bezpieczeństwo naszych misjonarzy" - podkreślił min. Siemoniak.
W sprawie wypowiedział się dziś także premier Donald Tusk. Pytany o możliwości pomocy polskim misjonarzom w RŚA stwierdził: "Nie możemy na siłę nikogo ewakuować, ale jeśli zainteresowani będą gotowi do ewakuacji, zrobimy co w naszej mocy, by pomóc".
"Nasze serca płyną ku naszym rodakom, którzy swoją obecnością starają się uratować tysiące ludzi - chorych, dzieci i kalekich" - powiedział z kolei minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Jak dodał, MSZ musi realistycznie oceniać sytuację, "a to oznacza, że jest to miejsce, w którym absolutnie nie wolno przebywać, w którym nie jesteśmy w stanie zapewnić ochrony".
W MSZ powstał w środę zespół roboczy złożony z ekspertów resortu i przedstawicieli Sekretariatu Misyjnego Braci Mniejszych Kapucynów, m.in. br. Tomasza Grabca OFMCap. Jego zadaniem jest monitorowanie na bieżąco sytuacji misjonarzy w afrykańskim kraju oraz analiza decyzji, jakie należy podjąć, by zapewnić im bezpieczeństwo. Kolejne spotkanie zaplanowano w piątek.
Wczoraj br. Tomasz Grabiec poinformował KAI, że polscy misjonarze pracujący w ogarniętej chaosem Republice Środkowoafrykańskiej nie zamierzają się ewakuować. "Będziemy starali się przekonać i nakłonić przełożonych poszczególnych instytutów pracujących na misjach, by świeccy i siostry zakonne opuściły, na tydzień czy dwa, najbardziej zagrożone tereny" - powiedział kapucyn. Jak dodał, nie ma na razie mowy o opuszczeniu kraju przez kogokolwiek z misji.
Z danych uzyskanych przez KAI w Centrum Formacji Misyjnej w Warszawie wynika, że w RŚA przebywa obecnie 39 polskich misjonarzy. Najliczniejsza grupa pracuje w Bangui (12) oraz Bouar i okolicach (10), pozostali na placówkach misyjnych w Baboua (2), Bocaranga (1), Ndim (2), Ngaoundaye (4), Bagandou (4), Monasao (2), Rafai (2).
Wśród nich jest dziesięciu księży diecezjalnych (z diecezji tarnowskiej) oraz piętnastu zakonników (7 kapucynów z prowincji krakowskiej, 4 franciszkanów z prowincji Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Katowicach-Panewnikach oraz 4 ze Stowarzyszenia Misji Afrykańskich, SMA). Pracuje tam także osiem sióstr zakonnych (3 ze Zgromadzenia Sióstr Służebnic Matki Dobrego Pasterza, 2 józefitki) oraz sześcioro misjonarzy świeckich - 3 z diecezji tarnowskiej, 2 z SMA, 1 z diecezji łomżyńskiej.
Przekazane KAI dane są najbardziej aktualne, gdyż - jak podkreśliła Aleksandra Styruła z CMF w Warszawie - liczba misjonarzy zmieniła się w ostatnich dniach: jedna osoba świecka wyjechała z Republiki Środkowoafrykańskiej, we wtorek natomiast przyleciało do Bangui trzech misjonarzy ze Stowarzyszenia Misji Afrykańskich.
Placówki misyjne mają charakter międzynarodowy: Polacy pracują we wspólnotach, m.in. wraz z Francuzami, Włochami i Szwajcarami.
W walkach między muzułmanami i chrześcijanami w RŚA zginęło ostatnio co najmniej 75 osób. Zaatakowana została polska misja w miejscowości Ngaoundaye, przy granicy z Czadem. Walki wybuchły ponownie po wycofaniu się w ubiegłym miesiącu ze stolicy kraju Bangi muzułmańskich rebeliantów z koalicji Seleka, będącej luźnym sojuszem przeważnie muzułmańskich milicji. Rebelianci doprowadzili w marcu ub. roku do obalenia rządu, a ich przywódca Michel Djotodia obwołał się prezydentem. Jednak w styczniu br. został zmuszony do ustąpienia po fali krytyki w kraju i społeczności międzynarodowej, która zarzucała mu, że nie zdołał zapobiec pladze aktów przemocy.
Rebelianci, którzy od ponad roku okupują Republikę Środkowoafrykańską, to obcokrajowcy, najeźdźcy z Czadu i Sudanu. Brali udział w obaleniu panującego od 2003 r. prezydenta Françoisa Bozizé. Ponieważ sami muszą uzbierać sobie żołd i się utrzymać, dopuszczają się aktów przemocy.
Skomentuj artykuł